Co łaska
- 19 września, 2013
- przeczytasz w 2 minuty
Ponieważ to, co nas podnieca to kasa (i to drugie z piosenki Maryli Rodowicz, ale kasa bardziej) nie dziwi, że nic tak nie przebiło się do świadomości wiernych i nie wiernych jak słowa papieża z poniedziałkowego spotkania z włoskimi księżmi w bazylice na Lateranie. Papież jako pozytywny przykład wymienił pewnego księdza z Argentyny, który nie stosował żadnej taksy za sprawowane przez siebie sakramenty pozostawiając ewentualny datek uznaniu i sumieniu wiernego. Nic więc dziwnego, że ten wątek dotyczący pieniędzy poruszył […]
Ponieważ to, co nas podnieca to kasa (i to drugie z piosenki Maryli Rodowicz, ale kasa bardziej) nie dziwi, że nic tak nie przebiło się do świadomości wiernych i nie wiernych jak słowa papieża z poniedziałkowego spotkania z włoskimi księżmi w bazylice na Lateranie. Papież jako pozytywny przykład wymienił pewnego księdza z Argentyny, który nie stosował żadnej taksy za sprawowane przez siebie sakramenty pozostawiając ewentualny datek uznaniu i sumieniu wiernego.
Nic więc dziwnego, że ten wątek dotyczący pieniędzy poruszył zarówno wiernych prawowiernych jak też i tzw. krytykantów zarzucających księżom pazerność i zdzierstwo. I tak po raz kolejny przetacza się dyskusja o tym, czy księża powinni żądać pieniędzy, i jakich, z okazji ślubów, pogrzebów, chrztów czy mszy w intencji konkretnej osoby. Wierni prawowierni i jednocześnie nie skąpiący datków na swoje wspólnoty zarzucają, że o pazerności księży mówią najczęściej ci, którzy do kościoła chodzą sporadycznie. W dodatku zarzucają krytykantom skąpstwo polegające na tym, że najbardziej z wydatków na ceremonie ślubne, chrzcielne czy pogrzebowe boli ich wydatek na opłaty w kościele, który to wydatek w porównaniu do innych wydaje się niewielki.
Abstrahując od konkretnych przykładów (bo można przecież przytaczać i przykłady księży żądających pieniędzy bez względu na sytuację materialną wiernych jak też takich, którzy tego nie robią) chcę zauważyć, że samo wprowadzenie zasady “co łaska” problemu nie rozwiąże. Papież wszak mówił, że parafia ma mieć miejscem otwartym, życzliwym ludziom a księża powinni “udawać się też na jej peryferia”, i pewnie trzeba by zacząć właśnie od tego niż od
ewentualnego zadekretowania skrzynek na ofiary w kancelariach parafialnych. Wszak czasami presja na “co łaska lecz nie poniżej jakiegoś minimum” może
być silniejsza i bardziej uciążliwa niż umiarkowana opłata, a osoby dające
ofiarę poniżej pewnego minimum mogą czuć potem, że są traktowani gorzej niż ci
bardziej hojni. Mogę sobie też wyobrazić, że zniesienie opłat dla księdza
poskutkuje tym, że opłaty przy mszach ślubnych czy pogrzebowych dla kościelnego
lub organisty wzrosną o tyle, by mogli oni podzielić się z księdzem. (Swoją
drogą — znam parafię, w której ci, których na to stać więcej płacą miejscowemu
organiście, by nie grał i nie śpiewał na ich ślubie niż wynajętemu za grę i
śpiew).
Niestety, jedyne co
może pomóc w drażliwym temacie “kasy” księżowskiej to albo całkowity
radykalizm i żadnych opłat oprócz dobrowolnej tacy i ujawniania jakiej jest
wielkości albo zmiana nastawienia wielu księży na życzliwą, uważną i delikatną
wobec swoich parafian. I nie wiem, czy to pierwsze rozwiązanie nie będzie
łatwiejsze.