- 26 lipca, 2023
- przeczytasz w 4 minuty
Przyszłość amerykańskiego chrześcijaństwa należy do protestantyzmu bezwyznaniowego – uważa prof. Ryan Burge, ekspert amerykańskiej religijności, politolog i pastor baptystyczny, który od lat zajmuje się tym fenomenem. Burge opublikował szeroko komentowaną anal...
Chrześcijaństwo będzie bardziej bezkonfesyjne
Przyszłość amerykańskiego chrześcijaństwa należy do protestantyzmu bezwyznaniowego – uważa prof. Ryan Burge, ekspert amerykańskiej religijności, politolog i pastor baptystyczny, który od lat zajmuje się tym fenomenem. Burge opublikował szeroko komentowaną analizę, z której wynika, że systematycznie spada liczba głównych wyznań protestanckich w USA, a jednocześnie rośnie liczba bezwyznaniowych Kościołów protestanckich zakładanych niemal każdego dnia.
Największymi Kościołami protestanckimi w USA jest Konwencja Południowych Baptystów (SBC) oraz Zjednoczony Kościół Metodystyczny (UMC), które od kilku dekad odnotowują stały spadek wiernych, podobnie zresztą jak inne, tzw. historyczne Kościoły różnych proweniencji wyrosłe z Reformacji (luteranie, episkopalianie, prezbiterianie i in.).
Na podstawie twardych danych prof. Burge stwierdził, że na naszych oczach amerykańskie społeczeństwo doświadcza ogromnych przemian w wymiarze religijnym. Jedyną religijną grupą zdobywającą wiernych w USA, także z uwzględnieniem Kościoła rzymskokatolickiego, są tzw. the Nones, czyli bezwyznaniowi, protestanccy chrześcijanie, należący zarówno do tzw. megakościołów, jak i lokalnych, niewielkich, czasami kilkudziesięcioosobowych wspólnot bez żadnej afiliacji religijnej.
Jeszcze w 2004 roku bezkonfesyjni stanowili 7,5% amerykańskiej populacji. W 2012 odsetek ten wynosił już 10%, a ostatnie badania pokazują, że prawie 13% dorosłych w USA to bezwyznaniowi protestanci. Bezwyznaniowych jest więcej niż wszystkich protestantów głównego nurtu, różnych konfesji razem wziętych. Co istotne, wszystkie wyznania protestanckie masywnie tracą wiernych poza bezwyznaniowymi, które najwyraźniej korzystają z trudności tradycyjnych Kościołów, zmagających się nie tylko z kwestami majątkowymi i kadrowymi.
Trend wzrostu bezwyznaniowych protestantów widać wyraźnie na przykładzie wspomnianych, dwóch największych wyznań – SBC (10% amerykańskich protestantów) oraz UMC (7,5%). Bezwyznaniowcy stanowią obecnie ok. 22% wszystkich protestantów w USA z silną tendencją wzrostową. Oznacza to, że bezwyznaniowi liczą obecnie nieco ponad 21 milionów wiernych, co oznacza, że są drugą po Kościele rzymskokatolickim (62 mln) wspólnotą religijną w USA. Gdy dodamy członków SBC (17,6 mln) i UMC (8 mln) to wynik będzie wciąż większy niż liczba bezwyznaniowych, jednak te Kościoły od lat nie mogą zatrzymać fali odpływu wiernych.
Już teraz liczba bezwyznaniowych protestantów jest większa od sumy Amerykanów należących do mormonów, różnych Kościołów luterańskich, Kościołów anglikańskiego, różnych denominacji baptystycznych poza SBC. Bezwyznaniowcy nadal stanowiliby większość, gdyby do wspomnianego konglomeratu dodać jeszcze świadków Jehowy i muzułmanów.
Burge zauważa, że w 27 amerykańskich stanach bezwyznaniowy protestantyzm stanowi już druga po katolicyzmie siłę religijną, a w stanie Waszyngton, Alaska i w Zachodniej Wirginii stanowią już większość. Burge przekonuje, że bezwyznaniowcy będą jedyną grupą religijną odnotowująca wzrost, ale jednocześnie zastrzega, że trudno określić, jaki to będzie miało wpływ na Amerykanów.
Na czym polega sukces bezwyznaniowców i czym przyciągają nowych wiernych?
- To taki chrześcijański bigmac z opcją „drive through.” Pojawiają się znikąd, mają fajne nazwy, pastorzy (zazwyczaj mężczyźni) ubierają się po nowemu i luzacku, mają tatuaże, muzyka jest cool i bardzo na topie. Niektóre wręcz podkreślają, że wiążąc się z nimi nie trzeba się wpisywać w jakąś większą strukturę. A większość Amerykanów unika obecnie trwałych deklaracji i związków z instytucjami. Można więc przystąpić do takiego nieformalnego Kościoła, gdzie pastor jest cool, muzyka jest cool i nauczanie jest takie fajne. I jak się znudzi przejść do innego. Średnie członkostwo w takim Kościele to 4–5 lat – wyjaśnia ks. prof. Kazimierz Bem, polski duchowny prezbiteriański w Marlborough (USA) oraz wykładowca Ewangelikalnej Wyższej Szkoły Teologicznej (EWST) we Wrocławiu.
Amerykańskie trendy prędzej czy później przychodzą do Europy, jednak nie zawsze w identycznej postaci. Niemniej w zsekularyzowanej Europie, kluczowa niegdyś tradycja wyznaniowa, zdaje się tracić na znaczeniu i to nie tylko w krajach zachodnioeuropejskich, ale na całym Starym Kontynencie. Dawne spory wyznaniowe przestają mieć znaczenie, a stają się co najwyżej ponikiem historii lub po prostu innym rozłożeniem akcentów – jak przekonywała w rozmowie z portalem ewangelicy.pl luterańska teolożka ks. prof. Dorothea Wendebourg.
Wyjątkiem wydają się kraje prawosławne jak Rumunia, Serbia czy Bułgaria, ale również i tam tendencje sekularyzacyjne w ostatnich latach są zauważalne, a siła tych wspólnot powiązana jest z aparatem władzy. Także w tych krajach – oprócz trendów sekularyzacyjnych – odnotowuje się delikatny wzrost zainteresowania protestantyzmem w różnych odsłonach, niekoniecznie związanych z historycznymi Kościołami reformacji.