- 31 sierpnia, 2015
- przeczytasz w 2 minuty
Śmierć byłego nuncjusza na Dominikanie, na którym ciążyły zarzuty o seksualne wykorzystanie nieletnich oraz posiadanie pornografii dziecięcej, zamyka co prawda proces przeciwko niemu, ale nie powinna zamknąć sprawy.
Śmierć byłego nuncjusza nie powinna zamknąć sprawy
Śmierć byłego nuncjusza na Dominikanie, na którym ciążyły zarzuty o seksualne wykorzystanie nieletnich oraz posiadanie pornografii dziecięcej, zamyka co prawda proces przeciwko niemu, ale nie powinna zamknąć sprawy.
I pomimo, że oskarżony nie może odpowiadać przed sądem to jednak nadal pozostały ofiary, którym należy się zadośćuczynienie za popełnione przez niego czyny. Zwłaszcza, że nie zostało wyjaśnione, czy Stolica Apostolska, którą arcybiskup Wesołowski reprezentował, nie zaniedbała kontroli nad swoim przedstawicielem.
Nie mam wątpliwości, że na wiadomość o śmierci byłego nuncjusza Józefa Wesołowskiego wielu hierarchów, a nawet wielu katolików zareagowało westchnieniem ulgi. Czarna owca umarła, proces się nie odbędzie, już nikt nie będzie się dopytywał dlaczego się nie odbywa, gdyby oskarżony żył, a po pewnym czasie pójdzie w zapomnienie, od czasu do czasu przypominany jedynie przez “wrogów” Kościoła. Co więcej, ponieważ sąd nie orzekł o winie, zawsze co niektórzy najbardziej zagorzali obrońcy będą mogli ją kwestionować twierdząc, że arcybiskup padł ofiarą nagonki i fałszywych pomówień. Dlatego ważne jest zakończenie tej sprawy tak by zadośćuczynić choćby w części ofiarom i wyjaśnić okoliczności tak, by w przyszłości nie doszło do podobnych, długo tolerowanych przestępstw.
Każdy człowiek odpowiada za swoje czyny i nikt z nas nie potrafi przejrzeć myśli drugiego. Jednak w tej sprawie ważne jest też to czy postępki byłego arcybiskupa były zgłaszane wcześniej i jak szybko doszło do reakcji przełożonych czy odpowiedzialnych na te zgłoszenia. Bo jeśli było tak, że ktoś lekceważył doniesienia to nie tylko powinien ponieść karę ale należy się przyjrzeć i zmienić procedurę postępowania. Czy ujawnienie opinii publicznej takich faktów przyniosłoby szkodę czy pożytek? W mojej opinii pożytek. bo przyznanie się do popełnionych grzechów (a zaniedbanie też jest grzechem), szczera skrucha i zadośćuczynienie to to czego Kościół wymaga od wiernych. Skoro dobre jest to dla “szeregowego” wiernego dlaczego ma nie dotyczyć hierarchy Kościoła czy też całej “instytucji” — złożonej wszak z ludzi? Brak takich informacji powoduje, że trudno uwierzyć zapewnieniom, że w przyszłości sprawy takie jak byłego nuncjusza z Dominikany nie będą kładły się głębokim cieniem na Kościele i jego wiarygodności.