O ekumenizmie, soborze i niesuboordynacji — czyli rozmowa Gazety Wyborczej z ks. prof. M. Czajkowskim
- 21 kwietnia, 2004
- przeczytasz w 8 minut
Dariusz Zaborek, Gazeta Wyborcza: Ksiądz mieszkający w bloku to rzadkość — Niektórych to dziwi — odpowiada Ks. Czajkowski — I co im Ksiądz mówi? Że to moja plebania, która liczy 16 pięter, a ja mieszkam na dziewiątym. Gazeta — Przyjmuje Ksiądz księdza po kolędzie? — Nie co roku, bo często wyjeżdżam lub mam zajęcia, a nie mam żony ani dzieci, żeby księdza przyjęły. Proboszcz już żartobliwie groził, że mi nie zrobi kościelnego pogrzebu (śmiech). (…) Kilka lat temu prymas Glemp powiedział, […]
Dariusz Zaborek, Gazeta Wyborcza: Ksiądz mieszkający w bloku to rzadkość — Niektórych to dziwi — odpowiada Ks. Czajkowski — I co im Ksiądz mówi? Że to moja plebania, która liczy 16 pięter, a ja mieszkam na dziewiątym.
Gazeta — Przyjmuje Ksiądz księdza po kolędzie? — Nie co roku, bo często wyjeżdżam lub mam zajęcia, a nie mam żony ani dzieci, żeby księdza przyjęły. Proboszcz już żartobliwie groził, że mi nie zrobi kościelnego pogrzebu (śmiech).
(…)
Kilka lat temu prymas Glemp powiedział, że robi Ksiądz złą robotę.
Jeśli złą robotą jest przejmowanie się orędziem słów i gestów papieskich, na przykład dla pojednania z Żydami, to nadal tę złą robotę będę robił.
(…)
Powiedział Ksiądz kiedyś: “Moja rodzina była przedsoborowa”.
Cała pobożność była przedsoborowa, taka tradycyjna, gdzie na pewno Pana Boga się spotykało, ale na przykład nie było żadnego kontaktu z Biblią. W domu nie było Pisma Świętego. Pierwszy egzemplarz ofiarowałem rodzicom po powrocie ze studiów. I też nie sądzę, żeby w domu to czytano. Msza święta wiadomo, jaka była, tyłem do ludu, w obcym języku. Ale rodzice uczyli nas modlitwy i miłości bliźniego. Pamiętam, jak Niemcy wyjeżdżali ze Świdwina, to ojciec kazał mi sankami odwozić ich rzeczy na dworzec. Narażając się, pomógł pewnej Niemce z Sierpca wyjechać do Niemiec. Innego Niemca wydobył z obozu. Ale był dzieckiem swoich czasów, wiernym synem tamtego Kościoła, a więc także z uprzedzeniami antyżydowskimi.
To znaczy?
Nie uderzał bezpośrednio w Żydów, ale Żydem był każdy, kogo się na szczytach władzy nie szanowało, nie lubiło. Bierut to był Żyd, Gomułka to był Żyd i Jaruzelski też. Ale to nie było nienawistne, nachalne, narzucające się. Najlepszy dowód, że nikt z nas, dzieci, nie przejął tych uprzedzeń. A dzisiaj, po Zagładzie, po soborze, po Jedwabnem, ciągle słyszę te same stereotypy antyżydowskie; przepraszam, ale także wśród księży, wróciłem właśnie z rekolekcji, gdzie było sporo spowiedników.
(…)
Celibat nie zostanie zniesiony?
Sądzę, że nigdy nie zostanie zniesiony, ale że w przyszłości będzie możliwość wyboru: prezbiterat bezżenny i prezbiterat ludzi żonatych. Celibat to nie jest przecież dogmat. Dzisiaj jest chyba trudniej zachować celibat, młodzi księża żyją w innym świecie. Celibat może być łaską, ale może też zniszczyć człowieka, zwłaszcza gdy brak w nim owej Chrystusowej proegzystencji — oddania się innym.
Co Ksiądz na takie powiedzenie: “Nieważna płeć, ważne uczucie”.
Co się kryje w tym powiedzeniu, którego nie słyszałem? Chodzi o gejowskie sprawy?
Tak, chodzi o ludzi tej samej płci i ich miłość.
Mam pełny szacunek dla wszelkich uczuć, póki to nie są uczucia nienawiści. I dla każdego człowieka, także błądzącego, zwłaszcza jeśli tego rodzaju inklinacje są przecież przez niego niezawinione. I tego uczy mnie nie tylko Ewangelia, ale także Katechizm Kościoła Katolickiego, co nieraz innym przypominam. Dlatego też spotykam się z tymi ludźmi na płaszczyźnie religijnej i sakramentalnej.
(…)
Z Rzymu pisał Ksiądz reportaże.
Napisałem m.in. o pogrzebie papieża Jana XXIII. Turowicz powiedział mi potem, że widział z okna redakcji, jak ludzie kupowali “Tygodnik Powszechny”, czytali i płakali, chodziło przecież o papieża tak bardzo kochanego. Tytuł tego reportażu brzmiał “Był dobry, kochał nas”.
(…)
Wszystko szło gładko?
Ksiądz prymas Wyszyński z początku chwalił moje reportaże, ale potem wezwał mnie — mieszkał w naszym Instytucie Polskim — i mówi: “Jak ksiądz może pisać, że na soborze są spory?”. Bo pisałem o sporach, na wokandę weszła właśnie późniejsza konstytucja o Objawieniu, Bogu dzięki odrzucono schemat przygotowany przez Kurię Rzymską, i ja to wszystko opisałem. Prymas: “Tak nie można, Polacy nie są przygotowani”.
A schemat czego dotyczył?
Nosił nazwę “O dwóch źródłach Objawienia”. I natychmiast na ten schemat rzuciły się lwy — sześciu wielkich kardynałów, wśród których kilku było biblistami. Ze schematu — jak napisałem — zostały strzępy. Natychmiast poszło kilku włoskich kardynałów do papieża ze skargą, że tyle się napracowali nad schematem roboczym i wszystko na nic, a papież: “Nie po to wydano tyle pieniędzy na bilety dla biskupów z całego świata, żeby po prostu przegłosowali to, co wyście przygotowali. Pozwólcie działać Duchowi Świętemu”. I potem powstała ta ważna konstytucja soborowa “O Bożym Objawieniu”. Już nie “O dwóch źródłach Objawienia”.
Dlaczego nie przeszła konstytucja “O dwóch źródłach…”?
Bo nie ma dwóch źródeł Objawienia: Pisma Świętego i tradycji, czyli równorzędnym z Biblią źródłem wiary nie mogą być na przykład encykliki papieskie czy dokumenty różnych soborów. Istnieje tylko jedno źródło Objawienia — jest nim Pismo Święte.
Ja w swojej naiwności albo bezczelności mówię: “Księże Prymasie, myślę, że polscy katolicy są zadowoleni, że na soborze nie jest tak jak w PRL-owskim Sejmie, gdzie wszystko jest z góry ukartowane i jednogłośnie przechodzi”. Prymas się uśmiechnął: “No, ksiądz Czajkowski dobrze wie, co myślą polscy katolicy, ale ksiądz Wyszyński też się troszkę orientuje”. Ale to jeszcze nie był zakaz drukowania, dopiero po mojej kolejnej “wpadce”.
Wpadce?
Bo kardynał Wyszyński uznał, że psuję opinię przyszłemu papieżowi. Po śmierci Jana XXIII najpoważniejszym kandydatem na następcę był arcybiskup Montini z Mediolanu, którego papież nazwał kiedyś z lekką złośliwością “kardynałem hamletycznym”. Zacytowałem to w artykule, w którym pisałem o szansach różnych kandydatów, więc kardynał Wyszyński mnie wezwał i mówi: “Montini będzie papieżem i ksiądz przyszłemu papieżowi psuje opinię w Polsce”. “Ależ to słowa Jana XXIII!” — broniłem się. Jednak Prymas prosił, żebym dał sobie spokój z pisaniem. Uznałem to za łaskę Bożą, bo obrażony wyjechałem na dwa lata do Ziemi Świętej.
(…)
A co w Jerozolimie?
W moim życiu tak się dzieje, że w błogosławieństwo obracają się sytuacje, które miały być karą. Nie muszę panu tłumaczyć, czym jest Ziemia Święta dla księdza, dla biblisty, który dotykał przez lata tekstu biblijnego, a teraz może dotknąć ziemi, na której dokonały się wydarzenia znane mu z tekstu. (…) Wtedy odkryłem ekumenizm.
Jak?
Nie tylko dzięki mieszance wyznaniowej Jerozolimy, także dzięki pastorom, z którymi studiowałem: jeden z Francji, drugi, Albert de Pury, ze Szwajcarii, stał się moim wielkim przyjacielem. Pamiętam nasze wieczorne rozmowy na pustyni podczas wypraw archeologicznych, Eucharystię, którą pod koniec dnia sprawowaliśmy wśród piasków pustynnych. To był dla mnie uniwersytet, czasem bolesny. W Bazylice Grobu Bożego trzeba się było zapisywać na mszę świętą bodaj na piątą rano, w Kaplicy Zmartwychwstania mieściły się dwie osoby. Kiedyś Albert zaproponował, że posłuży mi w tej kaplicy jako ministrant. Kiedy nadszedł moment komunii św., on podszedł, żebym mu jej udzielił, ja się zawahałem i nie udzieliłem. Potem przy śniadaniu opowiadam o tym kolegom, a oni: “Powinieneś udzielić”. I dzisiaj o tym wiem. I parokrotnie udzielałem komunii św., nie tylko duchownym ewangelickim, świadom, że proszący o nią mają wiarę eucharystyczną
jak ja. To wszystko mnie formowało.
Zabronione było udzielenie mu komunii?
Tak.
Ale skoro sam chciał?
Zwłaszcza że go nie zapraszałem, ale sam przystąpił, powinienem mu udzielić.
(…)
Jak było w Polsce przed Soborem Watykańskim II?
W liturgii język łaciński. Msza tyłem do ludu. Kazania, nie homilie. Pieśni niezwiązane z Eucharystią. Słaby udział wiernych. Bierność. Oczywiście wielu wiernych przeżywało podczas mszy św. spotkanie z Panem Bogiem, tyle że to była raczej osobista modlitwa, prywatna. To nie było świętowanie misterium Chrystusa i Kościoła. Nie chcę oczywiście tego czasu przekreślać, bo ludzie uświęcali się i dochodzili do Pana Boga. Natomiast była jakaś martwota w naszych parafiach. Kościół był instytucją świadczącą usługi religijne dla ludności katolickiej.
I nie można się było zbuntować?
Coś się nieraz we mnie buntowało, zwłaszcza gdy chodziło o przeżywanie Eucharystii. Po seminarium jako wikary dostałem w moim kościele “dziesiątkę”, czyli mszę o dziesiątej rano dla tzw. inteligencji. Za zgodą mojego wyrozumiałego proboszcza wydrukowałem w drukarni partyjnej we Wrocławiu — gdzie mi też nielegalnie obrazki prymicyjne wydrukowano — “Pater noster”, czyli “Ojcze nasz” po łacinie, w setkach egzemplarzy na małych karteczkach. I na mojej mszy świętej w Oleśnicy wszyscy wierni odmawiali, wprawdzie po łacinie, ale głośno, Modlitwę Pańską.
Jak to?
Była to niemalże rewolucja. Dzisiaj nas to śmieszy, ale wtedy ksiądz odmawiał po łacinie “Ojcze nasz” sam i cicho, a ministranci kończyli ostatnim wezwaniem “Ale nas zbaw ode złego”, też po łacinie. Już wtedy źle się czułem w tym gorsecie, chociaż byłem naprawdę szczęśliwym księdzem, i wspominam tamten rok z wielką wdzięcznością dla Pana Boga i ludzi. Po soborze Słowo Boże stało się bardziej dostępne, wielu ludzi kupowało Pismo Święte, a było bardzo trudno je zdobyć. Nieźle w polskim krajobrazie zadomowił się ekumenizm. Ale zmiana stosunku do Żydów była bardzo późna i niepełna. Wiele się w Polsce zmieniło, zrealizowano postanowienia soborowe, ale nie do końca i niekonsekwentnie.
Czego wciąż w Polsce nie wprowadzono albo nie w pełni zrealizowano?
Na przykład konstytucji o Kościele. Ciągle brak świadomości, że wszyscy jesteśmy Kościołem. Coś jeszcze zostało z traktowania świeckich jako klientów, a przez świeckich traktowania księży jako tych, którzy dla nich i za nich wszystko u Pana Boga załatwiają. Przypominają mi się słowa św. Pawła z 2 Listu do Koryntian, które powinny stanowić rachunek sumienia dla nas, księży: “Nie jesteśmy panami waszej wiary, ale sługami waszej nadziei”.
W poniedziałkowym dodatku Gazety Wyborczej (Duży Format) zamieszczono obszerny wywiad z ks. prof. Michałem Czajkowskim, zapraszmy do zapoznania się z całym tekstem rozmowy: “Bogu do rękawa nie zaglądam”
Z ks. prof. M. Czajkowskim rozmawiał Dariusz Zaborek.