Rozmowy

O kulturze — w odpowiedzi Rollandowi Tetlerowi


Poszu­ki­wa­nie jest nie­od­łącz­ną funk­cją ludz­kiej egzy­sten­cji; poszu­ki­wa­nie to nie tyl­ko wyraz egzy­sten­cjal­nej tro­ski, lecz tak­że nie­zwy­kle absor­bu­ją­ce „hob­by” każ­de­go czło­wie­ka, któ­ry poszu­ku­jąc uzna­je jed­no­cze­śnie swo­je gra­ni­ce. Poszu­ki­wa­nie jest zada­niem „sil­nych” oraz „sła­bych i pogar­dza­nych”, przy czym dokład­ne okre­śle­nie tego, co jest sła­be i sil­ne, nie może być abso­lut­nym zało­że­niem poszu­ki­wań, gdyż gro­zić to może mini­ma­li­zo­wa­niem tego, co może zostać odkry­te (praw­da) oraz inte­lek­tu­al­ną auto­cen­zu­rą wpa­trzo­ną w zin­sty­tu­cjo­na­li­zo­wa­ny auto­ry­tet, […]


Poszu­ki­wa­nie jest nie­od­łącz­ną funk­cją ludz­kiej egzy­sten­cji; poszu­ki­wa­nie to nie tyl­ko wyraz egzy­sten­cjal­nej tro­ski, lecz tak­że nie­zwy­kle absor­bu­ją­ce „hob­by” każ­de­go czło­wie­ka, któ­ry poszu­ku­jąc uzna­je jed­no­cze­śnie swo­je gra­ni­ce. Poszu­ki­wa­nie jest zada­niem „sil­nych” oraz „sła­bych i pogar­dza­nych”, przy czym dokład­ne okre­śle­nie tego, co jest sła­be i sil­ne, nie może być abso­lut­nym zało­że­niem poszu­ki­wań, gdyż gro­zić to może mini­ma­li­zo­wa­niem tego, co może zostać odkry­te (praw­da) oraz inte­lek­tu­al­ną auto­cen­zu­rą wpa­trzo­ną w zin­sty­tu­cjo­na­li­zo­wa­ny auto­ry­tet, któ­ry nie pozwa­la na samo­dziel­ną podróż w nie­zna­ne. Mając na uwa­dze te prze­my­śle­nia z ogrom­nym roz­cza­ro­wa­niem prze­czy­ta­łem pole­mi­kę Rol­lan­da Tetle­ra, doty­czą­cą opi­sa­nej prze­ze mnie kry­ty­ki waty­kań­skie­go doku­men­tu w nie­miec­kiej pra­sie.

Głos Rol­lan­da Tetle­ra, za któ­ry jestem bar­dzo wdzięcz­ny, rozu­miem przede wszyst­kim jako pole­mi­kę z samym Dro­bin­skim, a nie z moją oso­bą, choć­by dla­te­go, że tekst arty­ku­łu miał przede wszyst­kim cha­rak­ter spra­woz­daw­czy. Nie zmie­nia to jed­nak fak­tu, że spo­strze­że­nia Rol­lan­da Tetle­ra są w mojej oce­nie nie­spra­wie­dli­we, a ana­li­za kul­tu­ry reduk­cjo­ni­stycz­na.

Agree to disa­gree

Waty­kań­skie doku­men­ty śle­dzo­ne są w Niem­czech z wiel­ką uwa­gą i fakt jest chy­ba powo­dem do rado­ści. W róż­nych mediach doku­men­ty te są róż­nie odbie­ra­ne. Kry­ty­ku­ją media kościel­ne, chwa­lą media świec­kie i na odwrót. Nic nad­zwy­czaj­ne­go – roz­mo­wa o spra­wach wia­ry, pro­ble­mach spo­łe­czeń­stwa i świa­ta, któ­rych może­my w Pol­sce pozaz­dro­ścić, szcze­gól­nie w odnie­sie­niu do Kościo­ła Rzym­sko­ka­to­lic­kie­go i nie tyl­ko. Nie­miec­cy publi­cy­ści, jeśli w ogó­le moż­na sobie pozwo­lić na taką gene­ra­li­za­cję, postrze­ga­ją rze­czy­wi­stość w spo­sób zróż­ni­co­wa­ny, a jeśli domi­nu­je obraz, któ­ry zwy­kli­śmy okre­ślać, tudzież pięt­no­wać jako libe­ral­ny, to wyni­ka to po pro­stu z innych uwa­run­ko­wań nie­miec­kie­go spo­łe­czeń­stwa i nie­miec­kie­go Kościo­ła Rzym­sko­ka­to­lic­kie­go, któ­ry tęt­ni życiem i ogrom­nym bogac­twem ducho­wym. Wyda­je mi się, że to dobrze, że pol­ski Czy­tel­nik ma moż­li­wość lek­tu­ry kry­tycz­nych tek­stów… tak dla odmia­ny… zamiast kolej­nych peanów na cześć Papie­ża Pola­ka, cyto­wa­ne­go zawsze i wszę­dzie.

Pan Tetler powo­łu­je się na chrze­ści­jań­ską wizję czło­wie­ka, nie bio­rąc pod uwa­gę fak­tu, że tak jak ist­nie­ją chrze­ści­jań­skie teo­lo­gie, tak też ist­nie­ją chrze­ści­jań­skie wizje czło­wie­ka. Powierz­chow­na depre­cja­cja „zachod­nie­go libe­ra­li­zmu” pozba­wio­na jest egzy­sten­cjal­nej empa­tii, jest posta­wą ahi­sto­rycz­ną, nie uwzględ­nia­ją­cą mikro­per­spek­ty­wy ludz­kie­go doświad­cze­nia. Już Johann Got­t­fried Her­der zauwa­żył, że każ­da epo­ka posia­da punkt swo­jej cięż­ko­ści w sobie i spo­strze­że­nie to spraw­dza się rów­nież w odbio­rze kul­tu­ry. Tetler mówi o “iro­nii, ata­kach per­so­nal­nych z pomi­nię­ciem tre­ści mery­to­rycz­nych.” Nie wiem, cze­go Pan Tet­tler spo­dzie­wał się w felie­to­nie, nie wiem rów­nież, co rozu­mie pod poję­ciem “ata­ków per­so­nal­nych.” Jeśli JE Joseph Rat­zin­ger jest auto­rem doku­men­tu, to jak autor każ­de­go inne­go tek­stu pod­le­ga kry­ty­ce, nawet jeśli dla wie­lu nie może ona być inna niż krzyw­dzą­ca.

Gdy Tetler mówi o Mat­thia­sie Dro­bin­skim, “dzia­ła­ją­cym z umo­co­wa­nia medium świa­to­po­glą­do­wo libe­ral­ne­go”, to brzmi to jak kla­sycz­ny slo­gan anty­mo­der­ni­stycz­nej neu­ro­zy, nie­ustan­ne­go lęku oblę­że­nia i prze­śla­do­wa­nia. Kościół (jaki­kol­wiek) nie jest w Euro­pie Zachod­niej obiek­tem prze­śla­do­wań i tak jak każ­dy inny uczest­nik życia spo­łecz­ne­go zapro­szo­ny jest do prze­ko­ny­wu­ją­cej argu­men­ta­cji i aktyw­ne­go udzia­łu w deba­cie spo­łecz­nej. Zda­nie Kościoła/Kościołów jest zda­niem pośród wie­lu innych i nie widzę powo­du, by fero­wa­nym przez waty­kań­skich męż­czyzn doku­men­tom o kobie­tach przy­zna­wać ran­gę auto­ry­ta­tyw­nej ana­li­zy współ­cze­snej kul­tu­ry, a wszyst­ko to, co stoi poza krę­giem waty­kań­skie­go doświad­cze­nia, uzna­wać za zwia­stun upad­ku i cywi­li­za­cji śmier­ci. I na odwrót! Nie widzę rów­nież powo­du, aby abso­lu­ty­zo­wać wyją­cy rady­ka­lizm zachod­nio­eu­ro­pej­skich femi­ni­stek i przed­sta­wiać go jako jedy­ną moż­li­wą dro­gę oświe­co­ne­go umy­słu.

Przy­znam się, że nie do koń­ca rozu­miem poję­cia, któ­ry­mi posłu­gu­je się kar­dy­nał Rat­zin­ger, a za nim i Rol­land Tetler: “płcio­wa toż­sa­mość” czy też “homo­sek­su­alizm z wybo­ru” i w oba­wie przed kolej­nym, jało­wym spo­rem nt. związ­ków mię­dzy­ludz­kich (w tym jed­no­pł­cio­wych), jakie pro­wa­dzo­ne były na EAI Ekumenizm.pl boję się rów­nież pytać o egze­ge­zę tych­że ter­mi­nów. Jed­nak­że zapy­tam, czy “dopusz­cza­nie pytań w imię plu­ra­li­zmu i rów­no­ści” jest “echem pró­by wyzwo­le­nia się od wszel­kich deter­mi­nan­tów?” To ma być zmar­twych­wsta­nie L. Feu­er­ba­cha? To ma być wyzwo­le­nia czło­wie­ka od auto­ry­te­tu? Kto jest tym auto­ry­te­tem? Dla jed­nych urzęd­nik w pur­pu­rze, prze­le­wa­ją­cy swo­je kolej­ne myśli na papier, dla innych cha­ry­zma­tycz­ny guru z dłu­gą bro­dą, sie­dzą­cy na dywa­ni­ku w odle­głej Azji, a dla innych jesz­cze dłu­go­no­ga blon­dyn­ka, wyzna­ją­ca tele­wi­dzom, że mąż codzien­nie ją bije po przyj­ściu z pra­cy. Dale­ki jestem od rela­ty­wi­zo­wa­nie wszyst­kie­go i wszyst­kich, jed­nak­że chciał­bym uczu­lić, że “dogma­ty”, jak wszyst­kie inne ludz­kie praw­dy, pole­ga­ją suro­wej wery­fi­ka­cji. I dzię­ki Bogu, że tak jest!

Kry­zys – κρίσις

Rol­land Tetler ubo­le­wa nad kry­zy­sem kul­tu­ry. No cóż to przy­kre, ale czy kry­zys nie jest jej nie­od­łącz­ną czę­ścią, siłą napę­do­wą, zachę­tą do nowych wyzwań. Podob­ną funk­cję kry­zys może mieć dla wia­ry chrze­ści­jań­skiej – może, ale nie musi. Przy­po­mnę, że w Nowym Testa­men­cie sło­wo kry­zys (κρίσις) poja­wia się 114 razy, w tym 47 razy w zna­cze­niu decy­zji. Kry­zys to egzy­sten­cjal­na decy­zja, przed któ­rą sto­ją zarów­no pro­wa­dze­ni przez Urząd Nauczy­ciel­ski Kościo­ła rzym­scy kato­li­cy, jak i ludzie, kie­ru­ją­cy się inny­mi auto­ry­te­ta­mi.

Kul­tu­ra nie zba­wia – mówi Rol­land Tetler. Oczy­wi­ście kul­tu­ra nie zba­wia, ale ze zba­wie­niem ma dużo wspól­ne­go. Pomi­ja­jąc pra­wo­sław­ną antro­po­lo­gię, któ­ra dopa­tru­je się bli­skie­go związ­ku mię­dzy kul­tem a kul­tu­rą, widząc w czło­wie­ku isto­tę litur­gicz­ną (homo litur­gi­cus), moż­na bez prze­sa­dy stwier­dzić, że zdu­mie­wa­ją­ce wyda­rze­nie wia­ry dzie­je się nie ina­czej jak w kul­tu­rze, w kon­kret­nym kon­tek­ście histo­rycz­nym, spo­łecz­nym i poli­tycz­nym. Tak dłu­go jak kul­tu­ra postrze­ga­na będzie jako wróg Ewan­ge­lii i Kościo­ła, a nie jako ich egzy­sten­cjal­na ilu­stra­cja, tak dłu­go będzie­my mie­li do czy­nie­nia z ducho­wą alie­na­cją i zaścian­ko­wym chrze­ści­jań­stwem, nie zno­szą­cym kry­ty­ki spo­za wła­snych, a cza­sem nawet we wła­snych sze­re­gach.

Kar­dy­nał Rat­zin­ger, Jan Paweł II oraz podzie­la­ją­cy ich opi­nie kato­li­cy, inni chrze­ści­ja­nie, muzuł­ma­nie, Żydzi mają peł­ne pra­wo do takiej, a nie innej wizji kobie­ty. Oba­wiam się jed­nak, że przy uwzględ­nie­niu bar­dziej reali­stycz­ne­go i dyna­micz­ne­go poję­cia kul­tu­ry rację mają kry­ty­cy waty­kań­skie­go tek­stu: mówi on o świe­cie, któ­re­go już daw­no nie ma, a roz­pacz­li­we tupa­nie nóż­ką cza­su nie cof­nie i cudów nie zdzia­ła.

Dariusz Bruncz

Zobacz tak­że:

Ekumenizm.pl: A jed­nak pro­fe­tycz­ny — w odpo­wie­dzi Dariu­szo­wi Brun­czo­wi na temat “Listu o współ­dzia­ła­niu męż­czy­zny i kobie­ty”

Ekumenizm.pl: Pro­blem z wia­ry­god­no­ścią — nie­miec­kie komen­ta­rze po waty­kań­skim doku­men­cie

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.