Opinie

Dlaczego nie lubię świąt


Pier­wot­nie chcia­łem napi­sać kil­ka reflek­sji zaty­tu­ło­wa­nych “Dla­cze­go nie lubię Świąt Boże­go Naro­dze­nia?”, ale prze­cież nie o Boże Naro­dze­nie tutaj cho­dzi, ale o świę­ta, coraz bar­dziej sko­mer­cja­li­zo­wa­ne, wypra­ne z tre­ści, ale za to nafa­sze­ro­wa­ne komu­na­ła­mi, idyl­lą sfa­mi­lia­ry­zo­wa­nych oper mydla­nych oraz abso­lut­nie bez­sen­sow­nych, bo pozba­wio­nych fun­da­men­tu życzeń: “Weso­łych Świąt”. Rok w rok to samo — jak powie­dział kie­dyś o. Karl Rah­ner — tro­chę nastro­ju, trosz­kę poboż­nych i huma­ni­tar­nych fra­ze­sów, garść zdo­by­tych z tru­dem pre­zen­tów, a póź­niej […]


Pier­wot­nie chcia­łem napi­sać kil­ka reflek­sji zaty­tu­ło­wa­nych “Dla­cze­go nie lubię Świąt Boże­go Naro­dze­nia?”, ale prze­cież nie o Boże Naro­dze­nie tutaj cho­dzi, ale o świę­ta, coraz bar­dziej sko­mer­cja­li­zo­wa­ne, wypra­ne z tre­ści, ale za to nafa­sze­ro­wa­ne komu­na­ła­mi, idyl­lą sfa­mi­lia­ry­zo­wa­nych oper mydla­nych oraz abso­lut­nie bez­sen­sow­nych, bo pozba­wio­nych fun­da­men­tu życzeń: “Weso­łych Świąt”.

Rok w rok to samo — jak powie­dział kie­dyś o. Karl Rah­ner — tro­chę nastro­ju, trosz­kę poboż­nych i huma­ni­tar­nych fra­ze­sów, garść zdo­by­tych z tru­dem pre­zen­tów, a póź­niej wszyst­ko idzie po sta­re­mu. Chrze­ści­ja­nin zobo­wią­za­ny jest do sta­wia­nia opo­ru bożo­na­ro­dze­nio­we­mu zacza­ro­wa­niu.

Trud­no jest mi się do tego przy­znać, ale napraw­dę nie lubię świąt, szcze­gól­nie tych przy­pa­da­ją­cych na Naro­dze­nie Pań­skie. Nie cho­dzi mi tyl­ko o iry­ta­cję komer­cja­li­za­cją, tudzież kon­su­menc­kim pędem, ale o swo­bo­dę, lek­kość i oczy­wi­stość, z jaki­mi obcho­dzi się świę­ta BOŻEGO Naro­dze­nia, a raczej świę­ta Bez­boż­ne­go Naro­dze­nia, w któ­rych dużo sły­szy­my o zdro­wiu, spo­ko­ju i poko­ju na świe­cie, rodzin­nej atmos­fe­rze, bli­żej nie­okre­ślo­nej miło­ści i jesz­cze bar­dziej enig­ma­tycz­nej rado­ści. Trud­no mówić o świę­tach Boże­go Naro­dze­nia w sytu­acji, w któ­rej ów Boży “ele­ment” wypę­dzo­no do kościel­nych murów. Trud­no mówić o Bożych świę­tach, sko­ro już Adwent został nie tyle zde­gra­do­wa­ny, co zre­du­ko­wa­ny do sezo­nu przed­świą­tecz­nej wyprze­da­ży, i nie ozna­cza już ocze­ki­wa­nia na przyj­ście Chry­stu­sa, ale po pro­stu sym­bo­li­zu­je czte­ry tygo­dnie przed świę­ta­mi.

O ile postę­pu­ją­cy kon­sump­cjo­nizm moż­na uspra­wie­dli­wić aktu­al­ny­mi wymo­ga­mi ryn­ku, któ­ry w ten spo­sób może sku­tecz­nie chro­nić się przed wiru­sem kry­zy­su gospo­dar­cze­go, o tyle postę­pu­ją­cą obo­jęt­ność wobec praw­dzi­wych świąt Boże­go Naro­dze­nia nie potra­fię zro­zu­mieć. Draż­nią mnie kolę­dy w cen­trach han­dlo­wych o dzwo­nią­cych dzwo­necz­kach, draż­nią mnie kolę­dy o bied­nym Jezu­sku leżą­cym w sta­jen­ce, draż­ni mnie świą­tecz­ny duszek naka­zu­ją­cy być wobec wszyst­kich miłym i ser­decz­nym, BO są/zbliżają się świę­ta. Reasu­mu­jąc: draż­ni mnie – nie! – skraj­nie iry­tu­je mnie atmos­fe­ra świą­tecz­na, a więc ten ele­ment, któ­ry sta­no­wi pod­sta­wo­wy para­dyg­mat ich obcho­dze­nia tu i teraz, ‘tych naj­pięk­niej­szych świąt w całym roku’.

Tak, nie lubię świąt. Zbrzy­dły mi. Nie lubię cele­bro­wa­ne­go stre­su zwią­za­ne­go z koniecz­no­ścią zro­bie­nia tego czy tam­te­go, tudzież powie­dze­nia cze­goś, co wypa­da powie­dzieć. Nie lubię ‘świę­tych Miko­ła­jów’. Nie lubię życzeń wysy­ła­nych przez sklep wysył­ko­wy, w któ­rym zama­wia­łem kar­mę dla kotów, nie lubię jakich­kol­wiek życzeń „Weso­łych Świąt”, bo też nie o weso­łość i radość tutaj cho­dzi (radość kon­kret­nie z cze­go?), ale przede wszyst­kim i jedy­nie o Tego, któ­ry rodzi się po to, aby umrzeć i zmar­twych­wstać. Smut­ne to? Nie­zgod­ne z atmos­fe­rą i pięk­ną tra­dy­cją? Cie­płem rodzin­nym? Cho­in­ką? Trud­no. Wam, czy­ta­ją­cym te sło­wa, być może znie­sma­czo­nym, życzę prze­ży­wa­nia Naro­dze­nia Pań­skie­go przez cały rok kościel­ny.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.