Marsz Równości — dwugłos
- 17 listopada, 2006
- przeczytasz w 9 minut
“Kuria Metropolitalna w Poznaniu wyraża swój zdecydowany sprzeciw wobec zaplanowanego po raz kolejny w naszym mieście tzw. Marszu Równości. Prawo do wolności wyrażania myśli, zapisane w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, nie może jednocześnie być prawem do obrażania uczuć religijnych osób wierzących” — napisał w swoim oświadczeniu rzecznik poznańskiej kurii, ksiądz dr Maciej Szczepaniak.Demonstranci będą domagać się „równych praw dla wszystkich”. — Kościół nie może się zgodzić z publicznym […]
“Kuria Metropolitalna w Poznaniu wyraża swój zdecydowany sprzeciw wobec zaplanowanego po raz kolejny w naszym mieście tzw. Marszu Równości. Prawo do wolności wyrażania myśli, zapisane w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, nie może jednocześnie być prawem do obrażania uczuć religijnych osób wierzących” — napisał w swoim oświadczeniu rzecznik poznańskiej kurii, ksiądz dr Maciej Szczepaniak.
Demonstranci będą domagać się „równych praw dla wszystkich”. — Kościół nie może się zgodzić z publicznym zachęcaniem do praktyk, które są sprzeczne z zasadami moralności chrześcijańskiej i w ostateczności, godząc w życie, są sprzeczne z interesem społecznym – twierdzi ksiądz Szczepanik.
„Plac Adama Mickiewicza, gdzie stoją dwa monumentalne krzyże, upamiętniające zabitych w 1956 roku robotników szczególnym miejscem dla ludzi wierzących po wizycie papieża Jana Pawła II w 1997 roku. Podczas historycznego spotkania z młodzieżą Ojciec Święty wyraził tam swoje uznanie dla wszystkich obrońców wartości religijnych i narodowych” – argumentuje rzecznik kurii
Marsz Równości w Poznaniu organizowany jest po raz trzeci. Rok temu został zakazany po ostrych protestach środowisk katolickich. W wydanym wówczas oświadczeniu Rada Społeczna, działającej przy metropolicie poznańskim, arcybiskupie Stanisławie Gądeckim napisała: “Nieuniknioną konsekwencją legalizacji prawnej związków homoseksualnych jest podważenie definicji małżeństwa. Stawiając związki homoseksualne na tej samej płaszczyźnie prawnej co małżeństwo albo rodzinę, państwo działa arbitralnie i wchodzi w konflikt z własnymi obowiązkami”.
Wojewódzki Sąd Administracyjny uznał jednak potem, że władze miasta i województwa nie miały prawa zakazać manifestacji.
W tym roku prezydent Ryszard Grobelny nie wniósł zastrzeżeń do przeprowadzenia marszu.
KOMENTARZE
Marsz równości — obraża i degraduje
Pouczenia europejskich socjalistów i cała olbrzymia machina oddziałująca na naszą mentalność odniosła sukces: boimy się. Przede wszystkim boją się politycy, bowiem media mogą nas okrzyknąć pariasem Europy, będziemy odpytywani w komisjach europejskich, wytykani palcami przez krzykliwe grupki zachodnich homoseksualistów i ciągani po sądach (zbieżność z ostrzeżeniami, jakie wystosował Jezus do swoich uczniów nie jest chyba przypadkowa). Tego obrazu dopełnia blady komentarz Katolickiej Agencji Informacyjnej do reakcji arcybiskupa Gądeckiego oraz zjadliwe zestawienia kurii z wszechpolakami dokonane w dzienniku Rzeczpospolita.
Nie boi się Kościół i chwała mu za to. Kościół poznański jest po szczególnych doświadczeniach (sprawa arcybiskupa Paetza). Obecny włodarz diecezji poznańskiej może się czuć zobowiązany do zakomunikowania zdecydowanego votum separatum do akcji środowisk homoseksualnych. Argumentacja, jakiej używa ewoluuje. Rok temu była mowa o niezrównywalnych przywilejach małżeństwa i rodziny. Dziś są to uczucia religijne. Rzecznik kurii powoływał się na wypadki jerozolimskie. Zakaz przemarszu dla gejów w Jerozolimie stanowi poważny wyłom na froncie liberalizacji życia społecznego. Po wspólnych protestach (ewenement, czy znak czasu?) Watykanu oraz duchownych islamskich i żydowskich, odwołano imprezę gejowską w centrum Jerozolimy i przeniesiono ją na stadion Uniwersytetu Hebrajskiego.
Obawiam się – jako przeciwnik marszu – że argumentacja polskiej kurii jest niewystarczająca. Poznań to nie Jerozolima. A organizacje gejowskie – zasobne i prężne – z łatwością przekonają sądy europejskie o dyskryminacyjnym podtekście zakazu. Kościół musi sięgnąć głębiej w swoim dowodzeniu.
Pierwsza myśl, jaka się rodzi po odczytaniu komunikatu kurii dotyczy relacji Kościoła do demokracji. Czy aby Kościół nie podważa jej? Owszem, ale nie demokrację, lecz liberalne dogmaty. Kościół jest pierwszym sprzymierzeńcem demokracji i zaświadczał o tym, nieraz, krwią swoich księży i biskupów. Kościół, co najwyżej, nie jest zwolennikiem demokracji liberalnej.
Nie da się aksjologicznie zestawić liberalizmu i chrześcijaństwa, bowiem demokracja liberalna równo traktuje wszelkie aksjologie. Dlaczego któraś miałaby być lepsza? Kościół z góry staje na przegranych pozycjach, bowiem w tym zrównaniu zostaje zagubiona prawda. Demokracja w swej istocie jest systemem, który służy dobru wspólnemu w oparciu o rozeznanie i założenie, że można odkryć prawdę obiektywną. Kościół proponuje demokrację dobra wspólnego, odkrytego w wolnej debacie i realizowanego we wspólnym projekcie (Benedykt XVI). Społeczeństwo – według Kościoła – ma prawo wytyczać sobie szlak wartości, którym będzie podążać.
Homoseksualiści, jako obywatele, mają takie same prawa, co inni członkowie społeczeństwa. Jako grupy czy partnerzy nie mają tych samych praw co małżeństwa, bo nimi po prostu nie są. Nie można podważyć natury, która narzuca definicję małżeństwa, jako związku kobiety i mężczyzny.
O co więc im chodzi? Nie o prawo. Jest to walka o zmianę mentalności społecznej, innymi słowy o duszę społeczeństwa. O to, żeby zmienić projekt natury w oparciu o precedens. Polacy mieliby mentalnie akceptować zachowania homoseksualne i znieść bariery chroniące męską tożsamość przed degradacją.
Jakość życia społecznego, poprzez sieć wzorców, barier i przyzwoleń nie jest obojętna dla tożsamości mężczyzn — współodpowiada za jej prawidłowy rozwój. Oznacza to że rozwiązania społeczne powinny korespondować z parytetem rozwoju psychoseksualnego. Tę relację pomiędzy życiem społecznym a rzeczywistym rozwojem osoby znakomicie ujmuje katechizm Kościoła: „Władze cywilne, ponieważ są zobowiązane szanować godność osoby ludzkiej, powinny stwarzać środowisko przyjazne dla czystości, zakazując także, stosownymi prawami, rozprzestrzenianie się wspomnianych wyżej ciężkich wykroczeń przeciw czystości, aby chronić przede wszystkim małoletnich i bardziej słabych”. (KKK 494).
Eksponowanie homoseksualizmu w demonstracji ma na celu uznanie go za dobro. Psychologia rozwoju jasno stawia sprawę: to tendencja heteroseksualna wieńczy psychoseksualną piramidę osoby ludzkiej i tylko ona może być nazwana dojrzałością. W ramach życia społecznego nie można proponować homoseksualizmu, jako równorzędnej alternatywy dla zachowań heteroseksualnych. Absolutnie nie. „Miłość homoseksualna nie może być przedstawiana, jako tak samo piękna jak miłość osób heteroseksualnych, a to znaczy dla młodzieży to samo, co alternatywna (jeśli coś jest dobre równie jak coś innego, to jest alternatywą dla innego dobra)” – pisałem niedawno dla Magazynu Semper Reformanda.
Skutki ich zrównania, do którego dąży marsz równości są katastrofalne dla pojedynczych osób i całej społeczności. Kwestia normy i zaburzeń jest osobną sprawą. Wystarczy jednak uznanie faktu, że homoseksualizm nie jest dobrem osoby i społeczności, rozmija się z nim a czasami sprzeciwia się mu, jak jest to w przypadku Marszu Równości.
Kto, jeśli nie Kościół natchnie odwagą polityków i intelektualistów, by chcieli mądrze i stanowczo konfrontować swoją wizję społeczną z liberalną w ramach tej samej demokracji. I nawet, gdy argumentacja Kościoła spotka się z obojętnością intelektualistów, to warto różnymi kanałami, w których zasobność Kościół obfituje prowokować dyskusję o demokracji proponowanej światu przez papieża — Polaka. Nie może w tej argumentacji zabraknąć intelektualnej konfrontacji pomiędzy wizją liberalną a chrześcijańską demokracji.
I może – zgodnie z przekonaniem Jana Pawła II-go — należy odwrócić parametry demokratycznego testu. Polska go zdała na piątkę. W naszym kraju wycofano z prawa karnego skandaliczne zapisy dyskryminujące homoseksualistów już w 1932 roku. Europa zrobiła to pół wieku później. Teraz my zadajmy sobie pytanie, czy Europa nadąża za istotnym wymogiem demokracji: ochrony słabych. Cywilizacja, która poświęca swoje dzieci na ołtarzu aborcji, eutanazji, adopcji przez homoseksualistów przestała być ludzką i wiarygodną, nie ma więc moralnego prawa do rozliczania Polski.
Rolland Tetler
*** *** *** *** ***
Manichejska histeria
Stanowisko Kościoła rzymskokatolickiego ws. homoseksualizmu jest jasne. Poprzez uroczyste nauczanie, katechezę, homilie, listy pasterskie biskupów, kościelna media i wreszcie w prywatnych dyskusjach reprezentanci Kościoła, zarówno świeccy, jak i duchowni, mają nieograniczone możliwości prezentowania swojego spojrzenia, również na kwestię homoseksualizmu i Marszu Równości. To dobrze, że wierni wspólnoty rzymskokatolickiej w Polsce zabierają głos w tej sprawie — dobrze zarówno dla samych katolików, którzy w ten sposób mogą ponownie dowiedzieć się, czego naucza ich Kościół oraz dobrze dla całego społeczeństwa, które dysponuje w ten sposób szerokim spektrum opinii.
Demokracja i konstytucyjny rozdział Kościoła od państwa stanowią, że zdanie Kościoła w takiej czy innej kwestii, jest tylko (a może aż) jednym z wielu opinii pojawiających się w publicznym dyskursie. Kościół ma prawo głośno mówić, co sądzi o idei Marszu Równości, że jest on sprzeczny z tak, czy inaczej pojmowaną Katolicką Nauką Społeczną i tego świętego prawa — wynikającego właśnie z demokracji nikt i nic nie może Kościołowi odmówić.
Z drugiej jednak strony nie leży w kompetencji Kościoła, aby wywierać wpływ na decyzję władz państwa, zmierzających do ograniczania swobód obywatelskich. Sprzeciw poznańskiej kurii wobec Marszu Równości jest zawłaszczaniem demokracji i pośrednio aktem duszpasterskiej kapitulacji. Z przeprowadzonych badań na terenie Archidiecezji Poznańskiej wynika, że oto wierni tamtejszego Kościoła w większości nie mają nic przeciwko Marszowi. Skoro tak, to troska Kościoła powinna się bardziej skoncentrować na parafii niż na ulicy.
Homoseksualiści, podobnie jak heteroseksualiści, są obywatelami III Najjaśniejszej, płacą podatki i mają takie samo prawo do demonstrowania swoich poglądów, niezadowolenia, jak związek wędkarski, koło gospodyń wiejskich, czy ruchy katolickie pod warunkiem, że głoszone przez demonstrantów idee nie godzą w demokratyczne państwo prawa (np. poprzez nawoływanie do nienawiści na tle rasowym, religijnym, czy seksualnym). Oświadczenie kurii zaskakuje – jest histeryczne i po prostu zbyteczne, a na dodatek skłania do refleksji, dlaczego poznański Kościół nie był tak zdeterminowany i zatroskany zgorszeniem, gdy w skandaliczny sposób zamieciono pod dywan skandal z arcybiskupem Juliszem Paetzem. Trudno nie odnieść wrażenia, że pracownicy kurii, czy centralnych władz kościelnych w Polsce, włożyli naprawdę sporo wysiłku w to, aby sprawa przycichła. Ale ad rem.
W komentarzu Rollanda Tetlera pojawia się charakterystyczna nomenklatura znana z politycznych wieców wyznawców IV RP. Jest to dość ciężki potok słów, powodujących wrażenie, że oto stoimy nad urwiskiem, a w dodatku nic o tym nie wiemy: media przecież kłamią, manipulują, a bezbronny człowiek jest tak zniewolony układem (homo lobby, masoni, liberałowie etc.), że nie wie kim jest, co myśli i dlatego należy wyręczyć go w myśleniu. Krzykliwa retoryka mówiąca o nieustannym-zmasowanym-brutalnym-ataku, faktach rzekomo oczywistych dla wszystkich widoczna jest nie tylko w komentarzu Rollanda Tetlera, ale również w oświadczeniu kurii w Poznaniu.
Warto zwrócić uwagę na to, że p. Tetler posługuje się liczbą mnogą – mówi: olbrzymia machina oddziałująca na naszą mentalność odniosła sukces. Jaka machina? I jaka „nasza mentalność”? Kiedy, kto i gdzie zadekretował powszechną mentalność? Następnie, Rolland Tetler twierdzi, ze aksjologicznie chrześcijaństwo i liberalizm nie można połączyć. Otóż nic bardziej mylnego. Chrześcijaństwo nie rozstrzyga się w przestrzeni debat, które przez socjalizujących, tudzież narodowo-katolickich polemistów, przedstawiane są, w duchu równie populistycznego, co manichejskiego konfliktu między śmierciożerczym liberalizmem a przynoszącym błogość solidaryzmem. Czym jest liberalizm aksjologiczny w chrześcijaństwie i jaka instacja ma rozstrzygać o tym, czy pokojowy (mam nadzieję) protest grupy gejów i lesbijek, jest atakiem na wartości chrześcijańskie?
Dariusz Bruncz
:: Ekumenizm.pl: Nasz głos w sprawie “Marszów Równości”