Muzułmanie w Holandii
- 22 grudnia, 2004
- przeczytasz w 5 minut
2. listopada nie był tylko dniem reelekcji George’a W. Busha na urząd prezydenta USA, to był także dzień, w którym holenderskie społeczeństwo otrzymało drugie śmiertelne ostrzeżenie. Filmowiec Theo van Gogh został zastrzelony na ulicy. List na jego ciele wyjaśnił, dlaczego: upokorzył wiarę muzułmańską. I van Gogh może nie być ostatnim zamordowanym z tego powodu. Jeszcze bardziej szokujące było to, że morderstwa wywołały w społeczeństwie poczucie braku […]
2. listopada nie był tylko dniem reelekcji George’a W. Busha na urząd prezydenta USA, to był także dzień, w którym holenderskie społeczeństwo otrzymało drugie śmiertelne ostrzeżenie. Filmowiec Theo van Gogh został zastrzelony na ulicy. List na jego ciele wyjaśnił, dlaczego: upokorzył wiarę muzułmańską. I van Gogh może nie być ostatnim zamordowanym z tego powodu.
Jeszcze bardziej szokujące było to, że morderstwa wywołały w społeczeństwie poczucie braku bezpieczeństwa. A jeszcze pięć lat temu wszyscy politycy, intelektualiści i elita wymiaru sprawiedliwości, mieli usta pełne politycznej poprawności.
Pewien liberalny polityk na początku lat 90. powiedział w przemówieniu, że z integracją imigrantów są duże problemy. Zaczęto mówić o nim jako o radykale, a nawet rasiście. Dziś jego wypowiedzi nawet by nie zauważono, gdyż byłaby zbyt miękka.
Sprawa przeciwko (skrajnie) prawicowemu politycznemu liderowi zakończyła się kryminalnym wyrokiem. Partyjny lider oświadczył: “Zredukujemy społeczeństwo wielokulturowe tak bardzo, jak tylko będziemy w stanie”. W 1997 sędziowie orzekli, że była to dyskryminacja rasowa. Dziś taka opinia jest powszechna, zarówno w kręgach politycznych, jak i dziennikarskich. Uskarżanie się na społeczną różnorodność stało się nawet modne. Wszystko się zmienia…
Zagrożeni czują się przede wszystkim przedstawiciele politycznej prawicy. Jednym z nich jest Ayaan Hirsi Ali, liberalna pani poseł, która z Theo van Goghiem współtworzyła film “Submission”. To w nim kobieta złowrogo spowita jest wersetami z Koranu. Przekaz jest prosty: wiara muzułmańska (w której Hirsi Ali się wychowała) dyskryminuje kobiety i dlatego nie pasuje do współczesnego świata Zachodu. Po zamordowaniu van Gogha Hirsi Ali otrzymała wiele gróźb. Grożono jej także śmiercią, dlatego też pani poseł wciąż ukrywa się przed opinią publiczną.
Także inny polityk, Geert Wilders, który do lata był członkiem liberalnej partii VVD, uskarża się od kilku lat na muzułmański ekstremizm. Dlatego też popadł w konflikt z liderem swojej partii. Przyczyną było stanowisko na temat akcesji Turcji do Unii Europejskiej. Wiledrs także przez pewien czas musiał się ukrywać. Wygląda jednak na to, że społeczeństwo zgadza się z Wildersem, gdyż poparcie dla niezależnego posła wzrosło do 15 procent!
Przed Holandią stoi kilka pytań. Najważniejsze brzmi: czy cała ta sytuacją sprawi, że położenie muzułmanów w społeczeństwie będzie się różnić od sytuacji niemuzułmanów? Odpowiedź jest prosta: nie będzie się różnić. Królestwo Niderlandów podpisało tak wiele aktów dotyczących praw człowieka, jak to tylko możliwe, a większość z nich traktuje o swobodach religijnych. Nie ma możliwości zabronienia muzułmanom budowy meczetów lub nauczania dzieci Koranu. To uniwersalne prawo człowieka.
Społeczeństwo holenderskie, od kilku stuleci, ma jednak pewną charakterystyczną cechę, którą można nazwać ufragmentowieniem. System jest dość prosty: ponieważ społeczeństwo składa się z tak wielu mniejszości, muszą one żyć ze spobą w pokoju. System jest stworzony tak, aby wszystkie grupy suwerennie władały swoimi organizacjami (przede wszystkim szkołami, ale także klubami sportowymi itd.), finansowanymi przez państwo. Właśnie dzięki temu systemowi nadal mamy np. protestanckie i katolickie szkoły czy liberalną telewizję publiczną.
Kiedy muzułmanie przybywali do Holandii podczas ostatnich kilku dekad było oczywiste, że te prawa należą się także im. Dopiero 11. września 2001 roku sprawił, że politycy tacy jak Wilders czy Hirsi Ali zaczęli mówić o tych szkołach jako o wylęgarniach muzułmańskiego ekstremizmu. Jednak badania prowadzone przez rząd nie potwierdziły tej opinii.
Czy w takim razie muzułmanie utracą swoje szkoły? Nie, nie stanie się tak, że społeczność muzułmańska utraci prawo do swojej edukacji. Te szkoły są wpisane w sieć wolności dla wszystkich grup. Ani protestanccy, ani katoliccy parlamentarzyści nie wsparli nigdy zmian kanstytucyjnych dotyczących wolności kształcenia.
Jakie więc zmiany czekają w Holandii społeczność muzułmańską, skoro ich prawa do wolności religii i edukacji są (w mniejszym bądź większym stopniu) zagwarantowane? Cóż, Theo van Gogh nie był jakimś strasznym antymuzułmaninem. Był raczej człowiekiem antyreligijnym. Na początku lat 90. skazano go na 1000 guldenów grzywny za antysemityzm. Był oskarżany za swoje bluźnierstwa także przez chrześcijan. Choć nigdy go nie skazano. I w końcu, kiedy publicznie wypowiedział się o ortodoksyjnych muzułmanch, jako o “piatej kolumnie kozojebców” nie ukarano go, a zabito.
Dziś zarówno opinia publiczna, jak i politycy, zwróceni są przeciwko muzułmanom. Antyreligijne wystąpienia są tolerowane, a niektórzy politycy partii liberalnej toczą krucjatę aby wszystkie symbole religijne i manifestowanie wiary, wykluczyć z życia publicznego. To oznacza, że choć formalnie nic się nie zmieniło, muzułamnie nie mogą tak, jak jeszcze 5 lat temu, iść ulicą bez ściągnięcia na siebie wzroku a nawet bycia znieważonymi.
Mimo wszystko atmosfera jest już mniej gorąca. W ciągu pierwszych tygodni po 2. listopada, zaatakowano kilka meczetów. Spłonęła także szkoła. Jednak ostatnie tygodnie są znacznie spokojniejsze.
Wciąż jest jednak wiele sympatii dla radykałów jak Geert Wilders, Ayaan Hirsi Ali czy “późny” Theo van Gogh. Sześć tygodni po zamordowaniu reżysera, jeden z ministrów powiedział w wywiadzie, że nakręcenie filmu “Submission” (przez van Gogha i Hirsi Ali) było “niemądre”. “Wiesz, co się dzieje, kiedy zapalasz cygaro w składzie amunicji”. Powiedział, że film był zgodny z zasadą wolności słowa, ale że może też zrozumieć gniew muzułmanów. Mimo, że wiele osób ma ministrowi za złe jego deklarację, rozgniewanie wspólnoty muzułmańskiej było jedynym celem filmu. Nie ma co do tego wątpliwości.
Całe to zamieszanie w Niderlandach pokazuje, że nie tylko indywidualne osoby potrzebują (moralnych i społecznych) kompasów, ale także społeczeństwo jako całość. Powinny istnieć stabilne normy i wartości. Gdybysmy wrócili do prostego nauczania chrześcijańskiego, które każe nam miłować bliźniego swego, jak siebie samego, a Boga przede wszystkim, nie bylibyśmy piłeczką w rękach opinii publicznej.
Evert van Vlastuin jest dziennikarzem holenderskiego “Reformatorisch Dagblad”. Tekst powstał na zamówienie Ekumenicznej Agencji Informacyjnej.