Deo gratias!
- 23 kwietnia, 2005
- przeczytasz w 4 minuty
Habemus Papam. Kardynałowie dokonali wyboru. Wskazali nie tylko na osobę, ale także na drogę jaką zmierzać będzie Kościół oraz problemy, z którymi będzie się musiał zmierzyć. Ten wybór jasno pokazuje, że Kolegium Kardynalskie uznało, że Kościół musi przezwyciężyć kryzys katolicyzmu na Zachodzie. Drastyczny spadek ilości powołań kapłańskich, wzrastająca ilość homoseksualistów wśród duchownych (w USA, gdzie takie badania przeprowadzono szacuje się, że może być ich od 30 do 60 […]
Habemus Papam. Kardynałowie dokonali wyboru. Wskazali nie tylko na osobę, ale także na drogę jaką zmierzać będzie Kościół oraz problemy, z którymi będzie się musiał zmierzyć.
Ten wybór jasno pokazuje, że Kolegium Kardynalskie uznało, że Kościół musi przezwyciężyć kryzys katolicyzmu na Zachodzie. Drastyczny spadek ilości powołań kapłańskich, wzrastająca ilość homoseksualistów wśród duchownych (w USA, gdzie takie badania przeprowadzono szacuje się, że może być ich od 30 do 60 proc.), odrzucanie doktryny katolickiej przez licznych teologów, duchownych, a także rzesze wiernych — to wszystko nie są sprawy, które Kościół może lekceważyć. Trzeba się z nimi zmierzyć — i do tego Benedykt XVI, z racji swojego przygotowania teologicznego, poglądów, ale także doświadczenia prefekta Kongregacji Nauki Wiary jest niejako powołany.
Dość jednoznacznie wskazany został także sposób, w jaki Kościół będzie sobie radził z tymi problemami. Drogą uleczenia głębokich ran, jakie zadała współczesność wierze chrześcijańskiej nie będzie zmiękczanie, rozwadnianie doktryny, ani tym bardziej liberalizacja moralności czy dyscypliny. Przeciwnie, jak zwykle w historii Kościołą, taką drogą będzie powrót do radykalizmu ewangelicznego. A to oznacza, że spodziewać się możemy nie tyle zniesienia celibatu czy dopuszczenia żonatych mężczyzn do święceń, ile postawienia kandydatom do kapłaństwa o wiele większych wymagań i uczynienia z nich prawdziwych świadków Ewangelii. Zamiast dalszego laicyzowania zakonów — spodziewać się trzeba raczej stopniowego powracania do najsurowszych reguł i stylów życia. Już teraz przecież o wiele większą popularnością cieszą się wśród ludzi młodych nie tyle łagodne zakony czy zgromadzenia, ile nowopowstałe wspólnote, często pustelnicze czy klauzurowe.
Nowy papież jest niezwykle czuły także na punkcie liturgii. To też dobra wiadomość. Spodziewać się bowiem możemy powracania do Soboru Watykańskiego II w dziedzinie liturgii. A to, warto przypomnieć, oznacza śpiew gregoriański, godność i niechęć do nowinek liturgicznych. W swoich licznych wystąpieniach i książkach kard. Ratzinger wielokrotnie przestrzegał przed banalizacją liturgii. I można mieć nadzieję, że troskę o przywrócenie szacunku dla tego szczególnego miejsca spotkania człowieka z Bogiem Benedykt XVI uczyni jednym z priorytetów swojego pontyfikatu.
Ostry umysł, a także radykalizm wypowiedzi nie pozostawia także wątpliwości, co do tego, że Kościół przystąpi do jeszcze bardziej dynamicznej walki o reewangelizację Europy. Rekonkwista jest możliwa. Powrót do chrześcijańskiej tożsamości nie jest wykluczony. Ale dokonać tego może tylko zdyscyplinowana armia chrześcijan, którzy wiedzą w co wierzą, żyją tym na codzień, i nie obawiają sie posądzeń o fundamentalizm. Aby stało się to jednak możliwe niezbędne jest jednak … przywrócenie porządku także we własnych szeregach.
I wreszcie sprawa ostania. Benedykt XVI nie zawróci z drogi ekumenizmu czy dialogu międzyreligijnego. One są już na stałe wpisane w życie Kościoła katolickiego. Bez wątpienia nada im jednak piętno własnej osobowości. Czas wielkich gestów, wielkich pierwszych spotkań dobiegł już końca. Jan Paweł II wszedł już do synagogi i meczetu, ucałował arcybiskupa Canterbury w rękę, przeprosił za grzechy katolików. Teraz potrzebny jest czas wypracowania teologii, która te — dla wielu rewolucyjne, jak ucałowanie Koranu — gesty umieści w całości doktryny Kościoła, wyjaśni je w świetle Pisma Świętego, Tradycji i Magisterium Kościoła. A do takiego zadania Benedykt XVI nadaje się, jak nikt inny.
Ekumeniści także nie muszą się martwić. Nowy papież nie porzuci drogi, na którą wprowadził katolicyzm Sobór Watykański II. On będzie tylko przypominał, że ekumenizm ma sens, jedynie gdy prowadzony jest przez ludzi o określonych tożsamościach, świadomych swojej wiary. Jaki sens ma dialog z katolikiem, który odrzuca lub nie zna swojej wiary? Niewielki! Sensowny jest dialog dopiero z osobą, która ową wiarę nie tylko zna i aprobuje, ale też nią żyje. Taką osobą “prosty i skromny robotnik winnicy Pańskiej” jest bez wątpienia.
Na zakończenie pozwólcie jeszcze podzielić się jedną osobistą refleksją. Gdy wieczorem siedziałem w studiu Polsatu, do którego wysłali mnie szefowie z tygodnika Ozon, i gdy przyglądałem się pierwszym gestom i słowom Benedykta XVI uderzyła mnie jego ogromna skromność. Postawienie się w cieniu swojego poprzednika, wielka świadomość własnej grzeszności — oto cechy nowego papieża. A to nie pozostawia wątpliwości — po bez wątpienia świętym Janie Pawle II, mamy kolejnego świętego papieża. Bóg obdarza Kościół kolejnymi świętymi pasterzami: od Piusa X, przez Jana XXIII aż do Jana Pawła II i jego następcy. I za to Bogu niech będą dzięki.