Co powinno budzić w nas trwogę?
- 17 lutego, 2014
- przeczytasz w 2 minuty
Od 14 lutego z “dobrodziejstwa” eutanazji mogą korzystać belgijskie dzieci. Dopuszczalność “humanitarnego” uśmiercenia dziecka dotkniętego nieuleczalną chorobą poparło aż 75% Belgów. Czyżby Belgowie byli forpocztą humanitarności, bo chcą oszczędzić cierpień dzieciom, które i tak umrą oraz ich rodzicom? A może jednak rację mają ci, którzy obawiają się takiego miłosierdzia i nie tylko dlatego, że lekarz może pomylić się w diagnozie i zamiast leczyć lub uśmierzać ból zada śmierć […]
Od 14 lutego z “dobrodziejstwa” eutanazji mogą korzystać belgijskie dzieci. Dopuszczalność “humanitarnego” uśmiercenia dziecka dotkniętego nieuleczalną chorobą poparło aż 75% Belgów. Czyżby Belgowie byli forpocztą humanitarności, bo chcą oszczędzić cierpień dzieciom, które i tak umrą oraz ich rodzicom? A może jednak rację mają ci, którzy obawiają się takiego miłosierdzia i nie tylko dlatego, że lekarz może pomylić się w diagnozie i zamiast leczyć lub uśmierzać ból zada śmierć pacjentowi?
Przyznam, że żyję zbyt długo, by nie mieć wątpliwości, że lekarze mylą się w swoich rokowaniach (również czasem w tak zwanych beznadziejnych przypadkach). Jednocześnie coraz wyraźniej widać, że tzw. ochrona zdrowia jest poddawana presji “ekonomiczności”, w której człowiek staje się tylko “zasobem ludzkim” — czasem nadmiernie kosztownym. Jednak nie tylko to wzbudza we mnie przerażenie lecz fakt, że lekarz jest w stanie — bez żadnego wyrzutu sumienia — zaaplikować swojemu pacjentowi śmiertelny zastrzyk. I to jest coś, czego powinniśmy się szczególnie obawiać.
Pozwolę sobie poniżej podać długi cytat z książki Szymona Wiesenthala Prawo, nie zemsta, który zastanawiając się nad tym dlaczego w III Rzeszy tak wielu lekarzy z jednej strony było w stanie pomagać pacjentom lecząc ich, a jednocześnie ci sami ludzie służyli w obozach koncentracyjnych, dokonując selekcji i przeprowadzając eksperymenty pisze:
“W psychice lekarza walka ze śmiercią i ekspediowanie na śmierć wydają się prostsze, niż się to zwykle uważa. Myślałem o tym, gdy przeczytałem, że powszechnie szanowany lekarz, profesor Julius Hackethal, wystąpił na rzecz udzielania łaski śmierci w przypadku nieuleczalnej choroby. Wydaje mu się to niewątpliwym aktem miłosierdzia, umożliwiającym oszczędzeniecierpień choremu i świadkom jego agonii. Abstrahując od wszelkich problemów prawnych tej nowej formy eutanazji, wewnętrzny stosunek profesora Hachethala do tej sprawy jest dla mnie niepojęty. Oznacza to, iż on sam musi być w stanie zaaplikować pacjentowi środek znieczulający. W moim przekonaniu przeciwstawiają się temu istniejące w nas wszystkich zarówno nabyte, jak i wrodzone zahamowania. Nawet jeśli wiemy, że w konkretnym przypadku przyniesie to ulgęchoremu, nie jesteśmy w stanie, jak głęboko wierzę, zaaplikować mu śmiertelnego zastrzyku. Profesor Hackethal usiłuje te zahamowania, własne i swoich kolegów, przezwyciężyć. Budzi to we mnie trwogę”.
We mnie budzi trwogę, że po Auschwitz i Holokauście Szymon Wiesenthal miał nadzieję, że ta okrutna lekcja czegoś nas nauczyła i że, niestety, się pomylił. Belgowie — jak przypuszczam — są dumni z tego, że są forpocztą humanitarności i że są wśród nich ogólnie szanowani ludzie, dla których nie stanowi problemu podanie dziecku śmiertelnego zastrzyka.
: : Ekumenizm.pl: Czy wolno nam dyskutować o eutanazji?