Czy papież Franciszek jest “dziadem”?
- 6 czerwca, 2013
- przeczytasz w 3 minuty
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski arcybiskup Józef Michalik w tekście Ubóstwo to nie dziadostwo zamieszczonym na łamach Niedzieli skrytykował media za „ukremówkowanie” papieża Franciszek poprzez podkreślanie Jego skromnego stylu życia i domaganie się w związku z tym rozszerzenia przykładu na innych hierarchów Kościoła rzymskokatolickiego. Arcybiskup Michalik uważa, że takie teksty są wywoływaniem sensacji i robi wykład na temat właściwego rozumienia ubóstwa, które: jest postawą duchową, której nie należy łączyć […]
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski arcybiskup Józef Michalik w tekście Ubóstwo to nie dziadostwo zamieszczonym na łamach Niedzieli skrytykował media za „ukremówkowanie” papieża Franciszek poprzez podkreślanie Jego skromnego stylu życia i domaganie się w związku z tym rozszerzenia przykładu na innych hierarchów Kościoła rzymskokatolickiego.
Arcybiskup Michalik uważa, że
takie teksty są wywoływaniem sensacji i robi wykład na temat właściwego
rozumienia ubóstwa, które: jest postawą duchową, której nie należy łączyć ani z
nędzą, ani z abnegacją, ani z „dziadostwem”. Podaje przykłady świętej Jadwigi i
świętej Elżbiety, które mimo, iż mieszkały w pałacach były ubogie, gdyż karmiły
rzesze głodnych. Arcybiskup zauważa, że Kościół potrzebuje środków materialnych,
żeby pomagać biednym, a ludziom Kościoła przystoi żyć skromnie, ale luksus to nie jest sprawny samochód czy komputer.
Zapewne z wieloma tezami można się
z księdzem arcybiskupem zgodzić i niekoniecznie od razu zadawać pytania o to
jakiej marki samochód można uznać za sprawny albo czy luksus to też trzymanie
danieli (w nawiązaniu do przykładu z koniem). Problem polega jeszcze na czymś
innym – arcybiskup Michalik zdaje się zupełnie nie zauważać, że postawa papieża
Franciszka idzie jednak dalej. To nie chodzi o to, że jako arcybiskup Buenos
Aires dojeżdżał do pracy metrem, bo samochodem byłoby dłużej z powodu korków –
jak tłumaczył to arcybiskup Michalik wkrótce po inauguracji pontyfikatu
słuchaczom Radia Maryja zapominając o tym, że kardynał Bergoglio NIE musiałby
niczym jeździć do pracy, gdyby zamieszkał w pałacu arcybiskupim, a nie (chyba z
powodu fanaberii) w skromnym, dwupokojowym mieszkaniu w Buenos Aires. Zrozumiałe
jest, że papież Bergoglio nie może jeździć po Rzymie metrem mimo, iż by chciał z
powodów bezpieczeństwa i że jak przemieszcza się z Watykanu na nabożeństwo do
innego kościoła na terenie Rzymu towarzyszy mu policyjna obstawa, ale to, że
odmówił zamieszkania w apartamentach papieskich i wybrał zamieszkanie w Domu
Świętej Marty, gdzie ma większy kontakt – nie tylko z biskupami – nie jest
fanaberią, ale wyraźną wskazówką. List obecnego papieża do księdza z Argentyny, w którym pisze o tym jak żyje w Watykanie opublikowała prasa katolicka – również można go znaleźć na stronach diecezji częstochowskiej. Warto też zwrócić uwagę na to, że na papieskich mszach najlepsze miejsca otrzymują niepełnosprawni do których podchodzi papież. Nie jest też przypadkiem, że do Rzymu na audiencje i msze przyjeżdżają obecnie rzesze skromnych, ubogich Włochów z prowincji bo czują w papieżu bratnią – złośliwie dodajmy „dziadowską” – duszę. Czy podawanie takich faktów to karmienie sensacją? A może problem mają nasi biskupi, którzy nie tylko nie dostają do standardów papieskich, ale nawet nie do tego jak żyją np. biskupi niemieccy. Już lat temu parę krążyła anegdota o tym jak polski biskup goszczony przez niemieckiego był zgorszony tym, że ten ostatni sam sobie ścieli łóżko.