Miejmy odwagę!
- 10 maja, 2005
- przeczytasz w 2 minuty
Wyznawcy zoroastryzmu w Indiach mają problem. Ich kapłani podjęli decyzję, że tylko dzieci urodzone z ojca i matki wyznawców tej religii, będą mogły ją praktykować. Biorąc po uwagę, że jest ich w sumie tylko 63 000, nie akceptują konwersji, a ponad 1/3 małżeństw ich wyznaców jest z osobami z innej religii, przyszłość nie rysyje się zbyt dobrze. Przeciwnicy tej decyzji mówią: „To głupota, skazujemy się w ten sposób na wymarcie! Przecież zakaz konwersji […]
Wyznawcy zoroastryzmu w Indiach mają problem. Ich kapłani podjęli decyzję, że tylko dzieci urodzone z ojca i matki wyznawców tej religii, będą mogły ją praktykować. Biorąc po uwagę, że jest ich w sumie tylko 63 000, nie akceptują konwersji, a ponad 1/3 małżeństw ich wyznaców jest z osobami z innej religii, przyszłość nie rysyje się zbyt dobrze. Przeciwnicy tej decyzji mówią: „To głupota, skazujemy się w ten sposób na wymarcie! Przecież zakaz konwersji i małżeństw mieszanych, to tylko obyczaj, a nie wymóg wiary.” Kapłani odpowiadają: „Naszą rolą jest strzec czystości wiary, nawet jeśli oznacza to jej wymarcie. ‘Nie’ dla małżeństw mieszanych i konwersji to obyczaj, który przerodził się w część wiary. Nic nie możemy zmienić.”
To problem znany nie tylko zoroastranom w Indiach. Rok temu dwa największe Kościoły reformowane na świecie Kościół Szkocji oraz jej córka Prezbiteriański Kościół USA po raz pierwszy w swojej historii wybrały, jako swoich zwierzchników, kobiety. Jedna była pastorką, druga nie. Stało się to mniej więcej pół wieku potem, jak oba te Kościoły zezwoliły na ordynację kobiet. Nieco ponad rok temu pierwszą kobietę pastor ordynował też Kościół Ewangelicko-Reformowany w RP. Gdyby nie rak piersi, być może do tego grona dołączyłaby pierwsza anglikańska kobieta-prymas w Kanadzie.
Panta rei
. Wszystko płynie. Życie Kościoła też. Do wielu rzeczy, przyzwyczailiśmy się tak bardzo, że nadajemy im znaczenie mistyczne i na wpół święte. “Nieordynowanie kobiet należy do naszej luterańskiej tradycji” — powiedział pewien znany ksiądz luterański. “Liturgia z 1636 roku należy do naszej reformowanej tradycji” — usłyszłem w mojej rodzinnej parafii w Łodzi. “Osobne stoły komunijne dla białych i czarnych należą do naszej tradycji” — twierdzili niektórzy w RPA. To nie my powinniśmy się zmieniać, ale świat dostosować do nas!Na naszym parafialnym studium biblijnym zaczęliśmy czytać Ewangelię Jana. Zapewne, gdy ujrzała światło dzienne wzbudziła oburzenie u konserwatywnych chrześcijan. “Jan ulega modzie tego świata, opowiada historię Jezusa czerpiąc z tej obrzydliwej filozofii greckiej. Po co to nam? Przecież mamy pobożne, chrześcijańskie teksty Marka i Mateusza, które w sposób słuszny akcentują żydowskie korzenie naszej wiary! Kościół musi się bronić przed światem, a nie mówić jego językiem!” W perspektywie prawie 2000 lat wiemy, że to jednak Jan miał rację, że napisał życie Jezusa w języku, który zrozumieli ówcześni Grecy i Rzymianie.
Miejmy i my odwagę, na zmiany, które są nie tylko normalne, ale i konieczne, jeśli nie chcemy kiedyś stanąć przed dylematem Zoroastran w Indiach, który tak dosadnie schrakteryzował Jezus: “Odcedzacie komara, a przepuszczacie wielbłąda!”
A mówił to do osób bardzo, bardzo religijnych.