- 18 grudnia, 2023
- przeczytasz w 3 minuty
W 1986 roku Kongregacja Nauki Wiary pod kierownictwem kard. Josepha Ratzingera wydała notę Homosexualitatis problema, w której stwierdzono, że orientacja homoseksualna grzechem wprawdzie nie jest, ale akt homoseksualny już tak. 37 lat po tym tekście ta sama ko...
Homosexualitatis (non) problema AD 2023
W 1986 roku Kongregacja Nauki Wiary pod kierownictwem kard. Josepha Ratzingera wydała notę Homosexualitatis problema, w której stwierdzono, że orientacja homoseksualna grzechem wprawdzie nie jest, ale akt homoseksualny już tak. 37 lat po tym tekście ta sama kongregacja ogłasza Fiduica supplicans, w którym zezwala na błogosławienie par jednopłciowych pod pewnymi warunkami.
Stanowisko podpisane przez prefekta Kongregacji Nauki Wiary kard. Manuela Fernandeza otwiera przestrzeń do błogosławienia par homoseksualnych, zarówno tych, które zawarły cywilny związek małżeńskich, jak i pozostałych. Błogosławieństwo nie może odbyć się w liturgicznych ramach (tzn. w trakcie nabożeństwa) ani nie może powstać wrażenie, że oto Kościół rzymskokatolicki stawia na równi małżeństwo i związki homoseksualne.
Jeszcze parę lat temu Watykan odrzucał taką możliwość, a jednak coś się zmieniło. I mimo, że nowy dokument to zasadniczo wskazanie duszpasterskie, a nie zmiana doktryny to jednak sygnalizuje, nawet jeśli nie rewolucję, to znaczące przesunięcie w sposobie myślenia, jest dokumentem mentalnościowej zmiany, uznaniem tego, co w wielu Kościołach lokalnych jest już praktykowane, a od dawna w znacznie szerszym zakresie w Kościołach innych wyznań, głównie anglikańskich czy luterańskich. Ostatnio, o czym pisaliśmy na ekumenizm.pl, liturgię błogosławienia par jednopłciowych testuje Kościół Anglii. W tym kontekście, decyzja Kongregacji Nauki Wiary zaaprobowana przez papieża Franciszka to z pewnością novum i przynajmniej odblask sensacji.
Ta decyzja będzie miała z pewnością kilka konsekwencji, które są szczególnie ważkie dla Kościoła rzymskokatolickiego, który z niezmienności i stałości uczynił element wiary. To dość zrozumiałe w hierarchicznie wykoncypowanym systemie, którego infrastruktura, jest podmurowana teologicznie. A jakie to konsekwencje?
1. Wśród środowisk LGBT+ dokument ten wcale nie musi wywołać powszechnej euforii i zbiorowego nawrócenia. Poczucie spełnienia i zadowolenia mogą mieć nieliczne grupy zajmujące się duszpasterstwem osób LGBT+, które czekały na coś więcej niż symboliczne gesty czy słowa papieża czy innego hierarchy. Dla zdecydowanej większości osób LGBT+ Kościół rzymskokatolicki był i nadal pozostanie instytucją homofobiczną, przestrzenią nieprzychylną z liczną nadreprezentacją homoseksualnych homofobów o znacząco konserwatywnej proweniencji.
2. W środowiskach tradycjonalistycznych ta decyzja może oznaczać choćby tę reakcję: “A, nie mówiliśmy?”. Wszelkie przejawy złagodzenia, reinterpretacji surowych zasad katolickiej moralności to po prostu zdrada. Tłumaczenia, że jest to dokument duszpasterski na nic się zdadzą. Jest on po prostu kolejnym dowodem dla konserwatywnie myślących i wierzących katolików, że watykańskiemu misiowi odkleiło się oczko i wszystko zmierza ku otchłani na zatracenie. I nie chodzi tu tylko o środowiska skrajne, ale też tych konserwatystów, którzy na co dzień nie sympatyzują z wrogami Soboru czy mszą trydencką. Konserwatyści w Kościele katolickim i poza nim, będą tym mocniej wołać lub sugerować, że papież to heretyk, a obecny pontyfikat to dowód na zinfiltrowanie Kościoła przez demony wszelakie.
Trudno sobie wyobrazić, że w warunkach polskich watykański dokument byłej Świętej Inkwizycji zostanie implementowany. Wyobrażacie sobie abp Jędraszewskiego, Gądeckiego czy zwykłego księdza parafialnego w Małopolsce czy na Podlasiu błogosławiącego w kruchcie dwóch mężczyzn lub kobiety? W okolicznościach zachodnich tekst z Watykanu uważni to, co od dawna istnieje i to w znacznie szerszym wymiarze.
Zasadniczo dokument Fiduica supplicans nie wywoła nowej schizmy, bo ona już od dawna jest — zarówno widzialna, jak i niewidzialna. Być może głosy po różnych stronach sporu nieco bardziej zostaną ośmielone. Zobaczymy. Nie ma powodów, dla których różnice światopoglądowe miałyby nie dotyczyć Kościoła rzymskokatolickiego, nawet jeśli jego dogmatyka zużywa wiele energii na uszczelnienie kościelnego systemu.
Na wielu płaszczyznach watykański tekst rzuca nowe światło na stwierdzenie Roma locuta, causa finita est.