Opinie

Grzech nazwać grzechem


Anty­kon­cep­cja jest grze­chem. Takie jest jasne i osta­tecz­ne sta­no­wi­sko Kościo­ła kato­lic­kie­go w kwe­stii sztucz­nych metod zapo­bie­ga­nia cią­ży. I kwe­stio­no­wa­nie tej praw­dy przez duchow­nych, teo­lo­gów, dzien­ni­ka­rzy czy świec­kich kato­li­ków nie może zmie­nić tego ele­men­tu naucza­nia Kościo­ła. Pro­test prze­ciw­ko papie­skie­mu naucza­niu w spra­wie anty­kon­cep­cji trwa od momen­tu opu­bli­ko­wa­nia przez Paw­ła VI ency­kli­ki „Huma­nae vitae”. Set­ki bisku­pów, duchow­nych, teo­lo­gów i świec­kich kato­li­ków nigdy nie zaak­cep­to­wa­ło kato­lic­kie­go naucza­nia w tej kwe­stii i otwar­cie wypo­wie­dzia­ło […]


Anty­kon­cep­cja jest grze­chem. Takie jest jasne i osta­tecz­ne sta­no­wi­sko Kościo­ła kato­lic­kie­go w kwe­stii sztucz­nych metod zapo­bie­ga­nia cią­ży. I kwe­stio­no­wa­nie tej praw­dy przez duchow­nych, teo­lo­gów, dzien­ni­ka­rzy czy świec­kich kato­li­ków nie może zmie­nić tego ele­men­tu naucza­nia Kościo­ła.

Pro­test prze­ciw­ko papie­skie­mu naucza­niu w spra­wie anty­kon­cep­cji trwa od momen­tu opu­bli­ko­wa­nia przez Paw­ła VI ency­kli­ki „Huma­nae vitae”. Set­ki bisku­pów, duchow­nych, teo­lo­gów i świec­kich kato­li­ków nigdy nie zaak­cep­to­wa­ło kato­lic­kie­go naucza­nia w tej kwe­stii i otwar­cie wypo­wie­dzia­ło posłu­szeń­stwo papie­żo­wi. A Paweł VI oba­wia­jąc się schi­zmy odpu­ścił wyeg­ze­kwo­wa­nie tego, by – przy­naj­mniej na kato­lic­kich uczel­niach – kościel­ne naucza­nie w tej kwe­stii nie było kwe­stio­no­wa­ne, ośmie­sza­ne, przed­sta­wia­ne jako pro­po­zy­cja, a nie jako auto­ry­ta­tyw­ne sta­no­wi­sko Kościo­ła. I zatru­te owo­ce tego zanie­dba­nia, któ­re­go nie uda­ło się napra­wić ani Jano­wi Paw­ło­wi II (mimo teo­lo­gicz­nej rewo­lu­cji jaką wywo­ła­ło naucza­nie Karo­la Woj­ty­ły w dzie­dzi­nie teo­lo­gii mał­żeń­stwa), ani Bene­dyk­to­wi XVI, zbie­ra­ne są do chwi­li obec­nej.

Księ­ża, bisku­pi, świec­cy teo­lo­dzy i dzien­ni­ka­rze (tak­że ci poda­ją­cy się za kato­lic­kich) od wie­lu już lat nie­mal bez ustan­ku pod­kre­śla­ją, jak bar­dzo nie zga­dza­ją się z naucza­niem “Huma­nae vitae”. Ich argu­men­ty są zawsze takie same: miło­sier­dzie wobec trud­nych wybo­rów ludz­kich, zro­zu­mie­nie dla potrzeb sek­su­al­nych oraz umoż­li­wie­nie ogra­ni­cze­nia pro­kre­acji. Uza­sad­nie­niem na rzecz zmia­ny dok­try­ny mają być tak­że bada­nia sta­ty­stycz­ne, z któ­rych wyni­ka, że kato­li­cy sto­su­ją piguł­kę czy pre­zer­wa­ty­wy. Pro­blem z tego typu argu­men­ta­cja­mi pole­ga tyl­ko na tym, że nie doty­ka­ją one meri­tum. Z fak­tu, że kato­li­cy nie rozu­mie­ją czy nie akcep­tu­ją jakie­goś frag­men­tu naucza­nia Kościo­ła nie może wyni­kać jego zmia­na. Gdy­by tak było to szyb­ko trze­ba by prze­pi­sać kate­chi­zmy na nowo i we frag­men­tach doty­czą­cych Nie­po­ka­la­ne­go Poczę­cia, zamie­ścić dogma­ty doty­czą­ce dzie­wi­cze­go macie­rzyń­stwa (obie te praw­dy wary są chy­ba naj­czę­ściej mylo­ne). Miło­sier­dzie czy zro­zu­mie­nie dla ludzi (a dokład­niej dla ich grze­chów, bo o tym mowa) tak­że nie może być powo­dem, dla któ­re­go zmie­nia się opar­tą na głę­bo­kiej biblij­nej i filo­zo­ficz­nej reflek­sji kato­lic­kiej antro­po­lo­gii. Sto­su­nek do anty­kon­cep­cji wypły­wa bowiem nie z zasad praw­nych, ale z rozu­mie­nia ludz­kiej miło­ści, któ­rej isto­tą jest odpo­wie­dzial­ność za wła­sne czy­ny, ale i peł­na pod­mio­to­wość dru­giej oso­by (męża, żony), któ­rej nie wol­no — nawet w imię szczyt­nych celów — uprzed­mio­ta­wiać.

Pro­pa­ga­to­rzy “zatru­tych owo­ców” miło­ści bez odpo­wie­dzial­no­ści powo­li docie­ra­ją rów­nież do Pol­ski. Ostat­nim przy­kła­dem takich zatru­tych owo­ców jest publi­ka­cja jezu­ity o. Jac­ka Pru­sa­ka, któ­ry w „Tygo­dni­ku Powszech­nym” pró­bu­je prze­ko­ny­wać, że kato­lic­kie sta­no­wi­sko w spra­wie anty­kon­cep­cje nie jest czymś, czym kato­li­cy powin­ni się spe­cjal­nie przej­mo­wać. Z fak­tu, że wie­lu (być może więk­szość) kato­li­ków nie sto­su­je jed­no­znacz­ne­go naucza­nia kościel­ne­go w życiu, wypro­wa­dza zaś wnio­sek, że Sto­li­ca Apo­stol­ska powin­na poważ­nie roz­wa­żyć zmia­nę swo­je­go naucza­nia, tak, by nie stwa­rzać wra­że­nia, że tyl­ko kato­li­cy wier­ni naucza­niu papie­ży są moral­ni, a inni nie. „Czy jed­nak o tej, nie­ma­łej w koń­cu gru­pie mał­żeństw moż­na mówić jak o kato­li­kach dru­giej kate­go­rii?” – „dra­ma­tycz­nie” pyta ojciec Pru­sak i odpo­wia­da, że nie, bowiem „musi ist­nieć jakieś wyj­ście z obec­ne­go impa­su”.

Jak nie­trud­no się zgad­nąć owo wyj­ście ma ozna­czać zmia­nę naucza­nia kato­lic­kie­go na akcep­to­wal­ne z punk­tu widze­nia libe­ral­ne­go świa­ta. Kościół powi­nien jak naj­szyb­ciej zre­zy­gno­wać z wła­sne­go sta­no­wi­ska, ude­rzyć się w pier­si i pokor­nie prze­pro­sić za to, że ośmie­lił się sprze­ci­wiać wol­nej eks­pre­sji sek­su­al­nej. Jeśli tego nie zro­bi oka­że się nie­roz­trop­nym, nie­dusz­pa­ste­re­skim i pozba­wio­nym miło­sier­dzia. Myśli takich ojciec Pru­sak oczy­wi­ście nie for­mu­łu­je wprost, ale… widać je w tle jego roz­wa­żań, pod­kre­śla­nia koniecz­no­ści bra­nia pod uwa­gę skom­pli­ko­wa­nych sytu­acji moral­nych, czy w pod­wa­ża­niu nie­omyl­no­ści papie­skiej, któ­ra ma być uwia­ry­gad­nia­na przez bada­nia socjo­lo­gicz­ne.

Idąc dalej tym tro­pem nale­ża­ło­by w ogó­le zre­zy­gno­wać z naucza­nia, któ­re nie odpo­wia­da wier­nym, a Magi­ste­rium Kościo­ła zastą­pić Waty­kań­skim Insty­tu­tem Bada­nia Opi­nii Publicz­nej, któ­ry jasno okre­ślał­by, któ­re z dogma­tów, prawd wia­ry czy zasad moral­nych są akcep­to­wal­ne, a któ­re nie. Ojciec Pru­sak zda­je się jed­nak zapo­mi­nać, że wspól­no­ty chrze­ści­jań­skie, tak pod­cho­dzą­ce do swo­je­go naucza­nia już ist­nie­ją. Ame­ry­kań­scy pre­zbi­te­ria­nie, kon­gre­ga­cjo­na­li­ści, meto­dy­ści, angli­ka­nie od daw­na dys­ku­tu­ją na swo­ich kon­gre­ga­cjach gene­ral­nych nad tym, z cze­go jesz­cze trze­ba zre­zy­gno­wać, by nie tra­cić wier­nych. Roz­wo­dy – nie są już pro­ble­mem od daw­na (trze­ba zresz­tą przy­znać, że przy­naj­mniej w przy­pad­ku nie­któ­rych wyznań, to wła­śnie one sta­ły się pod­sta­wą ich powsta­nia). Abor­cja – zaak­cep­to­wa­na zosta­ła w momen­cie, gdy zmie­nił się nastrój spo­łecz­ny. „Mał­żeń­stwa homo­sek­su­al­ne”, ordy­na­cja aktyw­nych homo­sek­su­ali­stów na bisku­pów czy księ­ży – też zosta­ła już (nie wszę­dzie) zaak­cep­to­wa­na. Powód nie­odmien­nie jest zaś ten sam: inne naucza­nie nie podo­ba się wier­nym…

Zyski (pozo­sta­jąc na płasz­czyź­nie czy­sto sta­ty­stycz­nej) są jed­nak wąt­pli­we. Libe­ral­ne, odpusz­cza­ją­ce swo­im wier­nym, wyzna­nia tra­cą wier­nych. Lute­ra­nie, epi­sko­pa­lia­nie, meto­dy­ści, kon­gre­ga­cjo­na­li­ści – cho­ciaż zro­bi­li już wszyst­ko, by przy­po­do­bać się wier­nym notu­ją sta­ły odpływ wier­nych. A nie­ma­ła część z byłych wier­nych kościo­łów libe­ral­nych prze­cho­dzi do wspól­not kon­ser­wa­tyw­nych, wie­le wyma­ga­ją­cych od swo­ich wier­nych. Roz­wi­ja­ją się licz­bo­wo bap­ty­ści, zie­lo­no­świąt­kow­cy, pra­wo­sław­ni i kon­ser­wa­tyw­ni, tra­dy­cyj­nie nasta­wie­ni kato­li­cy.

Dla kato­li­ka jed­nak waż­na jest jesz­cze jed­na kwe­stia. Rolą Kościo­ła jest naucza­nie, jak osią­gnąć życie wiecz­ne. Grzech jest prze­szko­dą na naszej dro­dze do Boga. Jeśli więc nie zde­fi­niu­je się jasno, co jest, a co nie jest grze­chem może się łatwo oka­zać, że – wpraw­dzie sze­ro­ką dro­gą, i bez więk­szych wyzwań – osta­tecz­nie doj­dzie się do pie­kła, a nie do nie­ba. Twar­de naucza­nie, jasne sta­no­wi­sko, choć może iry­to­wać przy­zwy­cza­jo­nych do wygod­ne­go życia współ­cze­snych, ma poma­gać w unik­nię­ciu tej okrut­nej moż­li­wo­ści. Duchow­ni, któ­rzy odma­wia­ją wier­nym (w imię spra­wia­nia im przy­jem­no­ści czy nie­na­rzu­ce­nia im trud­nych wyma­gań) jasne­go naucza­nia mogą więc przy­czy­niać się do wiecz­ne­go potę­pie­nia świec­kich. I za to będą roz­li­cza­ni na sądzie. Nie przez libe­ral­no-postę­po­we media, ale przez Boga.

:: Ekumenizm.pl: Hura­gan i pole mino­we — Huma­nae vitae ma 40 lat

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.