Sprawa polskiego arcybiskupa i nuncjusza Watykanu
- 5 września, 2013
- przeczytasz w 2 minuty
Rzecznik Stolicy Apostolskiej ksiądz Federico Lombardi potwierdził, że Watykan wezwał w sprawie wyjaśnień nuncjusza akredytowanego przy Republice Dominikany w celu wyjaśnienia wysuwanych wobec niego oskarżeń o seksualne molestowanie nieletnich. Arcybiskup Wesołowski był nuncjuszem w Dominikanie prawie sześć lat. W ostatnim czasie pojawiały się w dominikańskiej prasie sugestie, że arcybiskup może być pedofilem. Informacje do Watykanu miał przekazać prymas Dominikany (nawiasem mówiąc będący w konflikcie […]
Rzecznik Stolicy Apostolskiej ksiądz Federico
Lombardi potwierdził, że Watykan wezwał w sprawie wyjaśnień nuncjusza akredytowanego
przy Republice Dominikany w celu wyjaśnienia wysuwanych wobec niego oskarżeń o
seksualne molestowanie nieletnich.
Arcybiskup Wesołowski był nuncjuszem w Dominikanie prawie sześć lat. W ostatnim czasie pojawiały się w dominikańskiej prasie sugestie, że arcybiskup może być pedofilem. Informacje do Watykanu miał przekazać prymas Dominikany (nawiasem mówiąc będący w konflikcie z arcybiskupem). Wobec nuncjusza zostało wszczęte postępowanie kanoniczne, natomiast na Dominikanie bronił go immunitet dyplomatyczny.
Oskarżenia pod adresem wysokiej rangi hierarchy Kościoła katolickiego o tak
ohydne zachowania martwią każdego katolika. Jednocześnie cieszyć może właściwa
reakcja ze strony przełożonych. Po latach nieprzyjmowania do wiadomości
możliwości popełniania przez osoby wyświęcone przestępstw seksualnych (w tym
wobec dzieci) przypadek arcybiskupa nastraja optymistycznie. I miejmy nadzieję,
że zostanie wyjaśniony do końca. Jednak reakcja dużej części komentatorów
powoduje, że zaczynam rozumieć niechęć do ogłaszania informacji o czarnych
owcach w Kościele w przeszłości czy wręcz zaprzeczanie istnieniu takowych.
Przynależność do jakiejkolwiek religii, pozycja społeczna czy usytuowanie w hierarchii nie gwarantowało i nie gwarantuje, że się jest osobą moralnie nieskazitelną. Są osoby, które potrafią doskonale ukrywać swoją prawdziwą, złą naturę i nikt (nawet papież) nie ma daru demaskacji. Rzucenie się na ujawniony przypadek arcybiskupa jako kolejny dowód rzekomej zgnilizny kleru katolickiego jest nieuprawnionym budowaniem fałszywego obrazu Kościoła i religii. W wielu
komentarzach (w tym niestety i księdza Wojciecha Lemańskiego) pobrzmiewa z kolei
satysfakcja z tego, że informacja o oskarżeniach o pedofilię dotyka właśnie
hierarchę pochodzącego z Polski. Tak jakby miało to być dowodem na to, że
wszyscy polscy biskupi są moralnie skompromitowani.
Wydaje mi się jednak, że jeżeli naprawdę zależy nam na dobru Kościoła to raczej powinno się wskazywać pozytywy tej sprawy (czyli właściwą reakcję przełożonych) niż z satysfakcją kłuć w oczy biskupów zachowaniami ich kolegi — od lat właściwie z polskim episkopatem — oprócz pochodzenia — nie mającym wiele wspólnego. Jeżeli będziemy jednak poszczególne przypadki rzutować na obraz całości nie dziwmy się niechęci do ich ujawniania a nawet zaprzeczania wbrew faktom.