Społeczeństwo

In vitro — potrzeba rzeczowej dyskusji


Nie­uprze­dzo­ny odbior­ca, któ­ry prze­czy­tał ostat­nie donie­sie­nia o in vitro (choć­by o wie­ku matek czy ich sta­tu­sie mał­żeń­skich) powi­nien odnieść wra­że­nie, że wyra­ża­ne przez przed­sta­wi­cie­li Kościo­ła rzym­sko­ka­to­lic­kie­go obiek­cje nie są tak cał­ko­wi­cie bez­za­sad­ne. 


Z dru­giej stro­ny wyda­je się, że usta­wa może ogra­ni­czyć pew­ne nie­pra­wi­dło­wo­ści w pro­ce­du­rach. W związ­ku z czym ostry sprze­ciw Kościo­ła prze­ciw­ko jej uchwa­le­niu może wyda­wać się nie­lo­gicz­ny.

Zapew­ne naj­lep­szy był kom­pro­mis tyl­ko, że w ostat­nim cza­sie nie było żad­ne­go miej­sca na dys­ku­sję pomię­dzy dwo­ma bie­gu­na­mi. Jed­nym, dla któ­re­go zakaz jest jedy­nym roz­wią­za­niem i dru­gim gło­szą­cym, że in vitro jest takim samym pra­wem czło­wie­ka jak pod­sta­wo­we pra­wa i wol­no­ści oby­wa­tel­skie.

Ubo­le­wam, że taka dys­ku­sja w ogó­le nie mia­ła u nas miej­sca. W koń­cu doświad­cze­nia innych regu­la­cji powin­ny wpły­nąć też na nasze roz­wią­za­nia. Zamiast dys­ku­sji mie­li­śmy dwa ostro spo­la­ry­zo­wa­ne sta­no­wi­ska. Jed­no, któ­re mówi­ło, że kato­lik nie może się zga­dzać na in vitro i jedy­ną wła­ści­wą opcją jest zakaz i dru­gie, że in vitro nale­ży do zdo­by­czy medy­cy­ny i powin­no być trak­to­wa­ne jako pra­wo czło­wie­ka do posia­da­nia dziec­ka kie­dy chce i wszel­ki­mi moż­li­wy­mi spo­so­ba­mi a wyra­ża­nie wąt­pli­wo­ści to prze­jaw obsku­ran­ty­zmu i fana­ty­zmu reli­gij­ne­go. Czy pomię­dzy: zgo­da na sto­so­wa­nie in vitro ozna­cza, że jesteś prze­ciw życiu i naucza­niu Kościo­ła a wąt­pli­wo­ści wobec in vitro ozna­cza­ją, że jesteś fana­tycz­nym kato­lem nie­czu­łym na pro­ble­my innych ist­nie­je w tej chwi­li jakaś prze­strzeń do dys­ku­sji?

A prze­cież oka­za­ło się, że spo­ra część osób korzy­sta­ją­cych z in vitro fak­tycz­nie nie leczy­ła nie­płod­no­ści chy­ba, że za nie­płod­ność uznać bio­lo­gicz­ne ogra­ni­cze­nia wyni­ka­ją­ce z wie­ku. Spo­ra część powsta­łych embrio­nów powsta­ła też nie po to żeby pomóc parom nie mogą­cym w inny spo­sób mieć dzie­ci ale na życze­nie samot­nych kobiet i z ano­ni­mo­wych daw­ców nasie­nia. Zupeł­nie nie ma przy tym zna­cze­nia fakt, że uro­dzo­ne dzie­ci mogą w przy­szło­ści mieć pro­ble­my zarów­no ze swo­ją toż­sa­mo­ścią jak i z wie­kiem rodzi­ców. A prze­cież inni już prze­cho­dzi­li podob­ne pro­ble­my. Dwa lata temu np. sąd we Wło­szech ode­brał parze mał­żon­ków po 60. roku życia poczę­tą z in vitro dwu­let­nią cór­kę argu­men­tu­jąc, że nie potra­fią się nią opie­ko­wać z powo­du wie­ku a jej poczę­cie wyni­ka­ło wyłącz­nie z ego­istycz­nych pobu­dek. Nie­któ­re zaś pań­stwa euro­pej­skie wpro­wa­dzi­ły jaw­ność daw­ców nasie­nia — dla­te­go, że uzna­no, że czło­wiek ma pra­wo do pozna­nia swo­ich bio­lo­gicz­nych korze­ni.

Zwo­len­ni­cy in vitro na życze­nie i bez ogra­ni­czeń argu­men­tu­ją, że prze­cież i dzie­ci poczę­te w spo­sób natu­ral­ny mają pro­ble­my z rodzi­ca­mi, a te porzu­co­ne pro­blem z toż­sa­mo­ścią. Tyle, że zapo­mi­na­ją, że to są pro­ble­my, któ­re się zda­rzy­ły i pró­bu­je­my je roz­wią­zać naj­le­piej jak potra­fi­my nato­miast w przy­pad­ku dzie­ci z in vitro poczę­tych z nasie­nia ano­ni­mo­we­go daw­cy sami stwa­rza­my pro­blem.

Z dru­giej stro­ny nie spo­sób nie przy­znać, że nacisk Kościo­ła kato­lic­kie­go na nie­uchwa­la­nie usta­wy regu­lu­ją­cej in vitro fak­tycz­nie dopusz­czał sto­so­wa­nie meto­dy bez żad­nych etycz­nych czy praw­nych ogra­ni­czeń. Gdy­by usta­wa, nawet w obec­nym kształ­cie, uchwa­lo­na zosta­ła kil­ka lat wcze­śniej nie mie­li­by­śmy pro­ble­mu co począć z zarod­ka­mi star­szych, samot­nych kobiet, któ­re powsta­ły z nasie­nia ano­ni­mo­wych daw­ców. Wyglą­da więc, że usta­wa w sto­sun­ku do wcze­śniej­sze­go sta­nu jest jed­nak jakimś postę­pem i może nie­po­trzeb­ne były gło­sy hie­rar­chów żąda­ją­cych od osób ją popie­ra­ją­cych zaprze­sta­nia przy­stę­po­wa­nia do Komu­nii Świę­tej.

Może lepiej dla Kośció­ła kato­lic­kie­go okre­ślić swo­je sta­no­wi­sko dla wier­nych (tutaj Kościół jed­no­znacz­nie jest prze­ciw­ny ale — o czym się zapo­mi­na — jest też prze­ciw­ny poczy­na­niu dzie­ci w inny spo­sób niż w spo­sób natu­ral­ny i w mał­żeń­stwie sakra­men­tal­nym) ale wziąć udział w dys­ku­sji na temat jak naj­lep­sze­go pra­wa dla dopusz­czal­no­ści in vitro bo będzie ono sto­so­wa­ne gdyż jest moż­li­we i więk­szość taką pomoc dla mają­cych pro­ble­my z poczę­ciem par akcep­tu­je. Dys­ku­sja powin­na nato­miast doty­czyć tego dla kogo powin­no być moż­li­we i w jakich oko­licz­no­ściach bio­rąc pod uwa­gę nie tyl­ko dobro poten­cjal­nych rodzi­ców ale też poten­cjal­nych dzie­ci.

I nie­ste­ty, uwa­żam, że błę­dem Kościo­ła jest moc­ne eks­po­no­wa­nie sta­no­wi­ska, któ­re nie daje żad­ne­go pola na kom­pro­mis lub bar­dzo małe. A jesz­cze przed pola­ry­za­cją sta­no­wisk moż­na było prze­czy­tać np. w Gaze­cie Wybor­czej tek­sty, któ­re wska­zy­wa­ły, że zastrze­że­nia do pro­ce­dur sto­so­wa­nych w zapłod­nie­niu poza­ustro­jo­wym mają też leka­rze, gene­ty­cy, bio­lo­dzy i to nie z powo­dów reli­gij­nych. Oba­wiam się, że tak ostre zary­so­wa­nie spo­ru świa­to­po­glą­do­we­go przez Kościół spo­wo­do­wa­ło, że zastrze­że­nia wobec in vitro przed­sta­wia­ne przez inne stro­ny prze­sta­ło być w ogó­le bra­ne pod uwa­gę, bo nastę­po­wa­ło łącze­nie ich z argu­men­ta­mi Kościo­ła. A te są postrze­ga­ne jako moty­wo­wa­ne wyłącz­nie ide­olo­gicz­nie.

Poważ­nym błę­dem jest też sta­wia­nie przez Kościół in vitro na rów­ni z abor­cją, gdyż o ile ta ostat­nia zawsze tyl­ko nisz­czy, to w przy­pad­ku in vitro powsta­je też nowe życie, nawet jeże­li nie wszyst­kie nowe życia docze­ka­ją naro­dzin. Obec­ny roz­wój dia­gno­sty­ki medycz­nej jest taki, że kobie­ty wie­dzą, że nawet poczy­na­nie natu­ral­ny­mi meto­da­mi powo­du­je czę­ste wcze­sne poro­nie­nia. Ponie­waż natu­ra jest też okrut­na i dosyć roz­rzut­na łatwiej zaak­cep­to­wać powo­ła­nie do życia “nad­pro­gra­mo­wych” embrio­nów dzię­ki medy­cy­nie. Zresz­tą i sta­no­wi­sko Kościo­ła może, przy oka­zji in vitro, być postrze­ga­ne jako nie do koń­ca kon­se­kwent­ne w kwe­stii obda­rze­nia zarod­ka tą samą war­to­ścią jak roz­wi­nię­te­go pło­du czy uro­dzo­ne­go gdyż Kościół nie godzi się na adop­cję zarod­ków a adop­cja dziec­ka uro­dzo­ne­go jest jak naj­bar­dziej godzi­wa. I jak­by argu­ment o duszy nie jest tu naj­istot­niej­szy, bo gdy­by przy­ło­żyć tyl­ko tę mia­rę to zarów­no zapłod­nio­ny zaro­dek jak i nowo­ro­dek powin­ny być trak­to­wa­ne tak samo.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.