- 27 marca, 2024
- przeczytasz w 5 minut
Jest jedyną duchowną na Malcie i w dodatku Polką. Niektórzy duchowni rzymskokatoliccy odwracali od niej wzrok, ale rękę podał jej papież Franciszek – rozmowa z ks. Beatą Thane, pastorką szkockiego Kościoła św. Andrzeja w Valletcie.
Jedyna kobieta-ksiądz na Malcie to Polka – ks. Beata Thane, pastorka Kościoła Szkocji w Valletcie
Jest jedyną duchowną na Malcie i w dodatku Polką. Niektórzy duchowni rzymskokatoliccy odwracali od niej wzrok, ale rękę podał jej papież Franciszek – rozmowa z ks. Beatą Thane, pastorką szkockiego Kościoła św. Andrzeja w Valletcie.
Początek, jak w dowcipie… przychodzi Polak do kościoła ewangelickiego w Valletcie, a tam… Polka przy ołtarzu. Jedyna kobieta w koloratce na całym Archipelagu Maltańskim! Jak wygląda Twoja codzienność w tak zmaskulinizowanej rzeczywistości religijnej?
Kiedy duchowni innych Kościołów widzą mnie w koloratce widzę w ich oczach zdziwienie i zaskoczenie. Czasem mam takie wrażenie, jakby mówili, że przecież Halloween już się skończyło albo wciąż jest przed nami. Koledzy po fachu po prostu tolerują moją obecność. Muszę zaznaczyć, że nie jestem pierwszą kobietą księdzem na Malcie. Przede mną w naszej kongregacji (parafii) służyła duchowna z Kościoła metodystycznego, a mimo to nie wszyscy się do widoku kobiety w koloratce przyzwyczaili. W Kościołach rzymskokatolickim czy prawosławnych kobiety mają wciąż niewiele do powiedzenia i fakt, że jestem zapraszana na różne uroczystości odbieram raczej jako sytuację wymuszoną na zasadzie: „,mamy ekumenizm, trzeba tę kobietę zaprosić”.
W 2022 r. Maltę odwiedził papież Franciszek. Zostałam, wraz z duchownymi innych wyznań, zaproszona na spotkanie z nim. Przed spotkaniem księża rzymskokatoliccy witali się z gośćmi po prostu mnie pomijając i odwracając wzrok. O żadnym podaniu ręki nie było nawet mowy! Zrobił to dopiero papież Franciszek, który ani nie miał problemu z podaniem ręki, ani z krótką pogawędką.
A jak na kobietę w koloratce reagują zwykli Maltańczycy?
Zdziwieniem i pewnym dystansem. Dopóki nie wiedzą kim jestem, wszystko jest w porządku, gdy dowiadują się, że jestem księdzem, pojawia się mur. Niektórzy przez chwilę tłumaczą się, że nie chodzą do kościoła, choć są wierzący i… na tym kontakt się urywa. Tak jest. Akceptuję tę sytuację. Idziemy z Panem Bogiem po różnych drogach.
Choć trudno to sobie wyobrazić, Republika Maltańska uchodzi za kraj jeszcze bardziej katolicki niż Polska. Czy mogłabyś porównać te dwie rzeczywistości religijne? Jak wygląda religijność Maltańczyków?
Malta faktycznie wydaje się krajem bardzo religijnym. Polskę opuściłam przeszło 30 lat temu, ale pamiętam, że wtedy niemal wszyscy deklarowali się jako praktykujący. Na Malcie zetknęłam się po raz pierwszy z wierzącymi niepraktykującymi. Chrzest tak, pierwsza komunia tak, ewentualnie jeszcze ślub. No i pogrzeb, koniecznie w asyście księdza. Cała reszta nie ma większego znaczenia. Może z wyjątkiem świąt parafialnych nazywanych tu festami. Obchodzi się je dość hucznie. Czasem trudno nie odnieść wrażenia, że niektórzy łączą swoje zbawienie z tym, ile pieniędzy na obchody wpłacą i – co za tym idzie – jak wielką figurę świętego będą nieść na początku procesji. Maltańczycy, z którymi mam kontakt na co dzień przyznają, że ich kościoły także zaczynają świecić pustakami. O Bogu tu się nie rozmawia. Czasem mówię, że czuję się tu jak w Polsce – zapytani wszyscy odpowiadają, że są katolikami, ale niewiele za tym idzie.
Choć w Polsce mamy dominację jednego wyznania, jednak historycznie swoje miejsce ma tu zarówno prawosławie, jak i ewangelicyzm. A jak sytuacja wygląda na Malcie, jeśli chodzi o pluralizm religijny?
Większość Maltańczyków należy do Kościoła rzymskokatolickiego. Odczuwalna jest też obecność w nim ruchu charyzmatycznego. W latach 70. ubiegłego wieku dotarły na archipelag nauki zielonoświątkowe, więc niektórzy odkrywają protestantyzm ewangelikalny. Mamy tu też anglikanów i prawosławnych, ale to wspólnoty, które zapuściły swoje korzenie głównie dzięki obcokrajowcom.
Pochodzisz z Torunia. Jak wyglądała Twoja droga do protestantyzmu?
Wszystko zaczęło się rzeczywiście w Toruniu. Będąc studentką poznałam kilka młodych osób, które mówiły o uświęceniu, nawróceniu i zbawieniu. Chcąc im udowodnić, że nie mają racji, że to Kościół rzymskokatolicki jest tym jedynym i właściwym zaczęłam studiować Nowy Testament i… poznałam czym jest odnowa w Duchu Świętym. Przez półtora roku obserwowałam bacznie życie parafialne i rozmawiałam z księżmi. Ci jednak nie potrafili mi odpowiedzieć na moje pytania. Koniec końców trafiłam do toruńskiego zbory batystów.
A jak to się stało, że trafiłaś do St. Andrew’s Scots Church w Valletcie?
Droga do Kościoła Szkocji była długa. Zaraz po studiach wyjechałam do Niemiec. Tam poznałam mojego męża, który po kilku latach poczuł powołanie. Wyjechaliśmy do USA, gdzie studiował i został ordynowany na pastora baptystycznego. Z USA przeprowadziliśmy się do Szkocji, gdzie związaliśmy się z Kościołem Szkocji, który przyjął nas z otwartymi rękami. Mąż został duchownym. Po jakimś czasie także ja zaczęłam modlić się o powołanie i tak też się stało. Po studiach w Glasgow, kiedy zaczęłam szukać swojego miejsca w Kościele okazało się, że kongregacja w Valletcie potrzebuje nowego duszpasterza. Złożyłam swoją podanie, zostałam przyjęta i jestem…
Kościół św. Andrzeja to zbór, który powstał w XIX wieku. Czy możesz po krótce opowiedzieć jego historię?
Prezbiteriańska kongregacja Kościoła Szkocji powstała w tym samym czasie, co anglikańska. Metodyści byli na Malcie pierwsi, ale w latach 70. ubiegłego wieku stracili swój budynek kościelny. Wtedy zwierzchnicy kongregacji prezbiteriańskiej doszli do wniosku, że warto połączyć siły.
Opowiedz, proszę, o samej parafii. Kogo przyciąga, kto do niej należy? Czy sami obcokrajowcy, czy są też Maltańczycy?
Na stronie internetowej napisaliśmy, że jesteśmy kongregacją międzynarodową i międzywyznaniową, przy czym nabożeństwa odprawiane są w tradycji reformowanej. I tak jest. W nabożeństwach uczestniczą głównie cudzoziemcy, różnych wyznań. 10 do 15 narodowości modli się w naszym kościele po angielsku. Mamy też kilkoro Maltańczyków. Jedna osoba pozostaje w pewnym zawieszeniu między rzymskim katolicyzmem a ewangelicyzmem, pozostali nie odnaleźli swojego duchowego domu w wyznaniu, w którym zostali wychowani.
Czy zdarza się, że na nabożeństwa przychodzą Polacy?
Polaków w naszym kościele raczej nie widuję. Była jedna Polka, która przez jakiś czas przychodziła na nabożeństwa. W pewnym momencie zniknęła, ale… pojawiła się druga. Na Maltę przeprowadziła się z Niemiec, jej mąż jest Maltańczykiem. Jest teraz parafianką św. Andrzeja, a w styczniu miałam przywilej pobłogosławić jej nowo narodzone dziecko. Zrobiłam to po polsku i obie byłyśmy wzruszone. Wiem też, że w jednym z protestanckich zborów na Malcie jest pewna polska para. Natomiast polscy turyści często odwiedzają kościół w tygodniu, chcąc go zwiedzić. Często ich zaczepiam, przedstawiam się, mówię, że jestem Polką i spotykam się z naprawdę dużą otwartością. Pytają, czemu nie mamy obrazów, jak wygląda hierarchia, jakie są różnice dogmatyczne. Wydaje mi się, że Polacy są dziś znacznie bardziej otwarci na różnorodność religijną, niż miało to miejsce przed moim wyjazdem z kraju.