- 9 listopada, 2016
- przeczytasz w 3 minuty
Zdjęliśmy krzyże, bo nas o to proszono – powiedział przewodniczący Rady Kościoła Ewangelickiego w Niemczech (EKD) bp Heinrich Bedford-Strohm po ekumenicznej pielgrzymce do Ziemi Świętej, którą reprezentanci EKD odbyli z przedstawicielami rzymskokatolickiej Kon...
Kolejny spór o krzyże po pielgrzymce biskupów
Zdjęliśmy krzyże, bo nas o to proszono – powiedział przewodniczący Rady Kościoła Ewangelickiego w Niemczech (EKD) bp Heinrich Bedford-Strohm po ekumenicznej pielgrzymce do Ziemi Świętej, którą reprezentanci EKD odbyli z przedstawicielami rzymskokatolickiej Konferencji Biskupów Niemieckich (DBK).
Wspólna pielgrzymka do Ziemi Świętej była jednym z ekumenicznych elementów upamiętnienia 500 lat Reformacji. W podróży uczestniczyli zwierzchnicy ewangelickich Kościołów krajowych, w tym bp Heinrich Bedford-Strohm, biskup krajowy Ewangelicko-Luterańskiego Kościoła Bawarii i przewodniczący Rady EKD, oraz kard. Reinhard Marx, arcybiskup metropolita Monachium Fryzyngi i przewodniczący DBK.
Przed wejściem do jerozolimskiego meczetu Al-Aksa, jednego z najważniejszych meczetów na świecie, zarówno kardynał Marx, jak i bp Bedford-Strohm zdjęli biskupie krzyże (pektorały). Podobnie biskupi zachowali się przy Ścianie Płaczu. W niektórych mediach, w tym ogólnoniemieckiej bulwarówce, pojawiły się sugestie, że biskupi hołdują politycznej poprawności i wstydzą się wiary chrześcijańskiej. Jedna z gazet skrytykowała kardynała, że jest bardziej papieski od papieża, przypominając, że Benedykt XVI nie zrezygnował z krzyża podczas pielgrzymki do Izraela. Biura prasowe EKD i DBK zwróciły uwagę, że sprawa została sztucznie wywołana i to dwa tygodnie po pielgrzymce, a autorzy krytycznych komentarzy nie uwzględnili wszystkich okoliczności.
Bp Bedford-Strohm kilkakrotnie wyjaśniał podczas konferencji prasowej, dlaczego wraz z kard. Marxem zdecydował się na zdjęcie krzyża. – Na prośbę muzułmańskich i żydowskich gospodarzy zdjęliśmy krzyże w miejscu świętym dla każdej z tych religii. Mieliśmy nasze krzyże, gdy weszliśmy na Wzgórze Świątynne, ale zdjęliśmy je podczas wizyty w meczecie Al-Aksa i przy Ścianie Płaczu – podkreślił luterański biskup, dodając, że zarówno jego luterok (strój urzędowy luterańskich duchownych), jak i sutanna z kardynalskimi dystynkcjami wyraźnie pokazywały, że są chrześcijańskimi duchownymi.
- Jako reprezentant innej religii mam za zadanie wspieranie pokoju. To jest moja odpowiedzialność. Chrześcijańska postawa nie przejawia się w demonstracyjnym noszeniu krzyża. Próbuje się inscenizować religijny kulturkampf.
Duchowni skrytykowali media, że przemilczały w swoich relacjach fakt, że krzyże zdjęli na prośbę gospodarzy, tym bardziej, że w momencie pielgrzymki panowała w mieście napięta atmosfera w związku z żydowskim Świętem Szałasów (Namiotów).
Oceniając doświadczenia z pielgrzymki duchowni podkreślili, że atmosfera sprzyjała duchowej inspiracji, wspólnej modlitwie i wzajemnemu poznawaniu się. Kard. Marx i bp Bedford-Strohm ujawnili, że w trakcie pobytu przeszli ze sobą na ‘ty’ i już wcześniej ich współpraca układała się bez zarzutów.
Obecny spór wokół noszenia krzyża jest drugim, jaki pojawił się w tym roku. Wcześniej rozpętała się w mediach społecznościowych w Szwecji „wojna o krzyże” w ramach akcji #Mittkors. O sprawie informowaliśmy na łamach ekumenizm.pl.
» Ekumenizm.pl: Spór o krzyż po szwedzku
Komentarz
Po raz kolejny krzyż stał się głupstwem. Tym razem nie za sprawą duchownych czy religijnych fanatyków, a komentatorów, którzy nie znając lokalnych uwarunkowań postanowili po dwóch tygodniach od wydarzenia postawić znak równości między wiarą i tożsamością chrześcijańską a kawałkiem metalu.
Szczególnie media, które na co dzień nie są zainteresowane tym, co liderzy dominujących Kościołów mają do powiedzenia na temat problemu uchodźczego, ksenofobii i wielu innych wyzwań społecznych, zdecydowały się na zdumiewającą obronę krzyża. W rzeczywistości nie była to ani obrona, a tym bardziej obrona krzyża.
Gest biskupów został przedstawiony jako kapitulacja przed islamem. Zupełnie zignorowano fakt, że duchowni podobnie zachowali się przy Ścianie Płaczu. Intencje wydają się jasne: instrumentalizacja religii i emocjonującej sfery symboliki do podsycania emocji, które nie służą ani tożsamości chrześcijańskiej, a wierze już w ogóle.