Granice krytyki Kościoła
- 17 grudnia, 2006
- przeczytasz w 6 minut
Sobotni Nasz Dziennik atakuje redaktora naczelnego EAI – Tomasza Terlikowskiego. Burzę wywołał tekst red. Terlikowskiego: “Lustracji księży nie będzie”(“Dziennik”, 13.12.06). Główne tezy tego artykułu– według ks. Waldemara Kulbata — są skandaliczne. Benedykt XVI jest pośrednio uwikłany w spisek antylustracyjny i odpowiada za jego uzasadnienie. Duchowni mają odpowiadać przed świeckimi na równi ze swoimi bezpośrednimi przełożonymi. Miłosierdzie jest dla polskich biskupów ważniejsze aniżeli sprawiedliwość. (Tu akurat należałoby […]
Sobotni Nasz Dziennik atakuje redaktora naczelnego EAI – Tomasza Terlikowskiego. Burzę wywołał tekst red. Terlikowskiego: “Lustracji księży nie będzie”(“Dziennik”, 13.12.06). Główne tezy tego artykułu– według ks. Waldemara Kulbata — są skandaliczne. Benedykt XVI jest pośrednio uwikłany w spisek antylustracyjny i odpowiada za jego uzasadnienie. Duchowni mają odpowiadać przed świeckimi na równi ze swoimi bezpośrednimi przełożonymi. Miłosierdzie jest dla polskich biskupów ważniejsze aniżeli sprawiedliwość. (Tu akurat należałoby się zgodzić z red. Terlikowskim). W tekście Terlikowskiego pobrzmiewa też osobista nuta: “Wszystkie te sygnały pokazują jednoznacznie, że proces oficjalnej lustracji Kościoła w Polsce dobiegł już końca. Jej katoliccy zwolennicy zostali już albo zmuszeni do milczenia decyzjami administracyjnymi, albo zamilkli, widząc daremność swoich starań.”
Oczywiście niektórzy powiedzą: z Naszym Dziennikiem się nie dyskutuje. Ale to co pisze ks. Kulbat myśli większość duchownych. W polemice z Terlikowskim ścierają się dwie wizje Kościoła.
“Wir sind die Kirche”
Spór hierarchii z Terlikowskim dotyczy metody. Terlikowski – być może zachłyśnięty autorytarnymi możliwościami mediów – chciałby debaty publicznej o Kościele. Dążenia Tomasza Terlikowskiego ks. Kulbat określa frazą: My jesteśmy Kościołem. Jest to nazwa niemieckiej organizacji laikatu, która przysporzyła niejednemu biskupowi w Niemczech wielu zmartwień. Kryje się za tą frazą pewna wizja Kościoła, z którą red. Terlikowski w jakiejś mierze się utożsamia. Nie jest to jednak najbardziej fortunna formuła bycia Kościołem, albo – powiedzmy – nie jedyna. Są inne, może nawet szczęśliwsze i bardziej owocne. Red. Terlikowski nie przyjmuje do wiadomości istnienia takiej alternatywy – sugeruje polemista z Naszego Dziennika.
Zgadzam się z Księdzem Kulbatem. Kościół w Polsce nie musi już udowadniać, że jest sprawny i uduchowiony, że stawia na formację świeckich i żyje duchem soborowym. Główna oś formuły eklezjalnej wypracowanej – wbrew temu, co twierdzi Terlikowski – przez świeckich i duchownych pospołem – polega na nie zastępowaniu się rolami. Świeccy mają być zaczynem ewangelicznym w świecie. Duchowni skupieni są wokół ołtarza. Jest to wizja Benedykta XVI-go i to z tej wizji polscy hierarchowie czerpią pomysły na lustrację. Bo wbrew temu, co mówi Terlikowski, Kościół polski przechodzi lustrację. Kurie biskupie są doskonale zorientowane w tym, kto i jak współpracował (co nie oznacza potrzeby dopowiedzenia i wyjaśnień pewnych wydarzeń). Biskupi nie mogą jednak z lustracji czynić głównego kryterium współpracy ze swoimi kapłanami. Byłoby to krzywdzące przede wszystkim dla odbiorców posługi kapłańskiej.
Dziwi mnie jeszcze jedno. Dlaczego Terlikowski eksponuje biskupa Wielgusa, a przemilcza biskupa tarnowskiego. Wiem, ten drugi przeprosił, przyznał się. Terlikowski dał mu spokój. Czy to znaczy, że nie przestanie się mówić o biskupie Wielgusie póki ten nie przeprosi?
Wątpię żeby papież ryzykował decydując się na tę nominację. Arcybiskup Kowalczyk zlustrował – z pewnością – archiwa IPN w poszukiwaniu informacji na temat domniemanej współpracy biskupa Wielgusa z władzami PRL. Teraz ryzykuje tylko Tomasz Terlikowski podejrzewając hierarchię o złą wolę.
Być może był to ostatni tekst Terlikowskiego o lustracji w Kościele. Jego wizja Kościołaa nawet tego minimum moralnej przyzwoitości, o którą prosi rozmija się z poczuciem sprawiedliwości i miłosierdzia biskupów. Kto patrzy głębiej? Kto patrzy szerzej? To są pytania z innej puli. Odpowiadają za swoich kapłanów biskupi i oni niech podejmą decyzję o lustracji w Kościele.
Kościół jest Chrystusowy
Na tym sprawa się jednak nie kończy. Ks. Kulbat zarzuca Terlikowskiemu, że ten jest hołubiony przez liberalne media, że jest redaktorem sekciarskiego, promującego dewiacje serwisu, że daje się wysługiwać wrogom Kościoła.
Cóż, ton krytyki głoszonej przez Terlikowskiego współbrzmi z jego rozumieniem swojej odpowiedzialności za Kościół. Nie podejrzewałbym jednak tego publicysty ani o to, że daje się wysługiwać środowiskom liberalnym, ani o to, że ostentacyjną krytyką Kościoła próbuje się wkupić w łaski salonów warszawskich. Pan Tomek – jak go znam od paru ładnych lat – jest jak każdy dobry publicysta przywiązany do swoich tez, uparty, niezależny. To on w niedawnej dyskusji o konstytucyjnym zapisie penalizacji aborcji jako jedyny z pierwszoligowych dziennikarzy zabrał zdecydowany głos w obronie dzieci jeszcze nienarodzonych.
Mnie się wydaje, że zarówno ks. Kulbatowi i tym środowiskom, które reprezentuje jak i Tomaszowi Terlikowskiemu brakuje wspomnianego ducha soborowego. Ton, w jakim pisze ks. Kulbat, daleki jest duchowi, w jakim wypowiadali się Jan Paweł II i Benedykt XVI o braciach protestantach i niewierzących. Szukanie porozumienia z „innowiercami” przynależy już do definicji chrześcijaństwa. A dialog z niewierzącymi czy liberałami to nasz chrześcijański obowiązek. W tej debacie katolicyzm nie musi się niczego obawiać, nawet jeśli spotka się z szokującymi tezami.
Powinniśmy bardziej ufać rozumowi, który zdolny jest odkryć prawdę. Obrażanie się, wykluczanie czy wzajemne oskarżanie nie prowadzi do niczego, a może jest tylko przykrywką dla intelektualnej niewydolności. Nawet jeśli ktoś prezentuje „dewiacyjne poglądy”, to zasługuje na miłość i uwagę. Szacunek dla osoby ludzkiej – bezwarunkowy – kreuje klimat dla zapoznania się z argumentacją katolicką i korespondującą z duchową wizją człowieka.
Forum EAI, choć formalnie religijne, jest płaszczyzną dla wymiany stanowisk filozoficznych. To świetnie, że można tutaj skonfrontować dwie dominujące wizje osoby ludzkiej. Należy pamiętać, że obie dominują: jedna w przekazie kulturowym, druga w obrębie nauczania Kościoła katolickiego, a więc w środowiskach wiernych temu nauczaniu. Gdzie mamy je konfrontować i dociekać prawdy zgodnie z zasadą, że rozum nie przeczy wierze, jak nie tu, na EAI.
Ta poszczególna dominacja, odkrywana jako przewaga nad drugim, prowadzi do mentalności wykluczeń. Zwolennicy tez liberalnych cieszą się z poparcia salonów i nazywają adwersarzy ciemnogrodem, a ortodoksyjni katolicy – jak czytamy w Naszym Dzienniku – swoich adwersarzy nazywają dewiantami. W rezultacie gubi się pasja poszukiwania prawdy, bo nie liczy się wartość argumentów, ale grupa, do której się przynależy. A gdy się nie przynależy do żadnej, bo poszukuje się prawdy dla niej samej, to jest nie do zaakceptowania przez oba obozy.
Znowu chodzi o metodę. Nasz Dziennik bardziej stawia na dzielenie, niż na poszukiwanie tego co łączy, a co może być punktem wyjścia do poszukiwania obiektywnej prawdy. Ale ten sam grzech popełniają liberałowie skłonni do posługiwania się językiem pogardy i wykluczeń. Jest to grzech pychy.
Na czym polega grzech Tomasza Terlikowskiego? Na braku łączności z hierarchią. Nie można być katolikiem ani katolickim publicystą będąc w opozycji do hierarchii, nie darząc miłością biskupów. Pięknie pisze o tym sobór watykański II i podaje zasady, jakimi powinien się kierować katolik w swojej krytyce Kościoła. Łączność z episkopatem wyraźnie odstaje od mody na niezależność od autorytetów i mody na wychowanie bez ojca. W centrum idei posłuszeństwa biskupom jest przyporządkowanie wolności i poszukiwania prawdy głębi miłości. Wrażliwość na wskazania hierarchii ani nie zubaża umysłu, ani nie alienuje z wolności – wręcz odwrotnie. To jest jak z kiepskim kazaniem. Bóg daje nam te same wskazania w gorszym jak w lepszym kazaniu – chodzi tylko o naszą otwartość. Jeśli maniera niezależnego publicysty stoi w sprzeczności z postawą otwartości na współpracę z biskupem, to coś w tej manierze jest małodusznego i alienującego.
Oczywiście nie mam żadnych podstaw by pouczać kogokolwiek. Chcę tylko wskazać, że brak intelektualnej drapieżności w krytycznym kontakcie z hierarchią wcale nie zubaża dziennikarskiego warsztatu. A rozwijanie życia duchowego bez posłuszeństwa mistrzowi jest poważnym błędem w sztuce. Poniekąd dla każdego katolika takim mistrzem jest jego biskup.
Znamienne, że braki obu adwersarzy nadrabiają polscy biskupi, bardzo mądrzy i wyważeni w swoich opiniach i działaniach. Zaufałbym papieżowi Benedyktowi. On nie bierze niczyjej strony, ani hierarchii, ani katolików świeckich – chodzi mu przede wszystkim o Jezusa Chrystusa. Jego ostrzeżenie przed arogancją jest o wiele bardziej uniwersalne, aniżeli sądziliśmy do tej pory.
Rolland Tetler
:: Ekumenizm.pl: “Nasz Dziennik” atakuje