- 9 listopada, 2015
- przeczytasz w 2 minuty
Wczoraj - 8 listopada, który był obchodzony jako Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym - wierni mogli usłyszeć list biskupów Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce. Zbierano również ofiary na wsparcie chrześcijan syryjskich.
Niedosyt po liście biskupów o prześladowaniach chrześcijan
Wczoraj — 8 listopada, który był obchodzony jako Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym — wierni mogli usłyszeć list biskupów Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce. Zbierano również ofiary na wsparcie chrześcijan syryjskich.
Sam list natomiast trudno nazwać spójnym, mocnym wsparciem dla prześladowanych (mordowanych i wypędzanych chrześcijan).
Przede wszystkim — nie dowiedzieliśmy się co się stało z chrześcijanami z Iraku i Syrii oprócz informacji, że w diecezji Mosul w Iraku nie ma już chrześcijan, a niedługo może być podobnie w diecezji Aleppo i w innych diecezjach syryjskich. Czy Ci wszyscy chrześcijanie zostali zamordowani czy może jednak jako uchodźcy przebywają w innych krajach? Może w takim razie stosowny byłby apel o przyjęcie uchodźców chrześcijan zagrożonych śmiercią? Bo z listu wynika, że solidarność z prześladowanymi sprowadzać się powinna do domagania się od innych zdecydowanej reakcji i obrony prześladowanych chrześcijan, i głośnego wypowiadania niezgody na niesprawiedliwe traktowanie prześladowanych sióstr i braci. Przy czym — można nawet odnieść wrażenie — że biskupom bardziej chodzi o dyskryminację chrześcijan w Polsce czy Europie niż o ich prześladowania łącznie z pozbawianiem życia na Bliskim Wschodzie czy Afryce.
Co prawda, dowiadujemy się z listu, że 100 tysięcy chrześcijan rocznie jest mordowanych z powodu swojej wiary, ale jednocześnie biskupi wskazują na inne formy prześladowania w postaci ośmieszania czy marginalizacji oraz profanacji miejsc kultu i cmentarzy. Wydaje mi się, że takie połączenia osłabia jednak główny wątek listu jakim powinna być fizyczna eksterminacja a nie jakieś złośliwości wobec chrześcijan. Chyba, że biskupi sądzą, że łatwiej stracić wiarę jeżeli jest się ośmieszanym i marginalizowanym niż w obliczu utraty życia. Może nawet być tak, że mają rację, niemniej stopień prześladowania jest nieporównywalny i powinno być to jasno podkreślone. A nie jest.
Jak też nie jest powiedziane co my — oprócz naciskania na instytucje rządowe, media i mówienia o prześladowaniach — możemy konkretnie zrobić dla prześladowanych. Oczywiście w minioną niedzielę dawaliśmy też datki pieniężne na pomoc syryjskim chrześcijanom. Może nie od rzeczy byłoby gdyby na którejś kolejnej mszy odczytano ile wczoraj zebrano pieniędzy i na jaką konkretną pomoc zostały przeznaczone. Mnie osobiście zachęciłoby to do większej niż zazwyczaj hojności. Myślę też, że prześladowani którym grozi śmierć pewnie jeszcze bardziej utwierdzą się w wierze gdy otrzymają konkretną pomoc od współwyznawców np. zapewnienie bezpiecznego miejsca do życia niż gdy będą ginąć wątpiąc w opiekę Boską i solidarność współwyznawców. Prześladowania chrześcijan na Bliskim Wschodzie i w Afryce są konkretne. Jednak odpowiedź jak ich współwyznawcy w Polsce powinni pomóc — już nie.
Ekumenizm.pl: Ekumeniczny apel