Rzeczpospolita: Dziecko nie człowiek
- 21 marca, 2007
- przeczytasz w 4 minuty
Stara zasada prawna mówi, że w przypadku jakichkolwiek wątpliwości należy je interpretować na korzyść oskarżonego. W sprawie Alicji Tysiąc wątpliwości dotyczyły momentu, kiedy zaczyna się życie, a oskarżonym było dziecko poczęte — przekonuje na łamach “Rzeczpospolitej” publicysta tej gazety i redaktor naczelny EAI.
Stara zasada prawna mówi, że w przypadku jakichkolwiek wątpliwości należy je interpretować na korzyść oskarżonego. W sprawie Alicji Tysiąc wątpliwości dotyczyły momentu, kiedy zaczyna się życie, a oskarżonym było dziecko poczęte — przekonuje na łamach “Rzeczpospolitej” publicysta tej gazety i redaktor naczelny EAI.
Współczesne prawo zakłada poznawczy agnostycyzm i niechęć do antropologicznych czy filozoficznych rozstrzygnięć. Państwo — deklarują współcześni prawnicy i politycy — nie powinno rozstrzygać kwestii światopoglądowych czy filozoficznych. Szczególnie mocno ten argument brzmi przy okazji debaty o ochronie życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Zwolennicy dopuszczalności aborcji czy eutanazji wprost stwierdzają, że państwo nie ma prawa podejmować światopoglądowych i filozoficznych decyzji za swoich obywateli, decydując np., w którym momencie rozpoczyna się ludzkie życie i komu przysługują ludzkie prawa.
Ten agnostycyzm jest jednak pozorny. W istocie bowiem zdecydowana większość współcześnie funkcjonujących systemów prawnych — jeśli nie w teorii, to w praktyce — jasno określa, kiedy rozpoczyna się życie ludzkie. Tą granicą jest zazwyczaj moment narodzin. I doskonale pokazuje to wczorajszy wyrok Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu w sprawie Alicji Tysiąc. Sędziowie (niejednogłośnie, co trzeba przyznać) uznali, że odmawiając wykonania aborcji z przyczyn zdrowotnych, Polska złamała konwencję praw człowieka i podstawowych wolności i przyznali jej odszkodowanie za straty moralne w wysokości 25 tysięcy euro. Powodem odszkodowania ma być naruszenie przez Polskę prawa do poszanowania życia prywatnego kobiety.
Aborcja jako usługa
Pozostawiając na boku skutki prawne tego wyroku, warto zastanowić się, jakie rozumienie człowieczeństwa jest w nim (nieważne czy świadomie) zawarte. Odszkodowanie dla Alicji Tysiąc zostało przyznane na podstawie zapisów chroniących jej prawo do życia prywatnego, co oznacza — w europejskim systemie prawnym — także prawo do wyboru leczenia. Tego prawa mieli ją pozbawić lekarze, uznając, że możliwość pogorszenia się wzroku nie jest wystarczającym powodem do usprawiedliwienia aborcji.
Sędziowie Trybunału, wydając taki a nie inny wyrok, uznali zatem aborcję za zabieg leczniczy. Zabicie nienarodzonego dziecka stało się dla nich nie dramatycznym konfliktem wartości, a jedynie prawem do wyboru techniki leczenia osoby chorej. Oznacza to w istocie, że dziecko poczęte pozbawione jest dla sędziów jakichkolwiek uprawnień osoby ludzkiej. Jego usunięcie jest traktowane jak usunięcie wyrostka robaczkowego, a nie jak pozbawienie życia odrębnego, choć zależnego w swoim istnieniu od matki, człowieka.
Bez wątpliwości
Usprawiedliwieniem dla takiego założenia nie może być niemożność ustalenia, kiedy zaczyna się życie ludzkie. Uczciwie stosowany w tej sprawie agnostycyzm poznawczy (albo zawieszenie sądu w sprawie człowieczeństwa płodu) wymógłby bowiem na sędziach ochronę życia płodu w sytuacji, gdy nie zachodzi konflikt życie dziecka — życie matki. Stara prawna zasada głosi bowiem, że w przypadku jakichkolwiek wątpliwości należy je interpretować na korzyść oskarżonego (a w tym wypadku oskarżonym pozostaje dziecko poczęte).
Nic takiego nie miało miejsca, bowiem — i trzeba to otwarcie powiedzieć — zdecydowana większość ludzi akceptujących prawo kobiety do aborcji przyjmuje w kwestii życia poczętego nie postawę agnostyczną, ale twardo metafizyczną. Dla nich dziecko poczęte nie jest człowiekiem, a przynajmniej nie jest nim w pełni. Takie twarde i jednoznaczne rozstrzygnięcia metafizyczne zakładane są zresztą w przypadku niemal każdego wyroku (takiego jak w sprawie Alicji Tysiąc) czy każdej ustawy zakładającej prawo kobiety do aborcji.
Nie zmieniają tego nawet amerykańskie wyroki, które w przypadku zamordowania kobiety w ciąży dopuszczają możliwość skazania mordercy za podwójne zabójstwo. Nie zmieniają, bo taki wyrok nie jest normą, a orzekany jest w sytuacji, gdy domaga się tego rodzina ofiary. Wtedy zaś jedynym kryterium człowieczeństwa pozostaje subiektywne odczucie męża i ojca, ewentualnie rodziców i dziadków. Jeśli są oni przekonani o człowieczeństwie dziecka, mogą się domagać podwójnego wyroku. Jeśli nie, to nie ma o nim mowy.
Prawo do dzieciobójstwa
Taka praktyka prawna oznacza w istocie uzależnienie definicji człowieczeństwa od umowy społecznej. Człowiekiem staje się ten, kogo za człowieka uznaje najbliższa rodzina. Jakie mogą być tego moralne i prawne konsekwencje — nie trzeba się nawet zastanawiać. To już wiadomo. Posługując się takim stylem myślenia, lekarze w Wielkiej Brytanii usprawiedliwili — już w 1981 roku — zabójstwo Johna Pearsona. Chłopiec urodził się z zespołem Downa, a matka, gdy ją o tym poinformowano, powiedziała: “Nie chcę tego dziecka”. Lekarz zakazał więc karmienia noworodka i polecił, by podawano mu tylko środek przeciwbólowy. Po kilku godzinach dziecko poszarzało, a po dwóch dniach zmarło. Lekarz został uniewinniony.
Peter Singer, znany bioetyk, idzie jeszcze dalej i postuluje, by prawo do zlikwidowania swojego dziecka przyznać każdej parze małżeńskiej. Człowiekiem, jego zdaniem, czyni nas opinia innych, a nie nasza natura. Dlatego Zachód powinien, według niego, jak najszybciej zacząć uczyć się od kultur barbarzyńskich, które dopuszczają dzieciobójstwo.
Szokujące? Zapewne! Tyle że jest to po prostu konsekwentne rozwinięcie fundamentalnych założeń leżących u podstaw proaborcyjnych orzeczeń zachodnich sądów. W tym także Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Takie są (i zapewne będą) konsekwencje przyjęcia uzasadnienia odszkodowania dla Alicji Tysiąc. Pora zacząć się przygotowywać do życia w takim świecie.
Tekst ukazał się w “Rzeczpospolitej” 21 marca 2007 roku