Opinie

Odpuścić katechezę


Zna­jo­ma ośmio­kla­sist­ka z prak­ty­ku­ją­cej rodzi­ny kaza­ła rodzi­com wypi­sać się z lek­cji reli­gii w szko­le. Jej zda­niem nic nie wno­szą, a zabie­ra­ją czas któ­ry — przy­tło­czo­na inny­mi szkol­ny­mi obo­wiąz­ka­mi — może prze­zna­czyć na naukę lub wypo­czy­nek. W jej kla­sie (dwu­ję­zycz­nej) na kate­che­zę uczęsz­cza tyl­ko czwo­ro uczniów. To nie ewe­ne­ment, bo w tym tygo­dniu moż­na było prze­czy­tać, że to samo doty­czy uczniów w łódz­kich szko­łach, w któ­rych tyl­ko w tym roku z lek­cji reli­gii mia­ła zre­zy­gno­wać aż poło­wa uczęsz­cza­ją­cych.


Para­dok­sal­nie w tym roku odbył się synod o mło­dzie­ży, a rzecz­nik kurii łódz­kiej skłon­ny był dopa­try­wać się rezy­gna­cji z reli­gii w tym, że lek­cje są na począt­ku i koń­cu pla­nu lek­cji, co powo­du­je, że mogą być postrze­ga­ne jako mniej waż­ne. Wyglą­da jed­nak na to, że są dwa głów­ne czyn­ni­ki, któ­re powo­du­ją, że mło­dzież i dzie­ci nie chcą uczęsz­czać na lek­cje reli­gii. Po pierw­sze — prze­cią­że­nie (zna­jo­ma ośmio­kla­sist­ka z lek­cja­mi reli­gii spę­dza­ła­by w szko­le 41 godzin tygo­dnio­wo) a po dru­gie — nuda i brak dostrze­ga­nia pożyt­ku z lek­cji.

Zapew­ne nie wszy­scy pamię­ta­ją, ale przy­zna­ję się, że kil­ka lat temu uwa­ża­łam, że lek­cje reli­gii w szko­łach są po to, by móc zro­zu­mieć swo­je dzie­dzic­two kul­tu­ro­we i reli­gij­ne. Wów­czas kate­che­za w szko­łach nie wyda­wa­ła mi się złym pomy­słem.

Wyglą­da jed­nak na to, że lek­cje reli­gii nie tyl­ko nie uczą pogłe­bio­ne­go spoj­rze­nia na wia­rę i roz­wi­ja­nia zain­te­re­so­wań sfe­rą ducho­wą, ale trak­to­wa­ne są jako zabie­ra­ją­ca czas nud­na piła. Gdy­bym prze­czy­ta­ła dane doty­czą­ce rezy­gna­cji bez oso­bi­stej zna­jo­mo­ści z rodzi­ną ośmio­kla­sist­ki, mogła­bym posta­wić tezę, że rezy­gnu­ją ucznio­wie z nie­prak­ty­ku­ją­cych, obo­jęt­nych rodzin. Jed­nak rodzi­ce “mojej” ośmio­kla­sist­ki pozna­li się w dusz­pa­ster­stwie aka­de­mic­kim, do tej pory zwią­za­ni są z Kościo­łem nie tyl­ko jako wier­ni uczęsz­cza­ją­cy regu­lar­nie ma msze, podob­nie zresz­tą jak jej star­sze rodzeń­stwo. Ona nadal uczest­ni­czy w prak­ty­kach reli­gij­nych, a jed­nak lek­cje reli­gii w szko­le trak­tu­je jako zaj­mu­ją­ce czas i nic nie dają­ce obcią­że­nie. Wyglą­da na to, że dys­ku­sje doro­słych na temat tego czy lek­cje reli­gii powin­ny być w szko­le i jak powin­ny wyglą­dać, stra­ci­ły zna­cze­nie, bo mło­dzież wzię­ła spra­wy w swo­je ręce i prze­sta­je cho­dzić. I nie­ste­ty, oba­wiam się, że w tej sytu­acji żad­ne zmia­ny w har­mo­no­gra­mie, pro­gra­mach już nie pomo­gą. Zosta­ną ci, któ­rym rodzi­ce sta­now­czo każą uczęsz­czać, ale czy będzie to dla nich korzyść — śmiem wąt­pić.

Co się może wyda­rzyć dalej? Naj­gor­szy sce­na­riusz: mło­dzież, któ­ra prze­sta­ła uczęsz­czać na reli­gię potrak­tu­je się jako odstęp­ców, co skut­ko­wać będzie odmo­wą np. przy­stą­pie­nia do bierz­mo­wa­nia. Jako że nie wąt­pię, iż zapew­nio­ne mamy uczęsz­cza­nie na reli­gię dzie­ci przed­pierw­szo­ko­mu­nij­nych (przy­naj­mniej jesz­cze przez kil­ka lat) kolej­ny zły sce­na­riusz, jaki sobie wyobra­żam, to poło­że­nie naci­sku na jesz­cze moc­niej­sze wdro­że­nie tych uczniów w kate­che­zę i prak­ty­ki reli­gij­ne, co poskut­ku­je nie­wąt­pli­wie kolej­ny­mi (więk­szy­mi i wcze­śniej­szy­mi) odej­ścia­mi. Wyda­je mi się, że w tej sytu­acji naj­lep­sze, co moż­na zro­bić to po pro­stu odpu­ścić. Gdy przy­po­mi­nam sobie moje dzie­ciń­stwo — za wyjąt­kiem obry­cia się kate­chi­zmu w pyta­niach i odpo­wie­dziach przed I Komu­nią — nikt ode mnie nicze­go nie wyma­gał (nawet regu­lar­ne­go uczęsz­cza­nia na nie­dziel­na mszę, nie wspo­mi­na­jąc o rora­tach, reko­lek­cjach, nabo­żeń­stwach majo­wych i różań­co­wych). Lek­cje reli­gii mie­li­śmy z rzad­ka (jeden ksiądz pro­boszcz, któ­ry na doda­tek musiał doje­chać do wyna­ję­te­go pomiesz­cze­nia), bierz­mo­wa­nie otrzy­ma­łam jako szó­sto­kla­sist­ka z oka­zji częst­szej niż zazwy­czaj (zmia­na pro­bosz­cza) wizy­ty bisku­pa i gdy­by nie zdję­cie i zapis na świa­dec­twie chrztu to wąt­pię czy bym pamię­ta­ła to wyda­rze­nie. A jed­nak przy­na­leż­ność do Kościo­ła czu­ło się jakoś rado­śnie, a mimo (lub też dla­te­go) uczęsz­cza­nia do komu­ni­stycz­nej szko­ły wie­dza o kul­tu­ro­wej przy­na­leż­no­ści do chrze­ści­jań­skiej tra­dy­cji była we mnie moc­no ugrun­to­wa­na.

Odpu­ść­my. Zamiast wdra­ża­nia dzie­ci i wpa­ja­nia im zasad, któ­re zapo­mną natych­miast po wyj­ściu z lek­cji (jeże­li w ogó­le coś do nich dotrze) bądź­my rado­śni i miło­sier­ni, syp­my pozbie­ra­ny­mi płat­ka­mi róż, śpie­waj­my (o ile kto potra­fi) psal­my i cho­ra­ły, wspie­raj­my arty­stów i jeśli ktoś chce to się dołą­czy. Przy­naj­mniej niko­go nie znie­chę­ci­my.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.