Chrześcijanie z południowego Laosu błagają o pomoc
- 17 kwietnia, 2004
- przeczytasz w 2 minuty
Chrześcijanie z Prowincji Attapeu, na południu Laosu, już od wielu tygodniu przeżywają nasilone prześladowania. W wyniku nacisku organizacji międzynarodowych, zaniechano prześladowań w dużych miastach, przeniosły się one jednak do małych miasteczek i wiosek. Międzynarodowa Chrześcijańska Solidarność (SCI) poinformowała, że po ostatniej fali prześladowań otrzymała listy od chrześcijan z Prowincji Attapeu, w których błagają oni o pomoc. Jeden z listów był podpisany przez ewangelicznych chrześcijan z miasteczka Donthapad, leżącej w Dystrykcie Sanamchai. 19 […]
Chrześcijanie z Prowincji Attapeu, na południu Laosu, już od wielu tygodniu przeżywają nasilone prześladowania. W wyniku nacisku organizacji międzynarodowych, zaniechano prześladowań w dużych miastach, przeniosły się one jednak do małych miasteczek i wiosek.
Międzynarodowa Chrześcijańska Solidarność (SCI) poinformowała, że po ostatniej fali prześladowań otrzymała listy od chrześcijan z Prowincji Attapeu, w których błagają oni o pomoc. Jeden z listów był podpisany przez ewangelicznych chrześcijan z miasteczka Donthapad, leżącej w Dystrykcie Sanamchai. 19 lutego chrześcijanie z tej miejscowości zostali wezwani na zebranie, na którym kazano im wynieść się z okolicy, pod groźbą śmierci.Organizacja “Otwarte Drzwi” informuje, że chrześcijanie, którzy zmuszani są stawiać się na takie spotkania, karani są grzywną 150 tys. kip (14 dolarów), z powodu “marnowania czasu” władz miejskich. Powyższa kwota jest z reguły dla biednej ludności, żyjącej z małych uprawnych poletek, nieosiągalna.
W innym liście do SCI autor informuje:: “Grożą nam spaleniem i zniszczeniem naszych domów. Jesteśmy przetrzymywani w zamknięciu. Jeżeli nie zadeklarujemy wyjazdu z miasta, grożą nam śmiercią, ponieważ i tak wszyscy się z nimi zgadzają“Organizacja “Otwarte Drzwi” potwierdziła w marcu, że władze skonfiskowały bydło i domy sześciu chrześcijańskim rodzinom mieszkającym w bardziej oddalonej wiosce. Rodziny najpierw uciekły, ale pięć z nich w końcu wyparło się swojej wiary, by móc zatrzymać swoje domy, bydło i rzeczy.
Pewien pastor z Laosu poinformował “Otwarte Drzwi”, że władze miasteczka i Laosu, pod wpływem presji wywieranych na nich przez ONZ i inne organizacje międzynarodowe, zwłaszcza humanitarne, zmieniły swoją taktykę. Zamiast, jak robiono dotychczas, palić domy i zabijać bydło chrześcijan, prześladuje się ich tak, aby się ich pozbyć, a należące do nich domy i dobytek rozparcelować na resztę mieszkańców, kupując w ten sposób przychylność pozostałej ludności. Prześladowania chrześcijan odbywają się głownie w małych miejscowościach, inicjatorami są zawsze władze miasteczek i wiosek, oczywiście, za przyzwoleniem i poparciem władz centralnych kraju. W zależności od lokalnych władz, te prześladowania mogą być lżejsze lub cięższe.
Laotański pastor stwierdził, że rola międzynarodowych organizacji humanitarnych może często być, niestety, porównana do roli strachu na wróble, którego ptaki i tak ignorują przekonawszy się, ze jest nieszkodliwy. Nie wystarcza, więc tylko apelować czy wysyłać listy, ale trzeba wywrzeć taki nacisk na rządy swoich krajów, aby władzom Laosu zagrożono konkretnymi sankcjami, ponieważ inaczej “nie ma dla nas nadziei”, stwierdził pastor.
Zob. też: