Papież nie może być anglikaninem, ani Küngiem!
- 18 lipca, 2008
- przeczytasz w 3 minuty
Papież staje się coraz bardziej konserwatywny. Papież nie rozumie Reformacji. Papież koncentruje się na utwardzaniu tożsamości katolickiej. Papież nie słucha ks. Hansa Künga – tak w skrócie można podsumować zarzuty red. Adama Szostkiewicza, który w najnowszym numerze tygodnika “Polityka” (29/2008) opisał pontyfikat Benedykta XVI w przeddzień “pobożnych i radosnych scen” podczas Światowych Dni Młodzieży w Sydney.
Tekst “Nowe szaty papieża” wpisuje się w pewien ciąg stereotypowego postrzegania nie tyle pontyfikatu, co osoby Benedykta XVI. Lektura uświadamia, że największym przewinieniem obecnego biskupa Rzymu jest to, że jest katolikiem, lub przynajmniej nie wsłuchuje się z pietyzmem w głos ławki mędrców, na początku i końcu której siedzi Hans Küng, nierozpoznany mesjasz Kościoła rzymskokatolickiego po Soborze Watykańskim II.
Red. Szostkiewicz zdaje się mieć pretensje do Benedykta XVI, że ten, jadąc do Sydney, zmarnował szansę zademonstrowania, że dialog rzymskokatolicko-anglikański ma się dobrze. Otóż na oficjalnej płaszczyźnie nie ma się aż tak dobrze, co wynika, mówiąc najkrócej, z innej optyki eklezjalnej anglikanów i rzymskich katolików. Pokazują to ostatnie wydarzenia.
Najwidoczniej nieistotne jest to, że Benedykt XVI jedzie do Australii nie na spotkanie ekumeniczne, ale Światowe Dni Młodzieży, podobnie jak większego znaczenia nie ma okoliczność, że Wspólnota Anglikańska skoncentrowana jest obecnie na odbywającej się co 10 lat Konferencji Lambeth. Benedykt XVI, któremu, jak przekonuje red. Szostkiewicz, nie zależy zbytnio na kontaktach z Canterbury, wydelegował trzech znaczących kardynałów (!) na spotkanie biskupów anglikańskich z całego świata. To pierwsza taka decyzja w historii Kościoła rzymskiego od czasów Reformacji. Bez znaczenia wydaje się również fakt, że Benedykt XVI wysłał do abpa Canterbury Rowana Williamsa list, w którym wyraża nadzieję, że w procesie poszukiwania, konsolidowania tożsamości światowego anglikanizmu, wspólnota ta znajdzie takie rozwiązanie, które pozwoli jej zachować jedność pod Słowem Bożym.
Tekst w “Polityce” powtarza również stary zarzut dotyczący braku zgody na wyświęcanie kobiet tak, jakby stanowisko papieża było jego prywatnym widzimisię. Błąd papieża wydaje się zatem polegać na tym, że po prostu nie jest anglikaninem. Inną kwestią, dość kuriozalną, biorąc pod uwagę rozumienie prymatu Piotrowego w Kościele rzymskokatolickim, jest rozżalenie red. Szostkiewicza, dotyczące tego, że papież utwierdza tożsamość katolicką – czy chodzi o umacnianie katolików w wierze? Przypominanie o fundamentach wiary chrześcijańskiej i jej rzymskokatolickim profilu? Jeśli jest to rzeczywiście zarzut, to Benedykt XVI powinien spać spokojnie. Po prostu robi to, co do niego należy. Ex officio.
Publicysta “Polityki” wymienia również listę liturgicznych uwag pod adresem Benedykta – niepokojący jest powrót starej mszy, a także stare szaty sygnalizują bliżej niezidentyfikowane zagrożenie tudzież próżność Bawarczyka. Ponadto papież ma “nie rozumieć Reformacji” – cóż, nie wiem czy kiedykolwiek na tronie papieskim zasiadał człowiek, który bardziej rozumie duchowość i teologię Kościołów wyodrębnionych z XVI-wiecznej Reformacji niż papież Benedykt. Dowodzi tego imponująca bibliografia Josepha Ratzingera i słowa najważniejszych reprezentantów Kościołów ewangelickich.
Jednak nie liturgia, nie kontakty z anglikanizmem, ani też puszczanie oka do katolickich tradycjonalistów wydaje się być największym przewinieniem papieża. Problemem, który od dekad obwożony jest po spotkaniach świeckich katolików i chętnie podchwycanym przez media jest ks. Hans Küng, były teolog katolicki i obecnie gorliwy orędownik hiper-dialogu międzyreligijnego, któremu odebrano prawo do nauczania teologii. Szostkiewicz powołuje się na opinię Künga przedstawioną w wywiadzie dla centro-lewicowego dziennika “Süddeutsche Zeitung”. Küng, niegdyś kolega Ratzingera (trudno tutaj mówić o przyjaźni), który już w trakcie Soboru opowiedział się za daleko idącymi reformami w przeciwieństwie do zachowawczego Josepha Ratzingera, piętnuje papieża za kontakty z lefebrystami, stosunek do celibatu oraz za obchodzenie 81. urodzin z prezydentem Georgem W. Bushem, a nie Barackiem Obamą.
Szkoda, że tekst red. Szostkiewicza, składający się praktycznie z zarysu konfliktu w łonie anglikanizmu oraz znanej już całemu światu mantry Künga, ignoruje to, co rzeczywiście do powiedzenia ma Benedykt XVI. Ratzingerowi zarzucić można nie jedno, ale sugerowanie mu braku otwartości, zrozumienia, chęci do dialogu jest po prostu ogromnym nadużyciem, nawet jeśli poruszamy się w ramach publicystyki.