Cenny agent PRL
- 4 stycznia, 2007
- przeczytasz w 8 minut
Nowy metropolita warszawski w czasach PRL nie tylko spotykał się z oficerami bezpieki w sprawie paszportu — jak sugeruje obecnie — ale też odbył specjalne szkolenie wywiadowcze dla agentów i wykonywał zlecone mu zadania. Stanisław Wielgus przez ponad 20 lat współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa — od czasów gdy był studentem historii filozofii na KUL do momentu upadku komunizmu, kilka miesięcy po tym, gdy ksiądz Wielgus został wybrany na rektora Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. — informuje redaktor […]
Nowy metropolita warszawski w czasach PRL nie tylko spotykał się z oficerami bezpieki w sprawie paszportu — jak sugeruje obecnie — ale też odbył specjalne szkolenie wywiadowcze dla agentów i wykonywał zlecone mu zadania. Stanisław Wielgus przez ponad 20 lat współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa — od czasów gdy był studentem historii filozofii na KUL do momentu upadku komunizmu, kilka miesięcy po tym, gdy ksiądz Wielgus został wybrany na rektora Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. — informuje redaktor naczelny Ekumenizm.pl, Tomasz Terlikowski, w swoim artykule “Tajna historia arcybiskupa”, w dzisiejszej “Rzeczpospolitej”.
Kapłan w tym czasie nosił rozmaite pseudonimy (Adam, Adam Wysocki, Grey). Prowadzącym go oficerom dostarczał nagrania przemówień i kazań hierarchów kościelnych. A wszystko — jak wynika z akt — w jednym celu: przyspieszenia i odpowiedniego ukierunkowania kariery naukowej.
Tajna część życia nowego metropolity warszawskiego miała się rozpocząć w 1967 roku. Ks. Wielgus był wówczas jeszcze studentem historii filozofii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. “Początkowo był to konsekwentnie prowadzony dialog, obliczony na złagodzenie oporów kandydata, polaryzację jego poglądów, zmniejszenie wpływów środowiska oraz rozbudzenie patriotyzmu” — zanotowali oficerowie wywiadu 16 października 1973 roku w “Raporcie dotyczącym przerzutu agenta ps. Grey”.
Kolejne rozmowy miały być coraz cieplejsze, “wzrastało zaufanie ” Greya” do Służby Bezpieczeństwa”, a on sam “coraz swobodniej dzielił się z pracownikiem SB własnymi poglądami i opiniami”. W ciągu pięciu lat odbyło się ok. 50 spotkań z oficerem bezpieki, w trakcie których ksiądz Wielgus przekazał “szereg konkretnych informacji”.
I wbrew temu, co obecnie sugerują księża-autorzy oświadczeń z archidiecezji warszawskiej, praskiej i płockiej, informacje te nie dotyczyły ani spraw duszpasterskich, ani naukowych.
Jak wynika z akt wywiadu, młody kapłan “typował kandydatów do rozmów operacyjnych spośród kleru i naukowców katolickich”, a także przekazywał informacje dotyczące “rozgrywek personalnych na KUL oraz w kurii; charakterystyk księży i pracowników naukowych pozostających w zainteresowaniu różnych ogniw Służby Bezpieczeństwa; ocen i poglądów kadry naukowej KUL oraz wiernych w okresie takich wydarzeń w kraju jak w marcu 1968 r. i w grudniu 1970 r.”.
Ks. Wielgus miał także dostarczać na zamówienie bezpieki magnetofonowych nagrań referatów, przemówień, wykładów i wystąpień “dostojników Kościoła i naukowców”. Informacje te prowadzący go oficerowie oceniali bardzo wysoko. “Wartość tych materiałów wzrasta, jeżeli weźmie się pod uwagę fakt, że dotyczą one środowiska charakteryzującego się dużym stopniem hermetyczności oraz pochodzą one od przedstawiciela kleru” — napisali ppłk L. Mroczek i płk N. Grzechowiak w cytowanym już raporcie.
Równie wysoko oceniali zresztą obaj oficerowie (opierający się na aktach wydziału IV KW MO w Lublinie) także samego współpracownika. Ich zdaniem ks. Wielgus jest “dobrym patriotą. Docenia wagę przemian, jakie zaszły w Polsce po II wojnie światowej. Wyzbył się fanatyzmu religijnego, patrzy trzeźwo na rozwój spraw w świecie i w kraju. Negatywnie ocenia politykę polskiej hierarchii kościelnej, a szczególnie jej tendencje do szukania konfliktów z państwem. Katolicyzm w wydaniu polskim ocenia jako wsteczny i zacofany. Widzi potrzebę reform w całym Kościele katolickim”.
Młody duchowny był na tyle wysoko oceniany przez swoich ubeckich przełożonych, że po pięciu latach regularnych kontaktów przejął go wywiad, który poprosił go — już po obronie doktoratu na KUL — o ubieganie się o stypendium Humboldta na Uniwersytecie Monachijskim.
Stypendium zostało przyznane, a krótko potem 28 września 1973 roku ks. Wielgus podpisał (pod pseudonimem Adam Wysocki) “Umowę o współpracy”. Zobowiązał się w niej do podjęcia “działania w zakresie problematyki interesującej służbę wywiadowczą PRL”. Oficerom wywiadu, jak precyzował Załącznik 1 do umowy, chodziło o “dotarcie i rozpoznanie wybranych placówek naukowych zajmujących się problematyką Polski i innych krajów socjalistycznych z zastrzeżeniem, że nie chodzi w tym wypadku o działalność tradycyjną tych placówek i naukowców, ale o ich szczególną działalność badawczą w zakresie teorii i metodyki wykonawczej przeznaczoną na użytek ośrodków walki ideologiczno-politycznej Zachodu”.
Skutkiem miało być nawiązanie kontaktów z pracownikami instytutów, którzy opracowywali raporty dla instytucji zachodnich, a także nawiązanie kontaktów z naukowcami, którzy będą mogli pomóc przedłużyć pobyt Wielgusa na Zachodzie. Oficerowie wywiadu zobowiązali się natomiast do zapewnienia środków zabezpieczających wykonanie ustalonych zadań: instruktażu, opieki prawnej i środków materialnych.
Przed wyjazdem na stypendium — od 12 do 15 września — młody uczony, jak wynika z dokumentów bezpieki, przebywał na szkoleniu w konspiracyjnym mieszkaniu w Warszawie (kryptonim Zyta).
Szkolenie obejmować miało: zagadnienia z sytuacji międzynarodowej, sytuacji agenturalnej w NRF, metody działania służb specjalnych w kraju głównego przeciwnika, przebieg aklimatyzacji, konspirację, tradycyjne ośrodki dywersji działające przeciwko PRL na Zachodzie. Ich metody działania i wzajemne powiązania; rozwój tezy na Zachodzie o znaczeniu dywersyjnego działania i prowadzenia wojny psychologicznej przeciwko Polsce i innym krajom obozu socjalistycznego na przestrzeni kilkunastu lat; rola nauki w wypracowaniu i programowaniu nowych metod walki z krajami socjalistycznymi; ośrodki naukowe na terenie NRF prowadzące badania krajów wschodnich, w tym Polski, na zlecenie służb specjalnych i innych instytucji o charakterze rządowym i politycznym; organizowanie dotarcia do placówek naukowych pracujących na rzecz aparatu dywersji ideologicznej, politycznej i wojny psychologicznej oraz służb specjalnych przeciwnika. W trakcie trwającego kilka dni szkolenia oficerowie mieli także uzgodnić z ks. Wielgusem, że “wydatki, jakie poniesie w związku z wykonywaniem naszych zadań, zostaną mu zrefundowane na pierwszym spotkaniu. Poinformowaliśmy go również o możliwości przejęcia przez naszą służbę spoczywających na nim obowiązków udzielania pomocy finansowej rodzicom. Wyraził pogląd, że sprawa ta może być aktualna w przyszłości” — zapisał w Notatce z 24 września 1973 roku ppłk Leonard Mroczek.
W trakcie kolejnych spotkań z ppłk. Mroczkiem (opisanych w “Notatce sporządzonej na podstawie raportów z rozmów prowadzonych z ” Greyem” na etapie pozyskiwania i przygotowywania tw. do realizacji naszych zadań za granicą” z 20 grudnia 1973 roku) ks. Wielgus “zadeklarował udział własny w wypracowywaniu odpowiedniej sytuacji wyjazdowej, uwzględniając nasze założenia, że realizacja zadań będzie się wiązać z koniecznością przedłużenia pobytu na Zachodzie do wielu lat” oraz “podkreślił, że z przynależnością do “czarnej międzynarodówki” (kleru katolickiego), jak to ma miejsce w jego przypadku, spodziewać się należy pewnych ułatwień, między innymi przełamania bariery zaufania”.
Jakie były przyczyny tak daleko idącej (przynajmniej w sferze deklaracji) chęci współpracy? Tu również ppłk Mroczek nie pozostawia wątpliwości: “nie ukrywał, że wyjazdem na Zachód jest zainteresowany ze względu na ambicje naukowe (podczas prowadzonych rozmów odnosiło się wrażenie, że w obecnym środowisku jest mu nieco za ciasno)”.
Liczne zapewnienia, że wszystkie te spotkania trzeba złożyć na karb konieczności paszportowej, demistyfikuje także “Umowa o łączności” (z 28 września 1973 roku), jaką młody kapłan podpisał przed wyjazdem na stypendium. Precyzowała ona, że stałym miejscem spotkań był kościół w Salzburgu (chodziło o to, by zgubić ewentualny ogon niemieckich służb specjalnych przy okazji przekraczania granicy austriackiej).
Stałą godziną spotkania miała być 17, a rezerwową 20. Oficer miał oczekiwać na TW przez pięć minut. “W celu wywołania spotkania proszę wysłać na adres (…) odpowiednio wcześniej kartę pocztową z widokiem kwiatów, zawierającą pozdrowienia, podpisaną Stan. Będzie to oznaczać, że jest pan gotów przybyć na spotkanie 17-go dnia licząc od daty wpisanej na pocztówce /dzień wpisany liczymy jako pierwszy” — precyzowała podpisana odręcznie kryptonimem Adam Wysocki notatka.
Ustalone zostały także terminy spotkań zapasowych, znak rozpoznawczy (“proszę włożyć do prawej kieszeni płaszcza lub marynarki ostatni numer tygodnika “Stern” złożony wzdłuż tak, aby gwiazda na stronie tytułowej była widoczna z zewnątrz”), a nawet system haseł. “Przedstawiciel Centrali wymienia pierwszy: Czy nie był Pan miesiąc temu na wycieczce w Rzymie? Odzew: Nie, wybieram się do Wiecznego Miasta dopiero w przyszłym roku”.
Ostatecznie przy okazji tego pierwszego wyjazdu system kontaktów nie został wykorzystany. Szczegółowy pisemny raport z pobytu został jednak złożony po powrocie do kraju i podjęciu wykładów na KUL. W tym okresie ” Grey”, jak zapisali w “Planie kombinacji operacyjnej wprowadzenia agenta ” Greya”” pułkownik Zbigniew Siekielewski i podpułkownik J. Mazurek z Wydziału VIII Departamentu I, “był wykorzystywany do spraw KUL‑u przez Wydz. IV KWMO Lublin, na temat dot. zagranicy kontaktował się nadal z nami”.
Podczas wyjazdu do Uppsali w lipcu 1977 r. ks. Wielgus miał otrzymać kolejne zadania. “Po powrocie opracował informacje (wykorzystane przez wydział X) na temat ocen sytuacji polityczno-ideologicznej w Polsce w środowisku politologów Instytutu do spraw Europy Wschodniej w Uppsali” — zapisali Siekielewski i Mazurek.
W 1978 roku w życie ks. Stanisława Wielgusa ponownie aktywnie wkroczył Departament I, typując naukowca do rozpracowywania Radia Wolna Europa. Po uzyskaniu informacji, że dyrektor sekcji polskiej Radia Wolna Europa poszukuje nowego prowadzącego dział religijny, bezpieka postanowiła wprowadzić na jego miejsce swojego człowieka. “Do kombinacji został przez nas wytypowany agent ” Grey”, pozostający na naszym kontakcie” — zapisali Siekielewski i Mazurek.
Ich zdaniem ” Grey” związany jest z krajem “rodziną (opieka nad schorowanymi rodzicami), mieszkaniem własnościowym (które otrzymał dzięki naszemu poparciu) oraz sprawami naukowymi”. Oficerowie, oceniając materiały zebrane przez bezpiekę, stwierdzili także, że ks. Wielgus “współpracuje z nami bez oporów, ale podkreśla, że nie chce być traktowany jako nasz podwładny agent, ale jako równoprawny partner.
W toku współpracy przekazał wiele informacji, dokumentów i nagranych taśm dot. wystąpień dostojników Kościoła i naukowców katolickich. Do kontaktu operacyjnego za granicą nie ma oporów”.
Aby zrealizować ten projekt, Departament I podjął działania mające doprowadzić do odrzucenia przez kierownictwo RWE kandydatury ks. Śliwańskiego, a także przygotowywał wyjazd agenta ” Greya” na stypendium do Monachium.
Jeden z oficerów otrzymał nawet zadanie pozyskania paszportu wielokrotnego dla ks. Wielgusa (później sam duchowny zrezygnował z takiego paszportu, sugerując, że może on wzbudzić podejrzenia i w związku z tym utrudnić mu wykonanie zleceń wywiadu).
W zamian za to duchowny-uczony miał się zobowiązać do próby wejścia w skład redakcji religijnej RWE. “Przy przyjeździe do Monachium zgodnie z naszymi zadaniami ” Grey” oprócz pracy naukowej udzielać się będzie w pracy duszpasterskiej w parafii polskiej (kazania, spowiedzi, odprawianie mszy (…). Swoją pracą na parafii i postawą ” Grey” winien zwrócić uwagę pracowników RWE na siebie jako ewentualnego kandydata do pracy (…). Kontakty te winny doprowadzić do wysunięcia propozycji pracy dla RWE” — planowali karierę zawodową ks. Wielgusa Siekielewski i Mazurek, dodając, że ich podopieczny będzie się starał o przyjęcie do pracy w Albertus Magnus Institute w Köln. “Dla nas praca ta ma jedynie formę przykrycia i legendę konieczności przedłużenia pobytu. W tym czasie w dalszym ciągu ” Grey” będzie “wystawiać” swoją osobę jako potencjalnego kandydata do pracy w RWE” — zapisali oficerowie. Czytaj całość w Rzeczpospolitej — “Tajna historia arcybiskupa”