Społeczeństwo

Fryderyk Nietzsche w służbie ewangelizacji


Rychłą śmierć Boga ogła­sza­no po wie­lo­kroć. Jesz­cze czę­ściej oznaj­mio­no, że Bóg nie ist­nie­je, a prze­ko­na­nie to z roz­ma­chem i bru­tal­no­ścią pró­bo­wa­no wbić ludziom do głów. Motyw śmier­ci Boga nie­ustan­nie poja­wia się w lite­ra­tu­rze, rów­nież teo­lo­gicz­nej, któ­ra przez kil­ka dzie­się­cio­le­ci fascy­no­wa­ła się teo­lo­gią po śmier­ci boga. Aka­de­mic­ki eks­pe­ry­ment nie powiódł się. 


W opa­rach spe­ku­la­cji zacho­wa­ły się nie­do­bit­ki gor­li­wych wyznaw­ców śmier­ci boga i wciąż cze­ka­ją na swo­je pięć minut. Jed­nak żaden z nich, nawet dzię­ki mediom w dobie glo­ba­li­za­cji, nie może rów­nać się z Fry­de­ry­kiem Nie­tz­sche. Przed 125 laty wydał on “Wie­dzę rado­sną”, w któ­rej czło­wiek osza­la­ły ogła­sza śmierć Boga i dema­sku­je jego zabój­ców.

Przez wie­le dzie­się­cio­le­ci Nie­tz­sche­’m stra­szo­no. Ostrze­ga­no nawet, że nie­wia­ra pro­wa­dzi do psy­chicz­ne­go sza­leń­stwa, na któ­re zapadł sam filo­zof. W słyn­nym afo­ry­zmie 125 w “Wie­dza rado­sna” znaj­du­ją się przej­mu­ją­ce i chy­ba naj­bar­dziej zna­ne sło­wa Nie­tz­sche­’go o śmier­ci Boga. Obłą­ka­ny czło­wiek szu­ka Boga i kie­dy nie może go odna­leźć wśród nie­wie­rzą­cych ogła­sza z prze­ra­ża­niem: “Gdzie się Bóg podział? – zawo­łał. – Powiem wam! Zabi­li­śmy go – wy i ja! Wszy­scy jeste­śmy jego zabój­ca­mi! Lecz jak­żeż to uczy­ni­li­śmy? Jak­żeż zdo­ła­li­śmy wypić morze? Kto dał nam gąb­kę, by zetrzeć cały wid­no­krąg? Cóż uczy­ni­li­śmy, odpę­tu­jąc zie­mię od jej słoń­ca? Dokąd zdą­ża teraz? Dokąd my zdą­ża­my? Precz od wszyst­kich słońc?

Bez­gra­nicz­ne prze­ra­że­nie na wieść o śmier­ci Boga, któ­ry nie­zau­wa­żal­nie umarł, zgnił wręcz, dopro­wa­dza obłą­ka­ne­go poza gra­ni­ce wła­sne­go sza­leń­stwa, w któ­rym nawet sło­wa o gni­ciu boga wyda­ją się być zbyt łagod­ne i nie­wy­star­cza­ją­ce. Ale to nie koniec. Sza­le­niec odkry­wa coś jesz­cze: “Przy­sze­dłem za wcze­śnie, rzekł potem, nie jestem jesz­cze na cza­sie. To olbrzy­mie zda­rze­nie jest jesz­cze w dro­dze i wędru­je – nie doszło jesz­cze do uszu ludzi, bły­ska­wi­ca i grzmot potrze­bu­ją cza­su, świa­tło gwiazd potrze­bu­je cza­su, czy­ny, nawet sko­ro już są doko­na­ne, potrze­bu­ją cza­su, żeby je widzia­no i sły­sza­no. Czyn ten jest im zawsze jesz­cze dal­szy niż gwiaz­dy naj­dal­sze – a prze­cie sami go doko­na­li!

Dra­mat odda­le­nia od Boga, jego nie­obec­no­ści od zawsze prze­wi­jał się w zwia­sto­wa­niu Ewan­ge­lii – zarów­no w kaza­niach, doty­czą­cych grze­chu, ale rów­nież w trud­nym tema­cie teo­dy­cei oraz w wie­lu innych zagad­nie­niach, któ­re wią­żą się z ducho­wym kry­zy­sem czło­wie­ka.

“Wie­dza rado­sna” z 1882 roku prze­ra­ża ostro­ścią osą­du i dia­gno­zą kon­dy­cji czło­wie­ka i spo­łe­czeń­stwa, któ­re albo ogło­si­ło śmierć Boga albo w ogó­le nie zada­je sobie pyta­nia o Boga, ucie­ka­jąc w kon­for­mizm obo­jęt­no­ści. Stąd też afo­ryzm Nie­tz­sche­’go, jak­kol­wiek zin­stru­men­ta­li­zo­wa­ny na prze­strze­ni wie­ków, może być poży­tecz­nym impul­sem do wciąż klu­czo­we­go pyta­nia o Boga, pyta­nia, z któ­re­go nigdy nie jeste­śmy zwol­nie­ni, i któ­re jeste­śmy wciąż zobo­wią­za­ni sta­wiać – nie tyl­ko jako chrze­ści­ja­nie. Jak­kol­wiek może się to wydać obu­rza­ją­ce, gor­szą­ce czy pro­wo­ka­cyj­ne pyta­nia Nie­tz­sche­’go cen­ne są dla współ­cze­snej ewan­ge­li­za­cji – kto wie czy nie bar­dziej niż kie­dy­kol­wiek wcze­śniej.

W opu­bli­ko­wa­nej nie­daw­no książ­ce Bene­dyk­ta XVI “Jezus z Naza­re­tu”, ale tak­że w licz­nych prze­mó­wie­niach i homi­liach, aż roi się od dia­gnoz współ­cze­sne­go czło­wie­ka, któ­ry nie tyl­ko zaczy­na nie­na­wi­dzić same­go sie­bie, ale przede wszyst­kim stał się głu­chy na żywe­go Boga, któ­re­go śmierć ogła­sza sza­le­niec w afo­ry­zmie Nie­tz­sche­’go. Nie­trud­no połą­czyć ana­li­zę Rat­zin­ge­ra, ale rów­nież wie­lu innych chrze­ści­jań­skich teo­lo­gów, z miaż­dzą­cą dia­gno­zą Nietzsche’go.

Vol­ker Ger­hardt, pro­fe­sor filo­zo­fii prak­tycz­nej Uni­wer­sy­te­tu Hum­bold­ta w Ber­li­nie, pisząc na łamach dzien­ni­ka DIE WELT o ape­lu Fry­de­ry­ka Nie­tz­sche­go o żywe­go Boga, stwier­dza, że ten żywy Bóg, tak­że według Nie­tz­sche­’go, jest gwa­ran­tem sen­su ludz­kie­go życia. Oczy­wi­ście trud­no zgo­dzić się z cało­ścią twór­czo­ści Nie­tz­sche­’go, trud­no prze­jąć go z cało­ścią inwen­ta­rza w imię wyż­sze­go celu, jed­nak rów­nie trud­no zigno­ro­wać pyta­nia, któ­re Nie­tz­sche posta­wił 125 lat temu, i na któ­re nie udzie­lił odpo­wie­dzi. Może ich się bał? A jeśli tak, to dla­cze­go?

»  “Wie­dza rado­sna” w j. pol­skim


Gale­ria
Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.