Biskup nie powinien kojarzyć się z I sekretarzem
- 15 lipca, 2013
- przeczytasz w 3 minuty
Jeżeli Kościół katolicki w Polsce chciał pokazać, że jest właśnie taki, jakim malują go „wraże środowiska”, czyli autorytarny, wyniosły i nieskory do miłosierdzia to sprawa z księdzem Lemańskim stała się po temu doskonałą okazją. I nie chodzi tutaj teraz o samą postawę proboszcza (byłego?) z Jasienicy, który ostatnio za dużo i niekoniecznie mądrze prezentował się w mediach. Abstrahując od konfliktu i jego powodów między proboszczem Jasienicy a biskupem diecezji warszawsko-praskiej należy […]
Jeżeli Kościół katolicki w Polsce chciał pokazać,
że jest właśnie taki, jakim malują go „wraże środowiska”, czyli autorytarny,
wyniosły i nieskory do miłosierdzia to sprawa z księdzem Lemańskim stała się po
temu doskonałą okazją. I nie chodzi tutaj teraz o samą postawę proboszcza
(byłego?) z Jasienicy, który ostatnio za dużo i niekoniecznie mądrze
prezentował się w mediach.
Abstrahując od konfliktu i jego powodów między proboszczem Jasienicy a biskupem diecezji warszawsko-praskiej należy zauważyć, że na 183
parafie diecezji parafia księdza Lemańskiego w 2012 roku była dwunasta, jeżeli chodzi o ilość dominicantes. I o ile w całej diecezji warszawsko-praskiej wskaźnik dominicantes w stosunki do roku 2011 zmalał o 2% i wynosił 29,6% to wskaźnik dominicantes w Jasienicy wynosił 55,8%.
Oczywiście to tylko statystyka, ale źle o pracy proboszcza – według mnie – nie świadczy. Jak widać nie przeważyła też innej (i zapewne przez biskupa źle ocenianej) działalności proboszcza w postaci blogów, wywiadów i działalności w Polskiej Radzie Chrześcijan i Żydów, jak też braku szacunku i posłuszeństwa wobec biskupa.
Z kolei dobrze (abstrahując od tego czy słusznie wydał dekret o przeniesieniu proboszcza Jasienicy na emeryturę) o biskupie diecezji warszawsko-praskiej nie świadczą zamieszczone na stronie diecezji listy od różnych środowisk z wyrazami poparcia dla biskupa i pracy kurii. Jeżeli ich lektura
nie nasunie skojarzeń z tzw. listami obywatelskiego poparcia zamieszczanych w
czasach PRL‑u na łamach prasy to tylko dlatego, że osoba je czytająca jest po
prostu za młoda, by tamte czasy pamiętać. Trudno nazwać inaczej niż
wiernopoddańczymi np. takie słowa z listu Rady Ruchów i Stowarzyszeń
Katolickich:„Jesteśmy świadomi, że tym, co najtrwalej scala wspólnotę Kościoła
jest wewnętrzna jedność, zbudowana na szacunku i posłuszeństwie”(…) „Wobec
głosów krytyki i podejmowanych w praktyce działań podważających tę
fundamentalną zasadę, jaką jest autorytet pasterza i włodarza Kościoła
partykularnego, zapewniamy o głębokim poszanowaniu wszelkich decyzji
Księdza Arcybiskupa jako Pasterza Diecezji Warszawsko-Praskiej”.
Jeszcze bardziej przywodzący na pamięć stare czasy jest list podpisany przez Prezesa Zarządu Akcji Katolickiej w diecezji, w którym padają znamienne i znane z przeszłości (niekoniecznie Kościoła) słowa „Jaki ma w tym interes?” tym razem
pod adresem redakcji Newsweeka. Przy czym zaraz w następnym zdaniu pada
odpowiedź: „Obserwując polską scenę medialną bez trudu można zauważyć, że nie
tylko to medium stało się zwykłym „jednorękim automatem do gier” wyciągającym
pieniądze od ludzi, które zamiast prawdy przekazuje plotki i złudzenia –
pazernym”.
Przyznać trzeba, że przynajmniej słowa poparcia wyrażone w
listach dziekanów oraz księży dekanatu grochowskiego są nieco bardziej
umiarkowane zarówno w komplementach pod adresem biskupa jak i w potępianiu
krytyków.
Biskup diecezji nie powinien kojarzyć się z I sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego a wielu lektura tekstów zamieszczanych na stronie diecezji może takie skojarzenia nasunąć, niezależnie od tego jaki ma się stosunek do tego konkretnego konfliktu biskup-ksiądz. Nie mam też, niestety, wątpliwości, że nie będzie w tym wypadku żadnego ustąpienia wobec „buntownika”, gdyż takie ustąpienie byłoby uznane za objaw słabości, a to nie jest cecha ceniona w polskim Kościele.