Społeczeństwo kobiety w kościele

Rozmowa z ks. bp. Jerzym Samcem, zwierzchnikiem polskich luteranów


O mło­dzie­ży, pro­ble­mach i wyzwa­niach współ­cze­sne­go eku­me­ni­zmu, mał­żeń­stwach wyzna­nio­wo mie­sza­nych oraz ordy­na­cji kobiet z ks. bp. Jerzym Sam­cem, nowym zwierzch­ni­kiem Kościo­ła Ewa­n­ge­­li­c­ko-Augs­bu­r­skie­­go w Pol­sce, roz­ma­wia­ją Tomasz Ter­li­kow­ski i Dariusz Bruncz. Ekumenizm.pl: Księ­że Bisku­pie, w Koście­le Ewa­n­ge­­li­c­ko-Augs­bu­r­skim roz­po­czął się Rok Mło­dzie­ży. Mówi się o tym, że mło­dzież, szcze­gól­nie w więk­szych mia­stach, ule­ga seku­la­ry­za­cji. Co Kościół lute­rań­ski w Pol­sce i oso­bi­ście Ksiądz Biskup jako nowy zwierzch­nik Kościo­ła pla­nu­je na Rok Mło­dzie­ży i jak […]


O mło­dzie­ży, pro­ble­mach i wyzwa­niach współ­cze­sne­go eku­me­ni­zmu, mał­żeń­stwach wyzna­nio­wo mie­sza­nych oraz ordy­na­cji kobiet z ks. bp. Jerzym Sam­cem, nowym zwierzch­ni­kiem Kościo­ła Ewan­ge­lic­ko-Augs­bur­skie­go w Pol­sce, roz­ma­wia­ją Tomasz Ter­li­kow­ski i Dariusz Bruncz.

Ekumenizm.pl: Księ­że Bisku­pie, w Koście­le Ewan­ge­lic­ko-Augs­bur­skim roz­po­czął się Rok Mło­dzie­ży. Mówi się o tym, że mło­dzież, szcze­gól­nie w więk­szych mia­stach, ule­ga seku­la­ry­za­cji. Co Kościół lute­rań­ski w Pol­sce i oso­bi­ście Ksiądz Biskup jako nowy zwierzch­nik Kościo­ła pla­nu­je na Rok Mło­dzie­ży i jak moż­na prze­ciw­dzia­łać tren­dom seku­la­ry­za­cyj­nym wśród mło­dzie­ży ewan­ge­lic­kiej.

Biskup Jerzy Samiec: To bar­dzo cie­ka­we zagad­nie­nie, a zara­zem wyzwa­nie. Na pew­no Rok Mło­dzie­ży nie spo­wo­du­je zatrzy­ma­nia tren­dów seku­la­ry­za­cyj­nych, któ­re doty­czą nie tyl­ko mło­dzie­ży, ale całe­go spo­łe­czeń­stwa. Celem Roku Mło­dzie­ży jest nato­miast pod­kre­śle­nie miej­sca i roli mło­dych w Koście­le, gdyż jest to nie tyl­ko kwe­stia przy­szło­ści, ale i teraź­niej­szo­ści. Mło­dzi ludzie mają bar­dzo wie­le pomy­słów i potra­fią dobrze orga­ni­zo­wać się w Koście­le.

Trze­ba tak­że pamię­tać o roli rodzi­ców w prze­ciw­dzia­ła­niu odcho­dze­nia mło­dych od Kościo­ła. Jeże­li rodzi­ce zachę­ca­ją dzie­ci i mło­dzież do utrzy­my­wa­nia kon­tak­tu z Kościo­łem, wysy­ła­jąc na szkół­ki nie­dziel­ne, lek­cje reli­gii, spo­tka­nia mło­dzie­żo­we, a przede wszyst­kim nama­wia­jąc do udzia­łu w nabo­żeń­stwach, to z pew­no­ścią łatwiej mło­dzież odnaj­dzie swo­je miej­sce w Koście­le. Ta rola rodzi­ców jest szcze­gól­nie waż­na, kie­dy mło­dzi wkra­cza­ją w trud­ny dla nich okres dora­sta­nia.

Mówił Ksiądz o tym, że jeśli rodzi­ce pro­wa­dzą mło­dzież do kościo­ła, to ona w nim zosta­nie. Nato­miast doświad­cze­nia Kościo­ła rzym­sko­ka­to­lic­kie­go poka­zu­ją, że jeśli mło­dzież zosta­je w mie­ście swo­je­go uro­dze­nia z rodzi­ca­mi, to wszyst­ko jest w porząd­ku, nato­miast kie­dy doko­nu­je się migra­cja z miej­sca uro­dze­nia – w przy­pad­ku ewan­ge­li­ków będzie to przede wszyst­kim Śląsk Cie­szyń­ski – do duże­go mia­sta jak War­sza­wa, Wro­cław, Kra­ków czy Gdańsk, to te natu­ral­ne, rodzin­ne związ­ki z Kościo­łem zry­wa­ją się.

Oczy­wi­ście, ma to miej­sce tak­że wśród ewan­ge­li­ków. Opusz­cza­jąc swo­je domy tra­cą kon­takt z rodzi­ną, a tak­że z Kościo­łem. Jed­nak chciał­bym zwró­cić uwa­gę na inny, wcze­śniej­szy aspekt tego pro­ce­su. W okre­sie dora­sta­nia, bun­tu, kie­dy naj­czę­ściej może­my „stra­cić” mło­dzież, nale­ży doło­żyć wszel­kich sta­rań, aby mło­dzież prze­ży­wa­ła ten okres razem z Kościo­łem. Jeśli to się uda, wte­dy każ­dy mło­dy ewan­ge­lik ma więk­sze szan­se odna­le­zie­nia swo­je­go miej­sca w Koście­le, nie­za­leż­nie od miej­sca zamiesz­ka­nia.

Czy­li nie obser­wu­je Ksiądz Biskup takiej sytu­acji, w któ­rej mło­dzi ludzie prze­pro­wa­dza­ją­cy się do wiel­kich miast, tra­cą kon­takt z Kościo­łem.

Natu­ral­nie, że dostrze­gam takie sytu­acje. Jed­nak moim zda­niem wszyst­ko zale­ży od przy­wią­za­nia do Chry­stu­sa, do Kościo­ła i wia­ry w okre­sie bun­tu wobec ota­cza­ją­ce­go świa­ta. Okres ten trwa­ją­cy wła­ści­wie od szko­ły pod­sta­wo­wej, przez gim­na­zjum, aż po liceum jest nie­zwy­kle waż­ny dla wycho­wa­nia. Jeśli na przy­kład matu­rzy­ści uczęsz­cza­li na spo­tka­nia mło­dzie­żo­we, to jestem prze­ko­na­ny, że odnaj­du­ją rów­nież swo­je miej­sce w para­fiach wiel­ko­miej­skich, korzy­sta­jąc z ofer­ty, któ­ra jest tam kie­ro­wa­na do stu­den­tów.

A jak jest z tą star­sza mło­dzie­żą? A więc ludź­mi, któ­rzy koń­czą stu­dia i zaczy­na­ją nor­mal­ne życie, któ­re czę­sto pro­wa­dzi do tego, że Kościół sta­je się trze­cio­rzęd­ny, a naj­waż­niej­sza sta­je się rodzi­na, dzie­ci i pra­ca albo pra­ca, rodzi­na i dzie­ci?

W per­spek­ty­wie lute­rań­skiej kła­dzie się nacisk na oso­bi­ste prze­ży­wa­nie wia­ry, oso­bi­ste spo­tka­nie z Chry­stu­sem, a tak­że wła­sne poszu­ki­wa­nie odpo­wie­dzi, doty­czą­cych wia­ry. Jeże­li mło­dy czło­wiek potra­fi odpo­wie­dzieć na egzy­sten­cjal­ne pyta­nia z per­spek­ty­wy Kró­le­stwa Boże­go, to wte­dy też, nie­za­leż­nie od śro­do­wi­ska, w któ­rym się znaj­du­je, nie porzu­ci wia­ry. Jeśli wia­ra pozo­sta­je tyl­ko w sfe­rze tra­dy­cji, przy­zwy­cza­jeń, kul­tu reli­gij­ne­go, to oczy­wi­ste jest, że w sytu­acji, kie­dy w życiu poja­wia­ją się „waż­niej­sze spra­wy”, jak życie rodzin­ne i pra­ca zawo­do­wa, nie będzie znaj­dy­wał cza­su dla Pana Boga.

Powie­dział Ksiądz Biskup, że sen­sem Roku Mło­dzie­ży, jest to, aby mło­dzież mogła odna­leźć swo­je miej­sce w Koście­le. Przez wie­le lat odpo­wie­dzial­ny był Ksiądz za pro­wa­dze­nie obo­zów mło­dzie­żo­wych oraz orga­ni­zo­wa­nie imprez ewan­ge­li­za­cyj­no-misyj­nych dla mło­dzie­ży. Czy w takim razie ogło­sze­nie Roku Mło­dzie­ży ozna­cza, że Kościół Ewan­ge­lic­ko-Augs­bur­ski ma pro­blem z mło­dzie­żą i nagle musi poszu­ki­wać dla niej miej­sca w Koście­le?

Nie powie­dzia­łem, że dopie­ro trze­ba odna­leźć miej­sce mło­dzie­ży w Koście­le. Tema­ty poszcze­gól­nych lat zwią­za­ne są z dusz­pa­ster­stwem. W minio­nym roku, Roku Rodzi­ny, przy­glą­da­li­śmy się roli rodzi­ny w Koście­le, a tym razem zasta­na­wia­my się nad zna­cze­niem mło­dzie­ży, co nie ozna­cza, że musi­my od począt­ku kon­stru­ować wizję obec­no­ści mło­dzie­ży w Koście­le. Pra­ca mło­dzie­żo­wa w Koście­le funk­cjo­nu­je, dzia­ła dusz­pa­ster­stwo mło­dzie­żo­we i to o wie­le dłu­żej niż moje w niej zaan­ga­żo­wa­nie. Począ­tek mojej pra­cy z mło­dzie­żą to lata 80. Od 1985 roku pro­wa­dzi­łem wyjaz­dy ogól­no­pol­skie i z per­spek­ty­wy moje­go doświad­cze­nia mogę powie­dzieć, że zmie­nia­ją się poglą­dy mło­dzie­ży i jej spo­sób patrze­nia na świat, ale nie­zmien­ne pozo­sta­ją jej pyta­nia egzy­sten­cjal­ne: Po co żyję? Dokąd zmie­rzam? Jaki jest cel moje­go życia? Z kim zwią­żę swo­je życie?, a tak­że te zwią­za­ne z pla­no­wa­niem karie­ry i cało­ści doro­słe­go życia. Są to pyta­nia uni­wer­sal­ne zada­wa­ne zarów­no w latach 80. jak i kolej­nych dzie­się­cio­le­ciach. Podej­rze­wam, że tak­że dzi­siaj mło­dzież ma te same pro­ble­my, choć wyra­ża je innym języ­kiem.

Czy­li model pra­cy dusz­pa­ster­skiej nie powi­nien się na dobrą spra­wę zmie­niać?

Dusz­pa­ster­stwo mło­dzie­żo­we powin­no odpo­wia­dać na te same egzy­sten­cjal­ne pyta­nia, ale powin­no nada­wać tym odpo­wie­dziom for­mę zro­zu­mia­łą dla dzi­siej­szej mło­dzie­ży. Pamię­tam, że w latach 1981–1983 orga­ni­zo­wa­ne były tzw. „wie­czo­ry pły­to­we”. W ich trak­cie pusz­cza­no pły­tę ze slaj­da­mi, na któ­rych poja­wia­ły się tłu­ma­cze­nia pio­se­nek. Sala zawsze była wypeł­nio­na po brze­gi i trze­ba było wcze­śniej rezer­wo­wać sobie miej­sce, aby móc wziąć udział w takiej impre­zie. Gdy­by­śmy dzi­siaj zaser­wo­wa­li mło­dzie­ży taką roz­ryw­kę, to kon­se­kwen­cje były­by do prze­wi­dze­nia.

Stwier­dził Ksiądz, że istot­ny jest model przej­ścia od tra­dy­cji do wia­ry jako spo­tka­nia z żyją­cym Chry­stu­sem. Jak to zro­bić w szer­szej prze­strze­ni? Pan Jezus ma swo­je spo­so­by, aby dotrzeć do ser­ca i je roz­grzać, ale Kościół musi mieć jakiś model przy­go­to­wy­wa­nia do tego przej­ścia od wia­ry jako tra­dy­cji, któ­ra zagra­ża każ­dej wspól­no­cie wyzna­nio­wej, nie opie­ra­ją­cej się w głów­nej mie­rze na kon­wer­ty­tach tyl­ko na ludziach, któ­rzy rodzą się w tym wyzna­niu, do wia­ry jako spo­tka­nia z żywym Chry­stu­sem?

W Gli­wi­cach, gdzie do tej pory byłem pro­bosz­czem, sta­ra­li­śmy się pozy­skać jak naj­wię­cej osób do współ­pra­cy. Na przy­kład zabie­ra­li­śmy dzie­ci na wyjaz­dy adwen­to­we, miko­łaj­ko­we czy reko­lek­cje. Jeśli były to dzie­ci z pierw­szej kla­sy szko­ły pod­sta­wo­wej pra­co­wa­li z nimi w pierw­szej kolej­no­ści kon­fir­man­ci, któ­rzy byli odpo­wie­dzial­ni za koor­dy­no­wa­nie pro­stych zadań. Pod­czas zajęć biblij­nych gim­na­zja­li­ści uczy­li młod­szych wer­se­tów z Pisma Świę­te­go, opo­wia­da­li histo­rie biblij­ne. Oczy­wi­ście nad gim­na­zja­li­sta­mi i lice­ali­sta­mi pra­co­wa­li rów­nież stu­den­ci, a nad cało­ścią czu­wa­ły oso­by, któ­re mia­ły upraw­nie­nia do pro­wa­dze­nia takich zajęć. W tym momen­cie gru­pa, liczą­ca oko­ło 40 osób, skła­da­ła się z bar­dzo róż­nych grup wie­ko­wych, a głów­ny punkt cięż­ko­ści pra­cy dusz­pa­ster­skiej spo­czy­wał nie na tych naj­młod­szych, al
e na gim­na­zja­li­stach i lice­ali­stach, któ­rzy byli współ­od­po­wie­dzial­ni za pra­cę z dzieć­mi. Oprócz wyjaz­dów pro­wa­dzo­ne są szkół­ki nie­dziel­ne i lek­cje naucza­nia kościel­ne­go. To wszyst­ko skła­da się na sze­ro­ki pro­ces oddzia­ły­wa­nia na mło­de oso­by zaan­ga­żo­wa­ne w misję Kościo­ła. W tym mają rów­nież swo­ją waż­ną rolę rodzi­ce, co pod­kre­śla­łem na wstę­pie. Kie­dy uda­wa­ło się nam włą­czyć rodzi­ców do pra­cy mło­dzie­żo­wej, efek­ty były bar­dziej widocz­ne.

Zawsze kie­dy spo­ty­ka­łem się z rodzi­ca­mi kon­fir­man­tów, mówi­łem im o tym, że w ich inte­re­sie jest, aby zachę­ca­li swo­je dzie­ci do tego, by bra­ły udział w spo­tka­niach mło­dzie­żo­wych. W okre­sie doj­rze­wa­nia i bun­tu mło­dy czło­wiek musi zna­leźć jakąś gru­pę, w któ­rej będzie mógł wyła­do­wać swo­ją ener­gię i zaan­ga­żo­wa­nie. Jeże­li jest to para­fial­na gru­pa mło­dzie­żo­wa, to jako dusz­pa­ste­rze gwa­ran­tu­je­my rodzi­com, że gru­pa ta będzie speł­niać pod­sta­wo­we wyma­ga­nia wycho­waw­cze: mło­dzież nie będzie palić, spo­ży­wać alko­ho­lu czy się­gać po nar­ko­ty­ki, ale będzie anga­żo­wać się w upra­wia­nie spor­tu. Zawsze też zachę­ca­li­śmy mło­dzież, aby nie koń­czy­ła edu­ka­cji na pozio­mie liceum, ale by zdo­by­wa­ła wyż­sze wykształ­ce­nie. Całość dobrze funk­cjo­nu­je wte­dy, gdy tak­że rodzi­ce speł­nia­ją swo­ją rolę i w okre­sie bun­tu lek­ko popy­cha­ją dzie­ci w kie­run­ku Kościo­ła.

Ale to zaan­ga­żo­wa­nie w życie Kościo­ła nadal może pozo­sta­wać na pozio­mie tra­dy­cji.

Wszyst­ko zale­ży od tego, cze­go naucza­my. Skon­fron­to­wa­ny ze zwia­sto­wa­ną Ewan­ge­lią każ­dy sam, z wła­snej per­spek­ty­wy, powi­nien odpo­wie­dzieć sobie na pyta­nie: czy wie­rzę Chry­stu­so­wi.

W Koście­le Rzym­sko­ka­to­lic­kim czę­sto się mówi o sakra­men­cie bierz­mo­wa­nia, któ­ry czy­sto spo­łecz­nie odpo­wia­da kon­fir­ma­cji, że jest to sakra­ment zerwa­nia z Kościo­łem. Czy podob­ne nie­bez­pie­czeń­stwo doty­czy rów­nież kon­fir­ma­cji?

Ze smut­kiem muszę stwier­dzić, że tak­że obser­wu­je­my takie zja­wi­sko. Jed­nak okres nauki kon­fir­ma­cyj­nej oraz treść nie­sio­na przez tą uro­czy­stość daje ogrom­ne pole do pra­cy z mło­dym czło­wie­kiem. Waż­ne by kon­fir­ma­cja była szcze­rą decy­zją wia­ry, świa­do­mą dekla­ra­cją wier­no­ści Bogu i Kościo­ło­wi. Jed­no­cze­śnie jest to okres, któ­ry poka­zu­je mło­de­mu czło­wie­ko­wi róż­no­rod­ność Kościo­ła, przed­sta­wia pola życia kościel­ne­go, w któ­re może zaan­ga­żo­wać się ze swo­ją ener­gią i kre­atyw­no­ścią, mając tym samym moż­li­wość reali­zo­wa­nia sie­bie. Całość wyma­ga sze­ro­kiej współ­pra­cy. Zaan­ga­żo­wa­ni muszą być zarów­no dusz­pa­ste­rze, jak i rodzi­ce, a tak­że star­si kole­dzy i kole­żan­ki kon­fir­man­tów. Każ­dy z nich we wła­ści­wy sobie spo­sób. Nie moż­na tutaj oczy­wi­ście pomi­nąć roli zbo­ru jako cało­ści.

Obser­wu­jąc ze stro­ny mediów Kościół Ewan­ge­lic­ko-Augs­bur­ski moż­na odnieść wra­że­nie, że Kościół ten wytra­cił nie­co dyna­mizm misyj­ny i spo­łecz­ny. Jest to trze­ci co do wiel­ko­ści Kościół chrze­ści­jań­ski w Pol­sce i w zasa­dzie pra­wie o nim w ogó­le nie sły­chać. Czy to tyl­ko wina mediów, czy jest też jakiś pro­blem z siłą ewan­ge­li­za­cyj­ną pol­skich lute­ra­nów?

Trud­no mówić o odczu­ciach i o nich dys­ku­to­wać. Każ­de odczu­cie jest zawsze praw­dzi­we.

Ale może­my przy­ta­czać ilość cyta­tów i odnie­sień, i one potwier­dzą moje odczu­cie…

Z mojej per­spek­ty­wy w cią­gu ostat­nich 20 lat Kościół Ewan­ge­lic­ko-Augs­bur­ski pro­wa­dzi inten­syw­ną dzia­łal­ność ewan­ge­li­za­cyj­ną. Powo­łał Cen­trum Misji i Ewan­ge­li­za­cji (CME). Uda­ło nam się w CME stwo­rzyć Szko­łę Biblij­ną, w któ­rej co roku naukę roz­po­czy­na zarów­no mło­dzież, jak i doro­śli. Orga­ni­zu­je­my tygo­dnie ewan­ge­li­za­cyj­ne od wie­lu lat w Dzię­gie­lo­wie, a od kil­ku  w Zelo­wie i Mrą­go­wie. Orga­ni­zu­je­my obo­zy misyj­ne „Filip”, pod­czas któ­rych mło­dzi ludzie przy­jeż­dża­ją do róż­nych para­fii w całej Pol­sce i wycho­dzą z akcja­mi misyj­ny­mi na zewnątrz. Jeśli zatem mówi­my o misyj­no­ści Kościo­ła, jego dyna­mi­ce ewan­ge­li­za­cyj­nej, to z tej per­spek­ty­wy jest ona więk­sza niż jesz­cze w latach 80. Oczy­wi­ście, jeśli wte­dy orga­ni­zo­wa­li­śmy wyjaz­dy do takich miej­sco­wo­ści jak Sor­kwi­ty na Mazu­rach, to na jeden tur­nus przy­jeż­dża­ło ok. 160 osób. Póź­niej w latach 90. licz­ba ta waha­ła się w gra­ni­cach 80–90 osób, dziś jest to ok. 60 osób. Zmie­nia się świat, coraz łatwiej jest wyje­chać zagra­ni­cę, czy w inny spo­sób zapla­no­wać sobie waka­cje. Jeśli mówi­my o tym, czy Kościół jest widocz­ny, to sytu­acja, w któ­rej się znaj­du­je­my – i nie chcę tutaj wca­le narze­kać na media, acz­kol­wiek tro­chę by nale­ża­ło – to w ubie­głym roku Kościół nasz był dość widocz­ny w mediach, szcze­gól­nie w pierw­szym pół­ro­czu.

Ale doty­czy­ło to spraw lustra­cyj­nych…

Nie­ste­ty, nie nie mamy wpły­wu na to, że wybór Bisku­pa Kościo­ła, czy jego wpro­wa­dze­nie w Urząd nie budzą zain­te­re­so­wa­nia więk­szo­ści mediów Z naszej stro­ny sta­ra­my się prze­ka­zy­wać jak naj­wię­cej infor­ma­cji w jak naj­bar­dziej pro­fe­sjo­nal­ny spo­sób.. Kościół zatrud­nił rzecz­ni­ka pra­so­we­go, któ­ry prze­ka­zu­je komu­ni­ka­ty pra­so­we w odpo­wied­nim cza­sie, odpo­wied­nim oso­bom. Nato­miast zain­te­re­so­wa­nie jest takie, jakie jest, i nie ma co narze­kać. Takie są realia.

Księ­że Bisku­pie za nami Tydzień Modli­twy o Jed­ność Chrze­ści­jan. W wywia­dach, jakie Ksiądz udzie­lał róż­nym mediom, w tym Kato­lic­kiej Agen­cji Infor­ma­cyj­nej (KAI), prze­brzmie­wa wiel­ki opty­mizm Księ­dza Bisku­pa, jeśli cho­dzi o stan pol­skie­go eku­me­ni­zmu. Za każ­dym razem powo­łu­je się Ksiądz na doku­ment, doty­czą­cy mał­żeństw wyzna­nio­wo mie­sza­nych, prze­ko­nu­jąc, że spra­wa ta jest obec­nie naj­więk­szym wyzwa­niem pol­skie­go eku­me­ni­zmu. W wywia­dzie udzie­lo­nym KAI ks. bp Tade­usz Pikus, odpo­wie­dzial­ny w Kon­fe­ren­cji Epi­sko­pa­tu Pol­ski za eku­me­nizm, zapy­ta­ny o doku­ment, szcze­gól­nie w czę­ści naj­bar­dziej kon­tro­wer­syj­nej, czy­li tzw. cau­te­le (przy­rze­cze­nia stro­ny rzym­sko­ka­to­lic­kiej, że dzie­ci z takie­go mał­żeń­stwa będą wycho­wa­ne po kato­lic­ku), powie­dział: „(…) nale­ży zazna­czyć, że zgod­nie z pro­jek­tem stro­na kato­lic­ka wca­le nie rezy­gnu­je z cau­te­li, tyl­ko oka­zu­je rów­nież zro­zu­mie­nie dla dru­giej stro­ny, któ­ra znaj­du­je się w podob­nej sytu­acji, będąc zobo­wią­za­na do zacho­wa­nia swo­jej wia­ry oraz ochrzcze­nia i wycho­wa­nia w niej dzie­ci.” Inny­mi sło­wy: nihil novi. Doku­ment tak napraw­dę nic nie zmie­nia, dusz­pa­ster­stwo rodzin wyzna­nio­wo mie­sza­nych tak jak było, tak będzie. Nie wie­my w ogó­le, czy ten doku­ment zosta­nie przy­ję­ty, gdyż oprócz KEP musi się do nie­go usto­sun­ko­wać waty­kań­ska Kon­gre­ga­cja Nauki Wia­ry. Nie wie­my też jak na ten doku­ment zare­agu­ją Kościo­ły człon­kow­skie Pol­skiej Rady Eku­me­nicz­nej

Liczę na pozy­tyw­ne usto­sun­ko­wa­nie się do tego doku­men­tu zarów­no ze stro­ny Kościo­łów człon­kow­skich PRE, jak rów­nież ze stro­ny rzym­sko­ka­to­lic­kiej.

Czy ten doku­ment nie jest prze­ja­wem eku­me­ni­zmu komi­syj­ne­go, któ­ry na całym świe­cie coraz rza­dziej się spraw­dza, a nadzie­je eku­me­nicz­ne są na wyrost, jeśli uwzględ­ni­my rze­czy­wi­stość pol­skie­go eku­me­ni­zmu?

Jestem pełen opty­mi­zmu. Zarów­no dla nas, jak i pozo­sta­łych Kośció­łów mniej­szo­ścio­wych w Pol­sce, jest spra­wą bar­dzo istot­ną, by ure­gu­lo­wać spra­wy dusz­pa­ster­stwa mał­żeństw o róż­nej przy­na­leż­no­ści wyzna­nio­wej.

Ale ten doku­ment zupeł­nie nic nie zmie­nia

W moim odbio­rze zmie­nia bar­dzo wie­le.

To co zmie­nia?

Nie chcę się odno­sić do tego, co powie­dział bp Tade­usz Pikus. Nato­miast, wyne­go­cjo­wa­nie i przy­ję­cie pro­po­no­wa­ne­go pro­jek­tu doku­men­tu daje szan­sę parom pod­czas roz­mo­wy z duchow­nym rzym­sko­ka­to­lic­kim pode­przeć się jego tek­stem i podej­mo­wać samo­dziel­nie decy­zje, w jakim Koście­le chcą brać ślub i w jakim Koście­le chcą ochrzcić dzie­ci.

Ale prze­cież moż­na powie­dzieć, że tak już jest i to bez doku­men­tu. Jeże­li stro­na ewan­ge­lic­ka jest reli­gij­nie sil­niej­sza w związ­ku, bar­dziej zaan­ga­żo­wa­na w życie swo­je­go Kościo­ła, to i tak ślub odby­wa się w
Koście­le ewan­ge­lic­kim, a nawet jeśli się odby­wa w Koście­le kato­lic­kim, to dzie­ci są póź­niej wycho­wy­wa­ne w wie­rze ewan­ge­lic­kiej.

Nie zawsze taki sce­na­riusz się spraw­dza. Co waż­niej­sze nie chce­my sta­wiać ludzi w sytu­acji, w któ­rej skła­da­ją w Koście­le przy­rze­cze­nie ze świa­do­mo­ścią, że zde­cy­do­wa­li i tak go nie dotrzy­mać. W mojej prak­ty­ce dusz­pa­ster­skiej spo­ty­ka­łem się z para­mi o róż­nej przy­na­leż­no­ści wyzna­nio­wej, któ­re przy­cho­dzi­ły do nasze­go Kościo­ła i pyta­ły o moż­li­wo­ści zawar­cia związ­ku mał­żeń­skie­go. Wów­czas infor­mo­wa­łem je o róż­nych roz­wią­za­niach i pro­ce­du­rach zwią­za­nych z zawar­ciem ślu­bu w Koście­le lute­rań­skim lub rzym­sko­ka­to­lic­kim. Trze­ba pamię­tać, że jeśli ewan­ge­lik zawie­ra ślub w Koście­le rzym­sko­ka­to­lic­kim ten ślub jest przez nasz Kościół uzna­wa­ny. Jeże­li kato­lik zawie­ra ślub w Koście­le ewan­ge­lic­kim bez uzy­ska­nia odpo­wied­niej dys­pen­sy to wte­dy z per­spek­ty­wy Kościo­ła Rzym­sko­ka­to­lic­kie­go ślub ten nie może być uzna­ny.  Dla­te­go infor­mo­wa­łem tak­że o moż­li­wo­ści wystą­pie­nia o dys­pen­sę i zwy­kle stro­na kato­lic­ka o taką dys­pen­sę się sta­ra­ła.

Może naj­lep­szą meto­dą jest ta, któ­ra była i wciąż jest sto­so­wa­na w regio­nach o dużej obec­no­ści Kościo­łów mniej­szo­ścio­wych w Pol­sce, że nie­za­leż­nie od tego, co się pod­pi­sy­wa­ło, obo­wią­zy­wa­ła pro­sta zasa­da: chłop­cy wycho­wa­ni są w wyzna­niu ojca, a dziew­czyn­ki w wyzna­niu mat­ki. Sytu­acja jest kla­row­na. Przez wie­le poko­leń tak bywa­ło, szcze­gól­nie mię­dzy kato­li­ka­mi i pra­wo­sław­ny­mi.

Nie orien­tu­ję się, jak to funk­cjo­no­wa­ło mię­dzy kato­li­ka­mi a pra­wo­sław­ny­mi, ale wiem, że obec­nie, jeśli mówi­my o ewan­ge­li­kach i kato­li­kach, takie roz­wią­za­nie powo­du­je dość duże roz­bi­cie w rodzi­nie. Mia­łem w para­fii rodzi­ny, któ­re się na nie zde­cy­do­wa­ły. Nie były one do koń­ca szczę­śli­we.

To dla­te­go Ksiądz Biskup powie­dział w wywia­dzie dla KAI, że naj­gor­szym roz­wią­za­niem jest takie, gdy pierw­sze dziec­ko zosta­ło ochrzczo­ne w jed­nym Koście­le, a dru­gie w innym?

Oczy­wi­ście, że tak.

Ale dla­cze­go? Rodzi­na i tak jest roz­bi­ta wyzna­nio­wo, gdyż jeden z mał­żon­ków jest inne­go wyzna­nia i to roz­bi­cie jest fak­tem.

Pro­blem tkwi w tym, że to roz­wią­za­nie nie uwzględ­nia wszyst­kich oko­licz­no­ści. W mia­rę upły­wa­ją­cych lat rodzi­ce przy­wią­zu­ją się do jed­ne­go z Kościo­łów i tak napraw­dę zaczy­na­ją cią­żyć do jed­nej ze wspól­not, nie­za­leż­nie od tego, czy jest to Kościół rzym­sko­ka­to­lic­ki czy ewan­ge­lic­ko-augs­bur­ski. To dziec­ko, któ­re jest wte­dy wycho­wa­ne w wyzna­niu, z któ­rym wię­zy są słab­sze jest pozo­sta­wio­ne w pew­nym sen­sie same sobie.  Kolej­nym pro­ble­ma­tycz­nym aspek­tem jest sytu­acja, w któ­rej poja­wia się rodzeń­stwo. Wte­dy mamy do czy­nie­ni z pew­ną dycho­to­mią w rodzi­nie. Pro­blem ten by nie ist­niał gdy­by­śmy teo­lo­gicz­nie byli jed­no, ale wte­dy był­by jeden Kościół. Tym­cza­sem ist­nie­ją róż­ni­ce, wyni­ka­ją­ce z inne­go spoj­rze­nia na waż­ne zagad­nie­nia wia­ry.

Jakie są naj­więk­sze wyzwa­nia sto­ją­ce przed eku­me­ni­zmem w Pol­sce?

W tej chwi­li trud­no mi się wypo­wia­dać jed­no­znacz­nie, gdyż peł­nię swo­ją posłu­gę dopie­ro kil­ka tygo­dni. Bra­łem udział w nabo­żeń­stwach pod­czas Tygo­dnia Modlitw o Jed­ność Chrze­ści­jan, mam rów­nież zamiar uczest­ni­czyć w innych spo­tka­niach eku­me­nicz­nych. Potrze­bu­ję tro­chę wię­cej cza­su, abym poznał pro­ble­ma­ty­kę eku­me­nicz­ną z per­spek­ty­wy ogól­no­ko­ściel­nej i mógł z peł­ną odpo­wie­dzial­no­ścią na takie pyta­nie odpo­wie­dzieć.

To jak z per­spek­ty­wy byłe­go pro­bosz­cza Para­fii w Gli­wi­cach wyglą­da­ją wyzwa­nia sto­ją­ce przed Kościo­łem Ewan­ge­lic­ko-Augs­bur­skim w Pol­sce?

W aspek­cie eku­me­nicz­nym?

Nie tyl­ko, tak­że w per­spek­ty­wie ogól­nej. Do eku­me­ni­zmu jesz­cze wró­ci­my.

Wyzwa­nia, jakie przed nami sto­ją, nale­ża­ło­by podzie­lić na kil­ka kate­go­rii. Jeśli patrzy­my z per­spek­ty­wy wycho­dze­nia na zewnątrz, to powin­ni­śmy być Kościo­łem bar­dziej otwar­tym.  To zna­czy takim, któ­ry z jed­nej stro­ny potra­fi wyraź­nie mówić o sobie i swo­im naucza­niu, ale tak­że nie zamy­ka się w sche­ma­tach. Z pew­no­ścią nasze doświad­cze­nie jako Kościo­ła mniej­szo­ścio­we­go spra­wia, że w nie­któ­rych przy­pad­kach jeste­śmy zamknię­ci w sobie, budu­je­my mury, któ­re oddzie­la­ją nas od rze­czy­wi­sto­ści. Musi­my nauczyć się otwie­rać na innych i dosko­na­lić umie­jęt­ność mówie­nia o tym, co zwia­stu­je­my i cze­go doko­nu­je­my. W per­spek­ty­wie wewnętrz­nej powin­ni­śmy zwró­cić uwa­gę na cią­głe dokształ­ca­nie się duchow­nych, ale nie tyl­ko ich, lecz tak­że świec­kich, dla­te­go że tren­dy, któ­re poja­wia­ją się w świe­cie, doty­ka­ją tak­że nas. Mam tu na myśli zeświec­cze­nie, ale rów­nież pro­ble­my rodzin oraz poje­dyn­czych osób. W takiej sytu­acji duchow­ny albo będzie dobrym dusz­pa­ste­rzem, któ­ry będzie potra­fił udzie­lić wspar­cia potrze­bu­ją­cym albo też nie podo­ła takie­mu wyzwa­niu, i potrze­bu­ją­cy będą zmu­sze­ni szu­kać pomo­cy w innych miej­scach, gdzie ją otrzy­ma­ją lub też nie. Jeże­li dusz­pa­sterz będzie dobrze przy­go­to­wa­ny do udzie­la­nia wspar­cia oso­bom, bory­ka­ją­cym się z róż­ny­mi pro­ble­ma­mi, mał­żeń­stwom prze­ży­wa­ją­cym kry­zys, to wów­czas zbór będzie żył. Kościół musi odpo­wia­dać na potrze­by i nie­po­ko­je, jakie w danym momen­cie zaj­mu­ją ludzi. Oczy­wi­ście pozo­sta­je jesz­cze cała garść tema­tów, jak kwe­stie eko­no­micz­ne i struk­tu­ral­ne w Koście­le, ale nie sądzę, że są to zagad­nie­nie, któ­re nale­ży poru­szać na zewnątrz.

Jesz­cze przed wybo­ra­mi nowe­go Bisku­pa Kościo­ła na łamach Zwia­stu­na Ewan­ge­lic­kie­go uka­zy­wa­ły się tek­sty z wypo­wie­dzia­mi kan­dy­da­tów na róż­ne zagad­nie­nia w tym nt. eku­me­ni­zmu.  Wyra­ził Ksiądz Biskup opi­nię, że Kościół Ewan­ge­lic­ko-Augs­bur­ski powi­nien odgry­wać domi­nu­ją­ca rolę w Pol­skiej Radzie Eku­me­nicz­nej. Co to ozna­cza? I jak Ksiądz chce zre­ali­zo­wać swój zamiar?

Lute­ra­nie zawsze byli tymi, któ­rzy podej­mo­wa­li dzia­ła­nia na rzecz odnaj­dy­wa­nia prze­strze­ni eku­me­nicz­nej współ­pra­cy z inny­mi Kościo­ła­mi. Tę tra­dy­cję powin­ni­śmy jako lute­ra­nie kon­ty­nu­ować.

A gdzie są te prze­strze­nie wspól­nej pra­cy? Poza tymi prze­strze­nia­mi, któ­re się powta­rza­ją co roku, kie­dy wszy­scy się spo­ty­ka­ją i jest fan­ta­stycz­nie, odby­wa­ją się nabo­żeń­stwa. Gdzie poza Tygo­dniem Modlitw o Jed­ność Chrze­ści­jan jest prze­strzeń eku­me­nicz­nej współ­pra­cy tak z Kościo­ła­mi PRE, jak i z tymi, któ­re do niej nie nale­żą.

Nie będę tutaj ory­gi­nal­ny, już o tych moż­li­wo­ściach współ­pra­cy paro­krot­nie wspo­mi­na­łem. Jest to prze­strzeń dia­ko­nii, nie­sie­nia pomo­cy rów­nież w sytu­acjach kry­zy­so­wych jak powo­dzie czy trzę­sie­nia zie­mi. Innym obsza­rem jest wspól­ne gło­sze­nie Ewan­ge­lii w miej­scach misyj­nych. Myślę, że może­my to czy­nić wspól­nie.

A w jaki spo­sób? Łatwo powie­dzieć, że zawsze gło­si­my tego same­go Chry­stu­sa, ale jest On gło­szo­ny przez kon­kret­ne wyzna­nia.

Pierw­sze wyzna­nie chrze­ści­jań­skie ‘Jezus Chry­stus, Boży Syn, Zba­wi­ciel’ jest jed­na­ko­we dla wszyst­kich chrze­ści­jan. Jeśli podej­mu­je­my ini­cja­ty­wę nie­sie­nia pomo­cy ludziom w Afry­ce, któ­rzy potrze­bu­ją dostę­pu do czy­stej wody, to skła­da­my świa­dec­two.

Ale to jest pra­ca cha­ry­ta­tyw­na, dia­ko­nij­na, a nie ewan­ge­li­za­cyj­na.

Jeśli przy oka­zji daje­my do ręki Pismo Świę­te, to mimo wie­lu tłu­ma­czeń i róż­nic, jest to wciąż ta sama Biblia, zawie­ra­ją­ca te same fun­da­men­tal­ne tre­ści. Może­my wspól­nie mówić o tym, że Jezus jest Panem – w tym wyzna­niu jeste­śmy zgod­ni.

Czy w tym stwier­dze­niu o nada­wa­niu tonu pra­com Pol­skiej Rady Eku­me­nicz­nej mogło­by się mie­ścić sty­mu­lo­wa­nie pew­nych dys­ku­sji teo­lo­gicz­nych mię­dzy Kościo­ła­mi tak jak to jest choć­by w Kościo­łach na zacho­dzie Euro­py, gdzie eku­me­nizm na płasz­czyź­nie teo­lo­gicz­nej jest o wie­le bar­dziej zaawan­so­wa­ny niż w Pol­sce. Przy­kła­dem jest cho­ciaż­by Wspól­na Dekla­ra­cja o Uspra­wie­dli­wie­niu, któ­ra w Pol­sce zosta­ła „odtrą­bio­na”, jed­nak tak napraw­dę poza kil­ko­ma publi­ka­cja­mi i sym­po­zja­mi, Wspól­na Dekla­ra­cja, któ­ra jest sztan­da­ro­wym doku­men­tem dia­lo­gu eku­me
nicz­ne­go mię­dzy Kościo­ła­mi człon­kow­ski­mi Świa­to­wej Fede­ra­cji Lute­rań­skiej a Kościo­łem Rzym­sko­ka­to­lic­kim, w Pol­sce nie ma prak­tycz­nie żad­ne­go zna­cze­nia. Czy wyobra­ża sobie Ksiądz Biskup taką sytu­acje w Pol­sce, w któ­rej Kościół Ewan­ge­lic­ko-Augs­bur­ski aktyw­nie wspie­ra dia­log teo­lo­gicz­ny w Pol­sce?

Oczy­wi­ście. Mówiąc o nada­wa­niu tonu pra­cy eku­me­nicz­nej, myśla­łem o spoj­rze­niu w głąb wła­sne­go Kościo­ła, inspi­ro­wa­niu duchow­nych, szcze­gól­nie mło­de­go poko­le­nia, aby włą­cza­li się w poszcze­gól­ne dzia­ła­nia Pol­skiej Rady Eku­me­nicz­ne, a tak­że zachę­ca­nia tych, dla któ­rych eku­me­nizm jest powo­ła­niem, aby reali­zo­wa­li się na róż­nych polach dzia­łal­no­ści eku­me­nicz­nej. Wła­śnie poprzez włą­cze­nie się więk­szej licz­by świec­kich i duchow­nych w ruch eku­me­nicz­ny, może­my bar­dziej wpły­wać na pol­ski eku­me­nizm.

Model eku­me­ni­zmu, o któ­rym Ksiądz Biskup mówił, był­by fan­ta­stycz­ny, gdy­by to było 20 lat temu, kie­dy wszyst­kie wspól­no­ty chrze­ści­jań­skie w Pol­sce prze­ży­wa­ły zachły­śnię­cie się eku­me­ni­zmem. W tej chwi­li moż­na odnieść wra­że­nie, że w tej chwi­li pra­wie wszyst­kie odczu­wa­ją pew­ne zmę­cze­nie eku­me­ni­zmem, czy wręcz prze­ko­na­nie, że poza dekla­ra­cja­mi, zresz­tą nie tak bar­dzo prze­ło­mo­wy­mi, dia­log eku­me­nicz­ny nie posu­nął się za bar­dzo do przo­du. Stąd też rodzi się pyta­nie, czy cza­sem nie trze­ba poszu­kać zupeł­nie nowe­go mode­lu roz­mów i dia­lo­gu, któ­ry zastą­pił­by model zawo­do­we­go dia­lo­gi­zmu, któ­ry zupeł­nie nie posu­wa nas do przo­du.

Być może rze­czy­wi­ście trze­ba poszu­kać, będę się uważ­nie przy­glą­dał czym jest i czym może być eku­me­nizm z per­spek­ty­wy ogól­no­ko­ściel­nej. Nato­miast jeśli weź­mie­my pod uwa­gę eku­me­nizm „na dole”, w para­fiach, to jest on bar­dzo róż­ny – cza­sa­mi spro­wa­dza się tyl­ko do Tygo­dnia Modli­twy o Jed­ność Chrze­ści­jan, jed­nak w innych miej­scach oprócz tego ist­nie­ją róż­ne for­my dzia­łań eku­me­nicz­nych, wska­zu­ją­ce na dobre rela­cje, świad­czą o nich gesty udo­stęp­nia­nia kościo­łów czy orga­ni­zo­wa­nia wspól­nych przed­się­wzięć ewan­ge­li­za­cyj­nych, któ­re dzie­ją się na tere­nie Ślą­ska. Ponad­to war­to pamię­tać o codzien­nych kon­tak­tach, kie­dy ludzie o podob­nych pro­ble­mach z róż­nych Kościo­łów spo­ty­ka­ją się i roz­ma­wia­ją, być może trud­no nazwać to eku­me­ni­zmem, ale są one waż­nym kom­po­nen­tem chrze­ści­jań­skie­go współ­ist­nie­nia. . Ist­nie­ją tak­że przy­pad­ki eku­me­ni­zmu u pod­staw na płasz­czyź­nie muzycz­nej, gdy w chó­rach ewan­ge­lic­kich śpie­wa­ją kato­li­cy lub ludzie innych wyznań. W para­fiach ta płasz­czy­zna jest naj­waż­niej­sza, nato­miast w per­spek­ty­wie bar­dziej uni­wer­sal­nej musi­my wło­żyć wię­cej wysił­ku opra­co­wy­wa­nia róż­nych doku­men­tów, któ­re będą prak­tycz­nie poma­gać ludziom, przy­na­le­żą­cym do róż­nych Kościo­łów. Nawet jeśli pra­ca nad danym doku­men­tem zaj­mie 10 lat, to nie jest to zbyt dłu­gi czas i nie będzie to czas stra­co­ny. War­to wło­żyć wysi­łek, aby przy­go­to­wy­wa­ny doku­ment został przy­ję­ty, tak­że przez naj­więk­szy Kościół, któ­ry w ten spo­sób będzie mógł zaak­cep­to­wać opty­kę Kościo­łów mniej­szo­ścio­wych. Jestem pełen opty­mi­zmu, że po stro­nie Kościo­ła Rzym­sko­ka­to­lic­kie­go ist­nie­je wola, aby przy­jąć i pod­pi­sać doku­ment, doty­czą­cy mał­żeństw wyzna­nio­wo mie­sza­nych.

Być może ta opcja nie jest wspól­na. Nie­któ­rzy pra­wo­sław­ni duchow­ni – nie mówię w tej chwi­li o pol­skiej Cer­kwi – wprost odra­dza­ją mło­dym zawie­ra­nie ślu­bu z oso­ba­mi innych wyznań. Zdrow­sza sytu­acja dla mał­żeń­stwa jest wte­dy, kie­dy jest ono jed­no­li­te wyzna­nio­wo. Prze­kła­da to się rów­nież na lep­szą sytu­acje przy­szłe­go potom­stwa, szcze­gól­nie jeśli mał­żon­ko­wie są moc­no zaan­ga­żo­wa­ni reli­gij­nie.

Oczy­wi­ście, że zde­cy­do­wa­nie naj­lep­sza sytu­acja jest wte­dy, gdy rodzi­na nale­ży do jed­ne­go Kościo­ła. Żyje­my jed­nak w świe­cie, w któ­rym nie zawsze wszyst­ko prze­bie­ga po naszej myśli. Mło­dzi ludzie spo­ty­ka­ją się z oso­ba­mi inne­go wyznania.Nie żyje­my w XIX wie­ku, kie­dy to rodzi­ce wska­zy­wa­li z kim wol­no oże­nić się lub wyjść za mąż. Dziś ludzie sami doko­nu­ją wybo­ru i jeśli Kościół jest dla oby­dwu stron waż­ny, to nale­ży im pomóc w roz­wią­zy­wa­niu powsta­ją­cych trud­no­ści.

Zapy­tam więc nie­co prze­wrot­nie, czy o wie­le więk­szym pro­ble­mem w przy­pad­ku mał­żeństw wyzna­nio­wo mie­sza­nych nie jest to, że oby­dwa Kościo­ły są im obo­jęt­ne, nie czu­ją z nimi wię­zi, a nie kwe­stia tego, gdzie wycho­wać dzie­ci czy też spo­ry natu­ry teo­lo­gicz­nej. I czę­sto bywa tak, że jeśli ktoś się przej­mu­je tym, w któ­rym Koście­le wezmą ślub, to jest to bab­cia, a nie rodzi­ce. Zatem zde­cy­do­wa­nie waż­niej­sze od tego, w któ­rym Koście­le mał­żeń­stwo zosta­nie zawar­te jest to, aby przy­stę­po­wa­li do tej uro­czy­sto­ści świa­do­mie jako chrze­ści­ja­nie.

Zga­dzam się, lecz jeśli zbu­du­je­my mło­dym kolej­ną barie­rę, damy im kolej­ny pro­blem do roz­strzy­ga­nia zwią­za­ny z pod­pi­sy­wa­niem zobo­wią­zań w takim czy innym miej­scu, to pro­szę zauwa­żyć, że nakła­nia­nie kogo­kol­wiek do pod­pi­sy­wa­nia jakich­kol­wiek dekla­ra­cji…

Stro­na nie­rzym­sko­ka­to­lic­ka nie pod­pi­su­je w tej chwi­li żad­nych dekla­ra­cji

Ale kato­lic­ka pod­pi­su­je. Może mie­szam się w nie­swo­je spra­wy, ale jed­no jest zwią­za­ne z dru­gim, — to rów­nież dzia­ła na nie­ko­rzyść oso­by, któ­ra nic nie pod­pi­su­je. Każ­dy zna swo­je pra­wa i coraz czę­ściej ludzie bun­tu­ją się prze­ciw­ko temu, że ktoś nas do cze­goś zmu­sza.

Prze­cież przy­na­leż­ność do Kościo­ła jest dobro­wol­na

Owszem.

Będąc w Koście­le auto­ma­tycz­nie akcep­tu­je­my pew­ne wyma­ga­nia.

Tak, ale w sytu­acji, gdy te wyma­ga­nia się­ga­ją głę­biej, to może dojść do sytu­acji, w któ­rej dana oso­ba odsu­nie się od Kościo­ła.

W tym, co mówi Ksiądz Biskup ist­nie­je pew­ne nie­bez­pie­czeń­stwo, bo może­my zre­zy­gno­wać z kolej­nych wyma­gań i w koń­cu cie­szyć się tym, że ludzie w ogó­le przy­cho­dzą i nie sta­wiać żad­nych wyma­gań. Takie pomy­sły – i nie mówię tu o pol­skich Kościo­łach, któ­re są bar­dzo, w dobrym sło­wa tego zna­cze­niu, zacho­waw­cze – nie­sta­wie­nia wyma­gań w bar­dzo wie­lu wspól­no­tach zachod­nich już funk­cjo­nu­je i przy­no­si złe efek­ty.

Dale­ki jestem od pro­mo­wa­nia rela­ty­wi­zmu teo­lo­gicz­ne­go czy moral­ne­go. Chciał­bym jed­nak w tym kon­tek­ście zwró­cić uwa­gę szcze­gól­nie na per­spek­ty­wę dusz­pa­ster­ską. Pro­szę sobie wyobra­zić sytu­ację, że jest pan narze­czo­nym, a przy­szła mał­żon­ka jest wyzna­nia ewan­ge­lic­ko-augs­bur­skie­go. Pan u sie­bie w para­fii musi coś pod­pi­sać, a narze­czo­na też ma kon­kret­ne zobo­wią­za­nia. Jak się wte­dy czu­je­cie? W jaki spo­sób ze sobą roz­ma­wia­cie, sia­da­cie ze sobą przy sto­le i opo­wia­da­cie, co pod­pi­sa­li­ście lub do cze­go się zobo­wią­za­li­ście w cią­gu jed­ne­go dnia? Dwie dekla­ra­cje i koniecz­ność pod­ję­cia decy­zji: gdzie weź­mie­my ślub i będzie­my wycho­wy­wać swo­je dzie­ci.

Ale bez dekla­ra­cji pro­blem jest taki sam.

Pro­szę powie­dzieć, jaką decy­zję podej­mu­je­cie.

Dokład­nie taka sama sytu­acja będzie, jeśli tych przy­siąg nie będzie, gdyż kato­lik nadal będzie uwa­żał, że peł­nia praw­dy trwa w Koście­le Rzym­sko­ka­to­lic­kim.

Nale­gam na udzie­le­nie odpo­wie­dzi: co w sytu­acji, gdy w dwóch Kościo­łach trze­ba zło­żyć podob­ne dekla­ra­cje. Czy nie jest tak, że trze­ba pod­jąć decy­zję, któ­re przy­rze­cze­nie trze­ba zła­mać?

A to nie jest tak samo, jeśli nie pod­pi­su­je­my?

Nie, gdyż wte­dy jed­na albo dru­ga stro­na zga­dza się, aby dziec­ko było ochrzczo­ne w Koście­le współ­mał­żon­ka. I nie łamie przy tym żad­nej przy­się­gi.

6 stycz­nia został Ksiądz wpro­wa­dzo­ny w urząd Bisku­pa Kościo­ła Ewan­ge­lic­ko-Augs­bur­skie­go. Kie­dy nad­szedł uro­czy­sty moment nało­że­nia apo­stol­skim zwy­cza­jem rąk na gło­wę nowe­go bisku­pa pode­szły dwie biskup­ki. Kościół lute­rań­ski w Pol­sce nie ordy­nu­je kobiet na urząd pre­zbi­te­ra, ale uzna­je ordy­na­cję kobiet innych Kościo­łów. Zna­jąc nie­co scep­tycz­ny pogląd Księ­dza Bisku­pa wobec ordy­na­cji kobiet oraz sta­no­wi­sko Syno­dal­nej Komi­sji ds. Teo­lo­gii i Kon­fe­sji, któ­ra stwier­dzi­ła, że nie ma teo­lo­gicz­nych
prze­ciw­wska­zań, a jedy­nie natu­ry eko­no­micz­nej, spo­łecz­nej i, nie­wia­do­mo dla­cze­go, eku­me­nicz­nej. W związ­ku z tym mam pyta­nie: Czy w naj­bliż­szym cza­sie, mie­sią­cach, latach doło­ży Ksiądz Biskup sta­rań, aby te prze­szko­dy spo­łecz­ne, eko­no­micz­ne zosta­ły usu­nię­te?

Decy­zja o dopusz­cze­niu kobiet do ordy­na­cji w posłu­dze pre­zbi­te­ra leży w gestii Syno­du Kościo­ła. Mam w nim jeden głos. Oso­bi­ście dostrze­gam trud­no­ści zwią­za­ne nie tyle z zagad­nie­nia­mi eko­no­micz­ny­mi, co ubez­pie­cze­nia­mi spo­łecz­ny­mi, kwe­stia­mi spo­łecz­ny­mi oraz kul­tu­ro­wy­mi.

Ale para­fie, w któ­rych słu­żą kobie­ty jako dia­kon­ki mają pozy­tyw­ne doświad­cze­nia, i wier­ni pyta­ją, dla­cze­go kobie­ty nie mogą peł­nić wszyst­kich tych funk­cji, sko­ro i tak robią prak­tycz­nie to samo, co wika­riu­sze, czy nawet pro­bosz­czo­wie para­fii. Czy zatem widzi Ksiądz Biskup teo­lo­gicz­ne prze­szko­dy?

Syno­dal­na Komi­sja Teo­lo­gii i Kon­fe­sji stwier­dzi­ła, że takich prze­szkód nie ma.

Czy­li Ksiądz Biskup nie do koń­ca zga­dza się ze sta­no­wi­skiem komi­sji?

Jestem goto­wy i otwar­ty do otwar­tej dys­ku­sji nt. ordy­na­cji kobiet. Może­my się wspól­nie zasta­no­wić nad wie­lo­ma spra­wa­mi, nato­miast musi to być nasza wewnętrz­na decy­zja, podej­mo­wa­na bez jakich­kol­wiek naci­sków. Spra­wa ta musi być roz­strzy­gnię­ta wewnątrz Kościo­ła.

Księ­że Bisku­pie, dzię­ku­je­my za roz­mo­wę.

+++

:: Ekumenizm.pl: Rok Mło­dzie­ży w Koście­le lute­rań­skim

:: Ekumenizm.pl: Bp Jerzy Samiec zwierzch­ni­kiem pol­skich lute­ra­nów

foto: Archi­wum Kościo­ła Ewan­ge­lic­ko-Augs­bur­skie­go

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.