- 7 marca, 2016
- przeczytasz w 3 minuty
W marcowym dodatku do organu prasowego Stolicy Apostolskiej jakim jest L'Osservatore Romano ukazały się teksty optujące za wygłaszaniem kazań przez kobiety.
Kolejna mission impossible dla kobiet?
W marcowym dodatku do organu prasowego Stolicy Apostolskiej jakim jest L’Osservatore Romano ukazały się teksty optujące za wygłaszaniem kazań przez kobiety.
Sądzę, że takie teksty mają głównie na celu wysondować grunt pod ewentualne zmiany. Jak wiadomo konserwatyści już się wypowiedzieli przeciw, ale ja myślę, że część zwykłych, niedzielnych wiernych mogła się zdziwić, że to jest dopiero postulat skoro w swoich parafiach, na niedzielnych mszach mogli wcześniej posłuchać w czasie kazania świeckich — w tym kobiety.
Tak się składa, że w każdej z parafii, w której mieszkałam w dorosłym życiu zdarzyło mi się w czasie mszy niedzielnej zamiast kazania posłuchać, a to doktor Wandy Półtawskiej, a to sióstr zakonnych z Ukrainy, a to świeckich misjonarek i misjonarzy bądź osób należących do różnych ruchów religijnych. Pewnie nie były to kazania sensu stricte, ale zgodnie z Kodeksem Prawa Kanonicznego w czasie niedzieli i świąt nakazanych homilia jest obowiązkowa, a ta, jak wiadomo, zastrzeżona jest dla prezbitera lub diakona. Jeżeli więc zamiast kazania występuje z przesłaniem osoba świecka to wierni mogą jej wystąpienie potraktować jak kazanie, a sądząc z reakcji wiernych takie urozmaicenie przyjmują oni z wielkim zadowoleniem. W związku z tym oczywiście nie podam parafii, w których te przekroczenia kanoniczne miały miejsce, gdyż skoro trwają to znaczy, że żadnemu z wiernych nie przeszkadzają. Obawiam się, że te informacje mogłyby wykorzystać do utrącenia tych inicjatyw różni puryści-tradycjonaliści. Dodam, że nie są to praktyki nadmiernie częste ale powiedzmy kilka razy w roku się spotykam.
W zasadzie — zgodnie z przepisami kodeksowymi — kazanie w niedzielę powinien wygłosić prezbiter lub diakon, a osoba świecka składająca świadectwo mogłaby zostać — w zgodzie z kanonem 766 — dopuszczona do przepowiadania na sam koniec nabożeństwa albo po jego zakończeniu. Jeżeli jednak proboszczowie decydują się na przekroczenie kanonu 767 i zamiast homilii prezbitera dopuszczają świeckich sądzę, że uważają, iż takie “zastępstwo” będzie z korzyścią dla wiernych i ich samych. Bo jakby na to nie patrzeć forma homilii, która powinna nawiązywać do czytań z ewangelii trochę się może już wypaliła i zarówno wierni zazwyczaj słyszą po któryś raz to samo jak i księża czują się zapewne jakby po raz kolejny rzucali grochem ze skutkiem nie za wielkim. A wystąpienie osoby opowiadającej — czasem nieporadnie — ale o własnym doświadczeniu na pewno bardziej zainteresuje i skłoni do refleksji.
Bo powiedzmy sobie wprost — ile z tych słusznych rzeczy, jakie są mówione na kazaniach, przekłada się na postępowanie wiernych? Sama ewangelia, która jest czytana jest też czasami jak groch o ścianę, a homilia? Jak zanadto chłoszcząca to przecież nie do nas i obraźliwa, a jak łagodna to usypia. Z kazaniami jest jak ze wszystkim innym — jak się z nimi zgadzamy to słuchamy i potakujemy, jak nie — to odrzucamy. I niezależnie czy to mówi nasz proboszcz, słynny kaznodzieja, biskup, kardynał czy papież.
A teraz wyobraźmy sobie, że zamiast sporadycznie występujących świeckich ze swoim przesłaniem mamy ich systematycznie w co drugą niedzielę. Po jakim czasie staną się równie mało ekscytujący jak homilie tego samego księdza?
Nie ukrywam jednakże, że widziałabym z przyjemnością wygłaszającą kazania siostrę Małgorzatę Chmielewską. Tylko czy ta wolałaby wygłaszać kazania czy wykonywać konkretną pracę? I jak wielu wiernych słyszących siostrę Chmielewską zdecydowałoby się na większe zaangażowanie w pomoc ubogim i zmianę swojego stylu życiu? Skoro jak podobne rzeczy mówi papież Franciszek to też nie jest wszędzie mile słyszany?
Przepowiadanie — takie by trafić do wielu — to wyjątkowo trudna misja. Czy kobiety mają szansę w tej misji być bardziej skuteczne? Oczywiście, nie znaczy to, że należy z góry przekreślać inicjatywę zgłoszoną w L’Osservatore Romano.