Czym się różni biskup (na “podwójnym gazie”)?
- 22 października, 2012
- przeczytasz w 2 minuty
Ten niemiecki (1,54 promila alkoholu we krwi) od polskiego przyłapanego w podobnych okolicznościach (2,5 promila alkoholu we krwi)? Ten pierwszy, uznając, że stracił autorytet, składa urząd. Ten drugi “oddaje do dyspozycji Ojca Świętego swoją posługę biskupa pomocniczego”, czyli przy poklasku wielu komentatorów stwierdza “oczywistą oczywistość”. Śmieszą mnie rodzimi ministrowie oddający się do dyspozycji premiera. Tak samo śmieszy mnie (rzymskokatolicki) biskup oddający się do dyspozycji […]
Ten niemiecki (1,54 promila alkoholu we krwi) od polskiego przyłapanego w podobnych okolicznościach (2,5 promila alkoholu we krwi)? Ten pierwszy, uznając, że stracił autorytet, składa urząd. Ten drugi “oddaje do dyspozycji Ojca Świętego swoją posługę biskupa pomocniczego”, czyli przy poklasku wielu komentatorów stwierdza “oczywistą oczywistość”.
Śmieszą mnie rodzimi ministrowie oddający się do dyspozycji premiera. Tak samo śmieszy mnie (rzymskokatolicki) biskup oddający się do dyspozycji papieża. Przestanie mnie to śmieszyć, gdy ktoś mi wskaże, w jakim momencie w takiej dyspozycji pomocniczy biskup warszawski nie był. Chętni? Nie widzę. Dlaczego w takim razie są tacy, którzy w zachowaniu biskupa Jareckiego dopatrują się wyjścia z sytuacji “najlepszego z możliwych, a także niezwykle ewangelicznego”?
To prawda, biskup do błędu się przyznał. Pytanie, czy w sytuacji gdy jest osobą rozpoznawalną, a jego personalia są doskonale znane policji, można to uznać za bohaterstwo? Oddał się do dyspozycji papieża, co także jest normą, a nie bohaterstwem. Bp Piotr Jarecki zapowiedział też, że “skorzysta ze specjalistycznej pomocy”. I choć duchownemu nie przeszło przez pióro słowo “odwyk”, być może właśnie to ostatnie zdanie wymagało od niego pewnej odwagi. Problem w tym, że w stosunku do siebie samego. Odwagi w stosunku do wiernych zabrakło. Bo biskup jest nauczycielem, osobą, od której wymaga się więcej. I tego “więcej” zabrakło. Odbiera to bp. Jareckiemu moralne prawo do mówienia w przyszłości wiernym co i jak. Zaiste mało komfortowa sytuacja w przypadku biskupa.
Dwa lata temu hanowerski patrol policyjny zatrzymał bp Margot Käßmann – ówczesną biskup Hanoweru i przewodniczącą Rady Ewangelickiego Kościoła w Niemczech (EKD) – gdy ta służbowym samochodem przejechała przez skrzyżowanie na czerwonym świetle. Badania laboratoryjne wykazały, że we krwi miała 1,54 promila alkoholu. I choć nie spowodowała wypadku, choć władze EKD wyraziły w stosunku do niej votum zaufania, biskup złożyła obydwa sprawowane przez siebie urzędy. W oświadczeniu napisała: “Nie chcę patrzeć na mój zniszczony autorytet biskupa Hanoweru i przewodniczącej Rady Ewangelickiego Kościoła w Niemczech. Trzeba go posiadać, aby w wolności stawiać czoła wyzwaniom etycznym i politycznym, a także aby wydawać osąd. Krytyczne słowa, jak te z kazania, w którym stwierdziłam, że w ››w Afganistanie nic nie idzie dobrze‹‹ mogą być wypowiedziane jedynie przez człowieka, którego autorytet nie ma granic”. Amen!
Piotr Kalinowski
Fot. Clock/Wikimedia Commons