- 19 lutego, 2012
- przeczytasz w 4 minuty
W Środę Popielcową nazywaną również w ewangelickim kalendarzu liturgicznym polscy luteranie i reformowani podpiszą w Warszawie porozumienie o pogłębieniu współpracy. De facto dotyczy ona udzielenia reformowanym nie posiadającym własnych parafii w danym mieście...
Rzecz o luterańsko-reformowanym porozumieniu
W Środę Popielcową nazywaną również w ewangelickim kalendarzu liturgicznym polscy luteranie i reformowani podpiszą w Warszawie porozumienie o pogłębieniu współpracy. De facto dotyczy ona udzielenia reformowanym nie posiadającym własnych parafii w danym mieście, a korzystających z opieki duszpasterskiej luteranów, tych samych praw i obowiązków, jakie posiadają wierni Kościoła ewangelicko-augsburskiego.
Porozumienie nie wszystkim się podoba, gdyż pod szyldem obrony luterańskiej tożsamości wyznaniowej pojawiła się inicjatywa, której celem jest zbojkotowanie nabożeństwa i straszenie ludzi widmem luterańsko-reformowanego uniatyzmu.
Na początku kilka wyjaśnień osobistych. Nie jestem ani nie byłem zwolennikiem Kościoła ewangelicko-unijnego. W mojej ocenie jest to administracyjna hybryda, której nijaki profil teologiczny bardziej przysłużyłby się rozmydleniu, aniżeli wzmocnieniu ewangelickiej tożsamości – zarówno tej reformowanej, jak i luterańskiej. Co więcej, unia de facto narzucona w XVIII wieku przez pruskie władze nie była osiągnięciem historycznego konsensusu teologicznego, a siłowym zamknięciem dyskusji przy pomocy biurokratycznych i militarnych narzędzi.
Dodatkowo utworzenie unii przyczyniło się do znacznego zubożenia katolickiego (powszechnego) ducha w Kościele ewangelickim – począwszy od liturgii, a na refleksji eklezjologicznej skończywszy. Do dziś w wielu kręgach ewangelickich pokutuje eklezjologia własnego podwórka, przy której nawet skrajny kongregacjonalizm wydaje się okazałą teologią communio. Pominę już fakt, że utopienie wielobarwnej i dynamicznej teologii w kociołku siermiężnego protestantyzmu odebrało reformacyjnemu przesłaniu powiew świeżości, zamykając go w okowach teologii na usługach taniej apologetyki i pruskiej polityki wyznaniowej. Na szczęście, wiele wskazuje na to, że ani polscy luteranie, ani tym polscy reformowani nie palą się do reanimacji unijnego eksperymentu — jedni i drudzy blisko ze sobą współpracując, starają się — na ile mogą i potrafią — pielęgnować swoją tożsamość w duchu ekumenicznej otwartości.
W Polsce losy luteranów i reformowanych to historia pokojowej koegzystencji oraz wielkich ekumenicznych gestów zanim jeszcze uformował się salonowo-urzędowy ekumenizm. I tak pięknym świadectwem chrześcijańskiej otwartości było użyczenie przez siostry i braci reformowanych w Warszawie swojego kościoła na nabożeństwa warszawskim luteranom, kiedy po hitlerowskich bombardowaniach z monumentalnego kościoła Świętej Trójcy ostały się tylko ściany zewnętrzne. Takich przykładów wzajemnej, bezinteresownej pomocy było wiele i to w różnych częściach Polski. Dziś Kościół ewangelicko-reformowany jest bardzo małym Kościołem z zaledwie 2 tys. wiernych (niektórzy sądzą, że jest ich jeszcze mniej). W Środę Popielcową w kościele Świętej Trójcy w Warszawie, który odbudowano po II wojnie światowej i to nie bez pomocy reformowanych, zwierzchnicy obydwu Kościołów mają podpisać Porozumienie, bowiem zgodzili się co do tego, że zrozumiałe i słuszne jest to, aby reformowani korzystający z opieki duszpasterskiej luterańskich parafii, mieli te same prawa i obowiązki wobec parafii, w której byli ochrzczeni czy konfirmowani, co ich ekumeniczni współwyznawcy z Kościoła ewangelicko-augsburskiego.
Rozumiem, że umowa to bardziej symbol niż przejaw wielkiej polityki kościelnej, zważając na nikłą liczbę reformowanych w luterańskich parafiach. Rozumiem, że można mieć pytania i wątpliwości, od których sam nie byłem wolny, czy to, aby nie jest próba wprowadzenia tylnymi drzwiami ewangelicko-unijnego projektu. Niemniej porozumienie, jak sama nazwa wskazuje, nie jest deklaracją, ustanowieniem nowego organizmu kościelnego, ani wyprzedażą tożsamości, ale porozumieniem, ugodą wynikającą z wzajemnego zrozumienia potrzeb innych chrześcijan. I znów, rozumiem, że każdy owo porozumienie może interpretować jak chce, ale zupełnie nie rozumiem tchórzliwych i na wskroś sekciarskich akcyjek internetowych tudzież ulotkowych, pseudo-wysokościelnych ekspiacji, które przeciążone lękami i nadgorliwością nawołują do bojkotu Służby Bożej w Dzień Pokuty i Modlitwy.
Jak na razie portal gromadzący bliżej nieokreśloną grupę ‘staroluteranów’ o bliżej nieokreślonym dookreśliniku ‘konfesyjnych luteranów’ dystansuje się — i dobrze — od zakulisowych działań bezimiennych, lansując jednocześnie egzotyczne sojusze. Mam nadzieję, że wszystkim nam – ewangelikom różnych wyznań – wystarczy pokory, aby nie tylko podczas nabożeństw w Środę Popielcową, ale i na co dzień odkrywać to, co dla naszych Kościołów stanowi niezaprzeczalny fundament.
Dariusz Bruncz
+++
Na zdjęciu fragment kościoła ewangelicko-augsburskiego Świętej Trójcy w Warszawie, w którym 22 lutego br. o godz. 18:00 odbędzie się nabożeństwo z Wieczerzą Pańską. Kazanie wygłosi ks. bp Marek Izdebski z Kościoła Ewangelicko-Reformowanego, a liturgię komunijną wg porządku Kościoła luterańskiego poprowadzi ks. bp Jerzy Samiec, Biskup Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego. Ciekawostką jest to, że w trakcie liturgii zmówiona zostanie modlitwa pojednania, którą 7 lutego br. w Opactwie Westminsterskiej wypowiedzieli przedstawiciele Kościoła Anglii oraz Zjednoczonego Kościoła Reformowanego.