- 18 maja, 2020
- przeczytasz w 7 minut
W Polsce kult Jana Pawła II był silny jeszcze za jego życia – kiedyś, jak i teraz trudno znaleźć zróżnicowaną refleksję i w sumie nie do końca wiadomo, czy to polski sposób świętowania czy określony typ kościelnego myślenia. Twitter zalały hasztagi przypominaj...
Jan Paweł II z ograniczoną odpowiedzialnością
W Polsce kult Jana Pawła II był silny jeszcze za jego życia – kiedyś, jak i teraz trudno znaleźć zróżnicowaną refleksję i w sumie nie do końca wiadomo, czy to polski sposób świętowania czy określony typ kościelnego myślenia. Twitter zalały hasztagi przypominające dziedzictwo papieża w kontekście 100. rocznicy jego urodzin. Szczególną popularnością cieszył się hasztag zainicjowany przez KEP #JohnPaul2Thankyou, pod którym ludzie i instytucje wyrażają swoją wdzięczność, przywiązanie i pamięć.
Nie ma w tym nic dziwnego, że Polacy wspominają Jana Pawła II w sposób szczególnie intensywnie – to w zupełności naturalne, bo chyba ktoś absolutnie uprzedzony utrzymywałby, że Karol Wojtyła nie ma znaczenia dla najnowszej historii Polski. Nawet jeśli niechętnie chce się sięgać po majestatyczne kwantyfikatory typu „wielki”, „największy” Polak etc., to nie ulega wątpliwości, że Jan Paweł II odegrał niebotyczną rolę w dziejach Polski, historii lokalnego Kościoła rzymskokatolickiego, globalnego i – co jest niezwykle ważne – miał swój istotny wkład w przemiany polityczne na świecie.
Wszystkie te aspekty różnie są oceniane w zależności od perspektywy, posiadanej wiedzy i oczekiwań. Jest to najzupełniej naturalne, choć akurat w Polsce trudne czy wręcz niebezpieczne, gdyż właśnie u nas zastrzeżenia pod adresem Jana Pawła II wypowiadane są półszeptem, a jeśli głośno czy w formie krzyku, to przez tych, dla których papież Wojtyła jest personifikacją wszystkich złych przywar Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce. Takie ujęcie nie jest jednak uczciwie.
Nie będę pisać o wkładzie Jana Pawła II w światowy ruch ekumeniczny – w kwartalniku Jednota, którego nowy numer ukaże się w czerwcu, opublikowany będzie artykuł na ten temat i nie chciałbym spoilować własnego tekstu. Nadmienię jedynie — zachęcając do lektury — że jakkolwiek doceniam inicjatywy ekumeniczne Jana Pawła II, to jednak daleki jestem od określenia tego pontyfikatu mianem ekumenicznego przełomu.
Mniejszości o JP2
Myślę, że ciekawsze będzie napisanie kilku zdań, jak ten pontyfikat postrzegany jest przez polskie środowiska mniejszościowe. Oczywiście, jest to spojrzenie zupełnie subiektywne i nie roszczące sobie tytułu do jakiejś całościowej perspektywy. Opieram się na własnych obserwacjach i rozmowach z chrześcijanami różnych wyznań, z którymi dawniej i ostatnio miałem okazję rozmawiać o Janie Pawle II.
To, co się rzuca w oczy to z pewnością ogromna rezerwa wobec papieża Wojtyły – nie chodzi bynajmniej o wrogość, ale właśnie dystans, wynikający z podejrzliwości, z pewnością też antyrzymskiego resentymentu, bo o ile proekumeniczne inicjatywy i gesty papieża wywoływały aprobatę, o tyle zupełnie lub prawie w ogóle papieski ‘duch’ nie miał przełożenia na polską rzeczywistość ekumeniczną. Nie mówię o eleganckich konferencjach ekumenicznych z udziałem duchownych, naukowców, a o codziennym życiu w dużych i małych skupiskach ludności o różnej przynależności wyznaniowej i to począwszy od Soboru Watykańskiego II, którego kard. Wojtyła był aktywnym uczestnikiem, aż po koniec pontyfikatu. Brak przekucia wielkich haseł w czyn potęgował dystans mniejszości wobec rozentuzjazmowanej większości i jej prominentnego reprezentanta, ucieleśniającego narodowy mit Polaka-katolika, „Piotra naszych czasów” rodem z Wadowic.
Niestety, w Polsce potrzeba było bardzo dużo czasu, aby posoborowy duch i jakieś elementy papieskiego nauczania ws. ekumenizmu przeniknęły do świadomości społeczeństwa. Dużo było triumfalizmu i bogoojczyźnianej narracji, do której nie wszystkie wyznania pasowały lub pasować nie chciały. Myślę, że ekumenizm Jana Pawła II ukazywany i odbierany był bardziej jako dowód wielkości i wspaniałości samego Wojtyły wobec innych niż wartość sama w sobie. Chodzi zatem o wzruszenie nad wielką otwartością papieża wobec ‘braci odłączonych’, aniżeli o pogłębioną refleksję o ekumenizmie jako takim. Można wręcz (było) odnieść wrażenie, iż przez wielu katolików ekumenizm postrzegany był/jest jako dar wspaniałego papieża dla odłączonych, jako autorski pomysł JP2 dowodzący jego wielkości. Podobnie jak ze śpiewem “Abba, Ojcze”, gdy w pewnych sytuacjach nie było wiadomo, o którego Ojca Świętego może/mogło tłumom chodzić.
Pojednanie?
Projekt pojednania ekumenicznego w Polsce był i pozostał w dużej mierze powierzchowny. W odniesieniu do mojego Kościoła (ewangelicko-augsburskiego) wielkim grzechem zaniedbania jest wciąż niewyjaśniona sprawa mazurska, która do dziś tu i ówdzie kładzie się cieniem we wzajemnych relacjach – podczas gdy w Europie Zachodniej ewangelicy i katolicy podawali sobie dłoń, coraz lepiej się poznawając, w katolickiej Polsce ewangelicy byli wyganiani ze swoich kościołów, a uprzedzenia wyznaniowe pielęgnowano w najlepsze — one są wciąż żywe (po obu stronach). O ile w odniesieniu do judaizmu zasługi Jana Pawła II — także na gruncie polskim — są nie do przecenienia, o tyle w kwestii ekumenizmu dość skromne, biorąc szczególnie pod uwagę inspirujący traktat papieża o tolerancji wygłoszony w 1991 roku podczas nabożeństwa ekumenicznego.
Zaproszenie Jana Pawła II do dyskusji nad prymatem papieskim nie miało w Polsce właściwie żadnego znaczenia (nie liczę paru konferencji naukowych, w tym całkiem niedawnej w Opolu z okazji jubileuszu Ut unum sint). O prymacie papieskim nie dyskutowano, bo niby jak? Wypada?
W zbiorowej pamięci polskich ewangelików zachowała się z jednej strony wizyta Jana Pawła II w kościele ewangelicko-augsburskim Świętej Trójcy w Warszawie w 1991 roku, a z drugiej przeprowadzona w atmosferze wielkiego ekumenicznego zgrzytu kanonizacja Jana Sarkandra w Skoczowie/Ołomuńcu (1995), którego na siłę próbowano uczynić patronem pojednania czy w ogóle ekumenizmu. Można zaryzykować stwierdzenie, że stosunek polskich ewangelików do postaci Sarkandra do złudzenia przypomina stosunek polskich prawosławnych do Andrzeja Boboli.
A skoro już jesteśmy przy prawosławnych to mimo gestów i spotkań podczas pielgrzymek papieskich do Polski, trudno nie odnieść wrażenia, iż stosunek polskiego prawosławia wobec Jana Pawła II również cechował dystans i raczej uprzejmy chłód (jak zresztą do ekumenizmu w ogóle). Z pewnością dużą rolę odegrała tutaj wschodnia polityka kościelna Wojtyły i jego wkład w rozwój Kościoła unickiego, ale także – podobnie jak w przypadku ewangelików i wszystkich innych mniejszości wyznaniowych – zasadnicza nieprzystawalność sfery symbolicznej do rzeczywistej, a więc odczuwalnej dysproporcji między jakością ekumenicznej koegzystencji „w terenie” a deklaratywną, oficjalną agendą ekumeniczną i to w kontekście, niekiedy nachalnej, hegemonii społeczno-politycznej Kościoła większościowego. Po powrocie papieża do Rzymu właściwie nic się nie miało, gwoli uczciwości należy dodać, że nie tylko na płaszczyźnie ekumenicznej, ale i ogólnospołecznej, co pokazuje temperatura sporów politycznych wówczas i teraz.
Trudno pisać o każdym wyznaniu. Papież przebywając w Polsce spotykał się z przedstawicielami właściwie wszystkich Kościołów reprezentowanych w Polskiej Radzie Ekumenicznej i nie tylko.
W Polsce odwiedził dwa kościoły ewangelickie Świętej Trójcy (w Warszawie i Skoczowie), ale był też w soborze prawosławnym św. Mikołaja w Białymstoku, uczestniczył w ekumenicznej modlitwie w Hali Stulecia we Wrocławiu (1997) czy w Drohiczynie (1999).
Szkoda, że w 1991 roku w Płocku zabrakło choćby kurtuazyjnej wizyty papieża w mariawickiej Świątyni Miłosierdzia i Miłości, ale też w sumie nie do końca o to chodzi, bo gestów Jan Paweł II poczynił ilość niemierzalną. Bardziej istotne jest przeniknięcie zasadniczych treści do lokalnego Kościoła i to jest właśnie zaskakujące w tym temacie: pochodzący z Polski Jan Paweł II kojarzony na Zachodzie głównie z ekumenicznym otwarciem i dialogiem międzyreligijnym (choć nie tylko z tym), nie został jakby „wysłuchany” przez rodaków-współwyznawców, a w szczególności biskupów, których mianował. Pytanie zatem, na ile biskupi, w tym szczególnie główny ‘szafarz pamięci’ w osobie kard. Stanisława Dziwisza, przyczynili się do popularyzacji myśli papieża poza przywoływaniem cytatów lub zasłanianiem się papieżem w sprawach, w których sami nie mieli za wiele do powiedzenia.
Inna sprawa, na ile odpowiedzialność za to ponosi sam Jan Paweł II, a na ile jego przedstawiciele w Polsce – być może chodzi ogólnie o polski problem z Janem Pawłem II, do którego przywiązanie z każdym pokoleniem słabnie, co też dość obrazowo ukazał tweet Katolickiej Agencji Informacyjnej, w którym reklamowano wypowiedź amerykańskiego teologa i biografa Karola Wojtyły: „George Weigel twierdzi, że nauczanie Jana Pawła II będzie aktualne co najmniej przez najbliższych 50 lat.” Jakby ważność z określonym terminem przydatności?
George Weigel twierdzi, że nauczanie Jana Pawła II będzie aktualne co najmniej przez najbliższych 50 lat.
W związku z tym w #SerwisKAI postaraliśmy się prześledzić najważniejsze wątki z nauczania papieża-Polaka.
Więcej: https://t.co/WuRZaJ56nY pic.twitter.com/UJcfQ40Aqd
— Agencja KAI (@agencja_KAI) May 14, 2020
Niewątpliwe jednak, największą ekumeniczną zasługą Jana Pawła II na gruncie polskim jest to, że temat ekumenii w ogóle się pojawił, nawet jeśli fragmentarycznie.
Strach pomyśleć, gdzie byśmy dziś byli, gdyby Jan Paweł II pominął te elementy podczas swoich pielgrzymek. Owszem, nie każda miała głęboki wymiar ekumeniczny, ale akcenty się pojawiały i dzięki papieżowi z Polski zagadnienie jedności wyznawczyń i wyznawców Chrystusa zyskało w Polsce rozgłos. Czy mały, czy duży to już sprawa wszystkich zainteresowanych — nie tylko tych, wspominających dziś Jana Pawła II w 100. rocznicę jego urodzin.