Papież wyjaśnia czy zarzuca?
- 12 marca, 2009
- przeczytasz w 3 minuty
Kościelnym tematem numer jeden ostatnich dwóch dni jest list papieża Benedykta XVI do biskupów, w którym wyjaśnia on motywy, jakimi kierował się zdejmując ekskomunikę z czterech biskupów Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X oraz odnosi się do burzy, jaka po tej decyzji się rozpętała. Burzy, która wybuchła po upowszechnieniu poglądów niektórych członków Bractwa oraz pytań o aktualny status Bractwa w Kościele. Komentatorzy mediów nie związanych z Kościołem zwracają uwagę przede wszystkim na to, […]
Kościelnym tematem numer jeden ostatnich dwóch dni jest list papieża Benedykta XVI do biskupów, w którym wyjaśnia on motywy, jakimi kierował się zdejmując ekskomunikę z czterech biskupów Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X oraz odnosi się do burzy, jaka po tej decyzji się rozpętała. Burzy, która wybuchła po upowszechnieniu poglądów niektórych członków Bractwa oraz pytań o aktualny status Bractwa w Kościele.
Komentatorzy mediów nie związanych z Kościołem zwracają uwagę przede wszystkim na to, że w liście papież przyznaje się do dwóch popełnionych w tej sprawie błędów, czyli niedostatecznego rozeznania poglądów zwierzchników Bractwa (co było łatwe w dobie internetu) oraz braku wyjaśnienia powodów zniesienia ekskomuniki i statusu Bractwa w Kościele. Z kolei komentatorzy mediów kościelnych więcej uwagi poświęcają wyrażonemu w liście rozgoryczeniu papieża, że jego gest nie tylko nie został przyjęty ze zrozumieniem przez wszystkich wiernych i kler, ale spotkał się z falą krytyki — również wśród znaczącej części biskupów.
A przecież to właśnie popełnione błędy w sprawie biskupów lefebrystów stały się powodem krytyki decyzji papieskiej. Gdyby jasno wyjaśniono motywy cofnięcia ekskomuniki w momencie ogłoszenia tej decyzji, nie potrzebne byłyby dzisiejsze wyjaśnienia. Gdyby urzędnicy watykańscy solidniej przyłożyli się do pracy i pozbierali informacje o poglądach zwierzchników Bractwa, można byłoby uprzedzić krytykę przez jasne wyrażenie stanowiska Watykanu w tej kwestii.
W tej sytuacji wyjątkowo niesprawiedliwy jawi się zarzut papieża, jakoby niektóre środowiska kościelne pozwalają sobie na zaślepiającą nienawiść wobec wszystkich osób i środowisk związanych z Bractwem. To nie kwestia nienawiści, ale logiki każe pytać, jak można w jednym Kościele być z ludźmi, którzy kwestionują ważność święceń dokonanych nie według rytu sprzed 1962 roku a nawet ważność mszy, w której uczestniczą wierni, bo odbywa się nie po łacinie i twarzą do wiernych. To nie zwykli wierni, księża czy biskupi obrazili się na soborowe dekrety, na zmiany w liturgii (które również mogły się im przecież nie podobać), na społeczną naukę Kościoła, na niektóre kanonizacje. Za to, że są w Kościele nawet wtedy, kiedy ten Kościół kładzie nacisk na inne rzeczy niż w wieku XIX-tym, od zwolenników arcybiskupa Lefebvre otrzymują etykietkę modernistów. Czy w takiej sytuacji można się domagać wyjaśnień czy się jest katolikiem czy modernistą, skoro papież rehabilituje osoby, które wiernych spoza kręgu Bractwa traktują jak heretyków?
Jeżeli to nienawiść każe się pytać o wyjaśnienie, jaki jest status stowarzyszenia, które odrzuca niewygodne dla siebie nauczanie Kościoła, to papież nie powinien ustąpić tejże nienawiści i przyznawać, że Kościół i Bractwo różnią kwestie doktrynalne a nie tylko dyscyplinarne. Bo skoro różnią, to wierni mają prawo pytać, jaką doktrynę należy wyznawać. A nie usłyszeliśmy tego 21 stycznia.