Tydzień Modlitwy o Jedność czy karnawał ekumeniczny?
- 25 grudnia, 2005
- przeczytasz w 4 minuty
W drugiej połowie stycznia 2006 roku, w różnych terminach, rozpocznie się kolejny już Tydzień Modlitwy o Jedność Chrześcijan. W serwisach informacyjnych, także na EAI Ekumenizm.pl zaczną się pojawiać informacje o idei Tygodnia, a nawet szczegółowy plan nabożeństw w poszczególnych regionach kraju. Od 1968 roku w Tydzień Modlitwy angażuje się również wspólnota rzymskokatolicka. Nie inaczej się dzieje w Polsce, jednakże mimo powodu do radości, że ekumeniczne nabożeństwa przyciągają dość sporą […]
W drugiej połowie stycznia 2006 roku, w różnych terminach, rozpocznie się kolejny już Tydzień Modlitwy o Jedność Chrześcijan. W serwisach informacyjnych, także na EAI Ekumenizm.pl zaczną się pojawiać informacje o idei Tygodnia, a nawet szczegółowy plan nabożeństw w poszczególnych regionach kraju. Od 1968 roku w Tydzień Modlitwy angażuje się również wspólnota rzymskokatolicka. Nie inaczej się dzieje w Polsce, jednakże mimo powodu do radości, że ekumeniczne nabożeństwa przyciągają dość sporą liczbę wiernych, pozostaje jednak poczucie niezadowolenia.
W 2006 roku hasłem Tygodnia Powszechnej Modlitwy o Jedność Chrześcijan będą Chrystusowe słowa: “Gdzie dwóch lub trzech zbierze w imieniu moim, tam Ja jestem pośród nich”. Na ile ten Tydzień jest powszechny w świadomości Polaków?
Utarło się w świadomości osób zainteresowanych jednością Kościoła Powszechnego, że styczeń to miesiąc ekumenii. Przez cały rok mamy dość mało wydarzeń ekumenicznych. Jeśli w ogóle są, to zazwyczaj „wielkoformatowe”. Biskup A mówi niezwykłe kordialności biskupowi B, a pastor tego czy innego Kościoła zgadza się z księdzem rzymskokatolickim lub prawosławnym, że więcej ich łączy niż dzieli. Odnieść można wrażenie, że ekumeniczne wypowiedzi na polskim gruncie przypominają kurtuazyjną wymianę uprzejmości dyplomatów, którym bardzo na tym zależy, aby protokołowi stało się zadość i aby również media mogły ogłosić, jak to pięknie i miło ze strony biskupa A, że spotkał się z biskupem B lub na odwrót.
Narzekanie na odświętny charakter polskiej ekumenii nie jest nowe. Nie tak dawno na antenie TVN 24 w programie “Wydanie II poprawione” Kazimiera Szczuka oraz prof. Krzysztof Kłosińskiomawiali wywiad-rzekę z eks-księdzem, Stanisławem Obirkiem SJ. W trakcie rozmowy z autorem wywiadu padło również stwierdzenie, że przecież Polska to kraj w ponad 90% katolicki, czyli rzymskokatolicki, i nie ma z kim rozmawiać o ekumenii. Partnerów brak. Słowa te oddają społeczny odbiór ekumenizmu. Brakuje szerokiej świadomości społecznej, że ekumenizm nie jest potrzebny tylko Kościołom mniejszościowym, ale również Kościołowi rzymskokatolickiemu, który nigdy nie był i nie będzie samowystarczalny. Śp. papież Jan Paweł II spotykał się setki razy z duchownymi różnych wyznań. Środowiska tradycjonalistyczne, tudzież osoby niechętne nauczaniu papieskiemu, a deklarujące przy tym uwielbienie dla Papieża-Polaka, sugerowały pokracznie, że papież tak robi, bo musi, bo chce być po prostu miły. Zmarłemu papieżowi można było zarzucić wiele, ale na pewno nie to, że do ekumenizmu podchodzi instrumentalnie tudzież powierzchownie.
W Polsce ślad po tym, jakże silnym, wątku papieskiego nauczania pozostaje nikły, nie licząc kilku, ekumenicznych VIP-ów. Ekumenizm pozostaje czymś bardzo deklaratywnym. Mało jest gestów, a przede wszystkim czynów ekumenicznej solidarności. Gdyby ekumenizm był powszednio pielęgnowany, to na wieść o zamiarze TVP o braku transmisji Boskiej Liturgii Kościoła Prawosławnego w Święto Bożego Narodzenia poderwałby się ekumeniczny głos oburzenia. Cerkiew na szczęście uzyskała zapewnienie, że liturgia będzie transmitowana, ale jakoś nikt nie słyszał o wspólnym froncie Kościołów w obronie prawa, które się prawosławnym zwyczajnie należy. Są oczywiście i pozytywne znaki na ekumenicznym horyzoncie, jak np. charytatywna akcja wigilijna rzymskokatolickiego Caritasu, prawosławnego Eleos i ewangelickiej Diakonii, ale to wciąż kropla w morzu potrzeb. Problem w tym, że tak mało osób dostrzega tę potrzebę. Czy to wynika z tego, że Kościoły w Polsce są zbyt zajęte sobą?
Poza tym są sprawy niezałatwione z przeszłości, które wciąż nie dają spokoju. Rzymscy katolicy mają prawo odczuwać niedosyt w związku z bliską współpracą funkcjonariuszy Kościoła Polskokatolickiego z władzami PRL. Wierni Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego wciąż czekają na przeprosiny za politykę przemocy wobec mazurskich ewangelików w latach 70-tych. Nikt o tym nie mówi, albo mówi za cicho w obawie o popsucie status quo. Podobno tylko prawda jest ciekawa i tylko wyznanie win może doprowadzić do pojednania. Jeśli tak jest to przed nami jeszcze długa droga.
Wracając jednak do nabożeństw ekumenicznych. Z całą pewnością dobrze się dzieje, że w ogóle są. W niektórych miastach, np. w Warszawie, co miesiąc. Podczas nabożeństw i mszy świętych można zobaczyć na własne oczy, co dla chrześcijan, udzielających w danym dniu gościny, jest istotne w liturgii i zwiastowanym Słowie. I tak rzymscy katolicy odprawiają mszę świętą, wskazując na Eucharystię jako centrum życia Kościoła, mariawici odprawiają mszę połączoną z adoracją Najświętszego Sakramentu, a niektóre parafie luterańskie zapraszają na ekumeniczne nabożeństwa spowiednio-komunijne. Można odnieść jednak wrażenie, że to zainteresowanie ekumenizmem jest mizerne, a czasem bardzo powierzchowne. Ale co tu się dziwić. W końcu dla większości Polaków to jedyna okazja w roku, aby zobaczyć pokaz mody liturgicznej z różnych Kościołów. Niekiedy można liczyć na jakiś incydent, tudzież nadgorliwe manifestowanie wyznaniowej odrębności w innej świątyni. I tak rok w rok. Nic się nie zmienia, a czy się zmieni i w tym roku? Pewnie nie, ale dobrze, że mamy choć ten karnawał.
Dariusz Bruncz
Fot. 2: zdjęcie z Austrii. Od lewej grecko-prawosławny metropolita Staikos, luterański biskup H. Sturm oraz rzymskokatolicki metropolita wiedeński, kardynałChr. Schoenborn.