Kwestia naszego bezpieczeństwa
- 23 marca, 2006
- przeczytasz w 3 minuty
1 marca prezydent Bush złożył niespodziewaną wizytę w Afganistanie. W przemówieniu, wygłoszonym tego dnia w Kabulu, prezydent ogłosił światu, że amerykańska inwazja przyniosła Afganistanowi “wolność religijną”. W tym samym czasie w kabulskim więzieniu był już osadzony Abdul Rahman, oskarżony o konwersję z islamu na chrześcijaństwo. Po 11 września 2001 Bush wypowiedział wojnę światowemu terroryzmowi. Ten militarny język zapowiadał strategię, jaką wybrała amerykańska administracja wobec Al-Kaidy. […]
1 marca prezydent Bush złożył niespodziewaną wizytę w Afganistanie. W przemówieniu, wygłoszonym tego dnia w Kabulu, prezydent ogłosił światu, że amerykańska inwazja przyniosła Afganistanowi “wolność religijną”. W tym samym czasie w kabulskim więzieniu był już osadzony Abdul Rahman, oskarżony o konwersję z islamu na chrześcijaństwo.
Po 11 września 2001 Bush wypowiedział wojnę światowemu terroryzmowi. Ten militarny język zapowiadał strategię, jaką wybrała amerykańska administracja wobec Al-Kaidy. W niecały miesiąc po ataku na World Trade Center i Pentagon US Army zaatakowała rządzony przez talibów Afganistan, w którym zlokalizowane były kryjówki i obozy szkoleniowe islamskich terrorystów. W efekcie reżim islamskich fanatyków został obalony. Podobną strategią posłużono się przed trzema laty wobec Iraku.
Po obaleniu obu reżimów amerykanie jęli wprowadzać w okupowanych krajach ustrój demokratyczny. Skupiono się przy tym na wdrożeniu formalnych mechanizmów demokracji, takich jak wolne wybory, pomijając zupełnie sferę wartości, bez których liberalny porządek nie może funkcjonować. Przyczyną jest radykalnie odmienny, zupełnie obcy demokracji, kontekst kulturowy środkowego wschodu.
Celem polityki administracji amerykańskiej jest zapewnienie bezpieczeństwa Stanom Zjednoczonym, a szerzej wszystkim krajom zachodnim. Czy dziś amerykanie lub europejczycy mogą czuć się bezpiecznie? Czy będą mogli się tak czuć w najbliższej przyszłości?
Pod względem militarnym odpowiedź na te pytania musi być negatywna. Regularna armia jest bezradna wobec podziemnych organizacji typu Al-Kaidy. Również jej skuteczność w starciach z oddziałami partyzanckimi talibów czy irackich sunnitów jest również mocno ograniczona.
Z drugiej strony nie zrobiono nic by podkopać społeczne i kulturowe zaplecze islamskiego terroryzmu. Ani rządzony przez szyitów Irak, ani pozbawiony wolności religijnej Afganistan nie gwarantują, że kraje te nie staną się na powrót bazą dla posługujących się przemocą fundamentalistów. Interesy Zachodu gwarantują garnizony wojskowe NATO, stacjonujące w obu krajach. Jak długo jednak, przy narastającej w USA i w Europie społecznej dezaprobacie, trwać jeszcze będzie ta okupacja? Widać gołym okiem, że teza Samuela Huntingtona o atrakcyjności kultury wspartej supremacją militarną, jest zgoła fałszywa lub na krótką metę nieadekwatna.
Kompletnym fiaskiem zakończyła się też amerykańska krucjata na rzecz demokracji na środkowym wschodzie. Słowa Busha wypowiedziane w Kabulu są tego najlepszym przykładem: w kontekście rządzącego w kraju szariatu, oraz kary śmierci grożącej za porzucenie islamu, brzmią one jak ponury żart. Samozadowolenie i pustosłowie prezydenta wskazują zarazem, że amerykańska administracja nie dysponuje żadnym alternatywnym programem w stosunku do obecnej polityki. Źle to wróży całemu Zachodowi.
Tymczasem autentyczna wolność religijna na bliskim i środkowym wschodzie stała się podstawową kwestią bezpieczeństwa narodowego USA i ich sojuszników. Jej wyegzekwowanie w obrębie głęboko religijnych społeczeństw może wywołać pożądane przez nas zmiany w ich mentalności. Usankcjonowany na poziomie struktur państwa pluralizm religijny na trwałe zmieniłby oblicze kraju takiego jak Afganistan, w którym 99% obywateli to żarliwi muzułmanie.
Amerykańscy stratedzy zdają się zapominać, że demokracja to nie rządy większości, ale ochrona praw mniejszości.
Chrześcijańska prawica zaś, będąca istotnym elementem politycznego zaplecza ekipy Busha, wykazuje zadziwiającą niewrażliwość na problem brakuwolności wyznania w krajach muzułmańskich. Czy przyczyną są mentalne związki tych grup z religijnym fundamentalizmem, oraz ich niechęć do wartości liberalnych? Tak czy inaczej za militarną obecnością w Iraku czy Afganistanie Amerykanów, Brytyjczyków czy Polaków nie idzie obecność w sferze wartości duchowych. Obu okupowane kraje nie staną się w tych warunkach jakąkolwiek inspiracją dla innych państw regionu. Obawiam się że nieraz jeszcze przyjdzie nam za to drogo zapłacić. Sprawa Iranu, dążącego do zbudowania własnego arsenału nuklearnego, jest tego dobitnym potwierdzeniem.
Na zdjęciu: prezydent George Bush z prezydentem Afganistanu Chamidem Karzajem; Kabul 1 marca.
:: Ekumenizm.pl: Za apostazję grozi śmierć
:: Ekumenizm.pl: Uwolnić Abdula Rahmana!