Niełatwa prawda spotów
- 31 lipca, 2006
- przeczytasz w 2 minuty
I znowu jest powód do protestów. Niedobrzy zwolennicy rodziny prześladują tych, co nie chcą mieć dzieci. „To brzmi jak z czasów Trzeciej Rzeszy: kobiety, do rodzenia dzieci, marsz! I wpisuje się w nachalną politykę PIS‑u i LPR‑u” przekonuje Katarzyna Nowakowska, autorka listu protestacyjnego. O co chodzi? Czyżby zwolennicy życia rodzinnego, skupieni m.in. w wymienionych powyżej dwóch partiach, propagowali lebenswelt? Czyżby propagowali stare hasła niemieckie Kinder, Küche, Kirche (dzieci, […]
I znowu jest powód do protestów. Niedobrzy zwolennicy rodziny prześladują tych, co nie chcą mieć dzieci. „To brzmi jak z czasów Trzeciej Rzeszy: kobiety, do rodzenia dzieci, marsz! I wpisuje się w nachalną politykę PIS‑u i LPR‑u” przekonuje Katarzyna Nowakowska, autorka listu protestacyjnego. O co chodzi? Czyżby zwolennicy życia rodzinnego, skupieni m.in. w wymienionych powyżej dwóch partiach, propagowali lebenswelt? Czyżby propagowali stare hasła niemieckie Kinder, Küche, Kirche (dzieci, kuchnia, kościół)? A może w imię zwartości narodu podkreślają, że jedynym obowiązkiem kobiet jest rodzenie dzieci?
Ależ nie. Taką histeryczną reakcję wywołała zupełnie normalna akcja reklamowa przygotowana pod patronatem Instytutu Matki i Dziecka. Akcja spotu toczy się na porodówce. Młode małżeństwo w pocie i bólu oczekuje potomka. Zamiast dziecka jednak na świat przychodzi… odkurzacz. Chwilę później szpitalnym korytarzem przechadza się para z telewizorem plazmowym jak z becikiem. Głos z off‑u: »Coraz częściej dzieci przegrywają konkurencję z przedmiotami i karierą. Rodzi się nas mniej, niż umiera. A ty, co jeszcze musisz kupić, zanim zdecydujesz się na dziecko?«”.
Straszne, prawda? Straszne, bo prawdziwe. Niestety tak dokładnie jest. Wielu moich znajomych nie ma dzieci, bo tłumaczą, że nie mają jeszcze wystarczająco dobrego samochodu, pracy, mieszkania. Muszą jeszcze kupić to i tamto, i potem może może zdecydują się na dziecko. Tyle, że lata lecą, a kobiety jak wiadomo mogą mieć dzieci tylko do bardzo konkretnego wieku. A potem figa. Można się zajmować co najwyżej odkurzaczem, telewizorem plazmowym, albo samochodem.
I pewnie te protesty właśnie z tego się biorą. Prawda jest bolesna. Prawda zmusza do myślenia, a współczesna kultura myśleć nie lubi. Woli ograniczać się do bzdurnych sloganów, do powtarzania pseudoopinii pseudoautorytetów. Takich jak Anna Mucha przekonująca, że dzieci robią matkom kaszkę z mózgu. A gdy przychodzi się zmierzyć z realnymi i poważnymi problemami ucieka w zaprzeczanie, które wszystkich stawiających pytania porównuje do hitlerowców. Tyle, że od tych pytań nie da się uciec. Bo każdy z nas na sądzie ostatecznym usłyszy – według żydowskich mędrców – trzy zasadnicze pytania: jak pracowałeś, ile czasu poświęcałeś na modlitwę i wreszcie ile życia przekazałeś? Jak by to zatem boleśnie nie brzmiało nikt nas nie będzie pytał o nowy odkurzacz, telewizor czy choćby samochód.
:: Ekumenizm.pl: Antyrodzinny spot o odkurzaczu