Społeczeństwo

Magiczna moc koloratki — klerykalizm po polsku


Pol­ski kle­ry­ka­lizm się­ga o wie­le głę­biej ani­że­li spór o to, czy Kościół powi­nien być bar­dziej toruń­ski czy łagiew­nic­ki. Gra­ni­ca mię­dzy sza­cun­kiem dla oso­by duchow­nej a zwy­kłym waze­li­niar­stwem prze­sta­je być widocz­na. Co cie­ka­we, here­zja kle­ry­ka­li­zmu nie jest wyłącz­nie dome­ną naj­więk­sze­go Kościo­ła w Pol­sce, ale doty­czy rów­nież Kościo­łów, któ­re z zasa­dy odrzu­ca­ją podział mię­dzy sta­nem świec­kim a duchow­nym. Kle­ry­ka­lizm prąt­ku­je eku­me­nicz­nie, zata­cza sze­ro­kie koło i tak napraw­dę nie­wia­do­mo, gdzie jest jego począ­tek. Znaj­dzie­my go nie tyl­ko w Kościo­łach, szko­łach, ale i w urzę­dach.


Pol­ska jest jed­nym z nie­licz­nych (jeśli nie jedy­nym!) kra­jem w Euro­pie, w któ­rym kolo­rat­ka jest klu­czem, otwie­ra­ją­cym drzwi do urzę­dów publicz­nych. W Euro­pie Zachod­niej ksiądz w kolo­rat­ce nale­ży do rzad­ko­ści. Wyjąt­kiem są nie­któ­re rejo­ny Nie­miec i Szwe­cja. W Pol­sce widok księ­dza w sutan­nie czy ubra­ne­go “na krót­ko” (mary­nar­ka plus koszu­la z kolo­rat­ką) nie jest niczym nad­zwy­czaj­nym. Kolo­rat­ka sygna­li­zu­je, że oso­ba, z któ­rą roz­ma­wia­my to duchow­ny, a w kra­ju tak tra­dy­cyj­nym jak Pol­ska nie jest to bez zna­cze­nia. Pla­sti­ko­wy pasek wkła­da­ny do koszu­li uła­twia duchow­nym poru­sza­nie się w świe­cie. Są natych­miast iden­ty­fi­ko­wal­ni, a co naj­cie­kaw­sze, na pod­sta­wie stro­ju auto­ma­tycz­nie wia­ry­god­ni.

Kolo­rat­ka peł­na mocy

Prze­ko­nać się o tym mogą szcze­gól­nie duchow­ni nie­rzym­sko­ka­to­lic­cy, odwie­dza­ją­cy urzę­dy mia­sta. Doty­czy to szcze­gól­nie duchow­nych pro­te­stanc­kich, któ­rzy na co dzień nie uży­wa­ją szcze­gól­nych stro­jów. Chcąc cokol­wiek zała­twić w urzę­dzie uda­ją się do naj­bliż­sze­go skle­pu z dewo­cjo­na­lia­mi i inwe­stu­ją ok. 50 PLN w klucz do admi­ni­stra­cyj­ne­go suk­ce­su. Wiem, że gdy zapu­kam do poko­ju urzęd­ni­ków ubra­ny w kolo­rat­kę, to na wej­ściu mam gwa­ran­to­wa­ny uśmiech pań, sie­dzą­cych za biur­kiem – mówi jeden z księ­ży ewan­ge­lic­kich z Gór­ne­go Ślą­ska. Oba­wiam się, że gdy­by nie ten kawa­łek pla­sti­ku trak­to­wa­ły­by mnie jak sek­cia­rza lub natręt­ne­go peten­ta – doda­je. Nie­wia­ry­god­ne, ale praw­dzi­we! Kolo­rat­ka pod­bi­ja ser­ca i zmy­sły urzęd­ni­ków!

Tra­dy­cja nosze­nia kolo­ra­tek jest dość roz­po­wszech­nio­na w Koście­le ewan­ge­lic­ko-augs­bur­skim. Coraz czę­ściej dają się do niej prze­ko­ny­wać duchow­ni innych Kościo­łów ewan­ge­lic­kich (refor­mo­wa­ne­go i meto­dy­stycz­ne­go), a nawet pasto­rzy z Kościo­łów ewan­ge­li­kal­nych. Urzęd­ni­cy przy­zwy­cza­je­ni do tego, że “nor­mal­ny ksiądz” powi­nien się “jakoś” wyróż­niać z nie­uf­no­ścią trak­tu­ją księ­ży pod kra­wa­ta­mi. Kie­dyś się bun­to­wa­łem i nie chcia­łem zakła­dać „śli­niacz­ka”, ale po pew­nym cza­sie pod­da­łem się. Każ­da wizy­ta w urzę­dzie zaczy­na­ła się od dłu­giej opo­wie­ści kim jestem i skąd, i przede wszyst­kim gdzie mam sutan­nę. Urzęd­ni­cy wda­wa­li się w dys­ku­sje lub patrzy­li na mnie podejrz­li­wie, dla­te­go posta­no­wi­łem uła­twić sobie spra­wę i nie zwa­ża­jąc na zło­śli­wo­ści kole­gów zaczą­łem uży­wać kolo­rat­ki – mówi pastor Marek z Wiel­ko­pol­ski.

Kolo­rat­ko­wych opo­wie­ści jest tyle, ilu księ­ży w Pol­sce. Dla nie­któ­rych kolo­rat­ka to pew­na uciecz­ka przed man­da­tem, a dla innych bło­go­sła­wio­ne narzę­dzie pra­cy, gdy trze­ba w urzę­dzie upo­mnieć się o swo­je.

Kle­ry­ka­lizm po pro­te­stanc­ku i nie tyl­ko…

Kolo­rat­ko­we przy­go­dy to tyl­ko wierz­cho­łek góry lodo­wej. Pro­blem jest o bar­dziej poważ­ny, a jest nim kle­ry­ka­lizm. Winę za nie­go pono­szą zarów­no świec­cy, jak i duchow­ni. Ci pierw­si, ponie­waż zbyt czę­sto uwa­ża­ją, że ksiądz wie na pew­no lepiej i bez nie­go ani rusz, a ci dru­dzy, że nie wypro­wa­dza­ją tych pierw­szych z błę­du, a wręcz ich w nim utwier­dza­ją.

Kle­ry­ka­lizm prze­nik­nął rów­nież do Kościo­łów pro­te­stanc­kich. Zna­ne są sytu­acje, gdy pod­czas waż­nych gło­so­wań syno­dal­nych świec­cy dele­ga­ci zer­ka­ją na księ­ży, kie­dy ci pod­no­szą rękę i w świa­do­mo­ści, że ksiądz na pew­no wie co robi, gło­su­ją jak oni. O kle­ry­kal­nych ten­den­cjach w Koście­le mówią zarów­no pol­scy lute­ra­nie, jak i zie­lo­no­świąt­kow­cy, a więc chrze­ści­ja­nie z zupeł­nie róż­nych Kościo­łów pro­te­stanc­kich.

W Koście­le ewan­ge­lic­ko-augs­bur­skim przez lata toczy­ła się dys­ku­sja nad zmia­ną ustro­ju Kościo­ła z syno­dal­no-kon­sy­sto­rial­ne­go na epi­sko­pal­ny, nie­zna­ny w pol­skim lute­ra­ni­zmie. Wpraw­dzie naj­wyż­szą wła­dzą w Koście­le jest synod, to jed­nak nie ule­ga wąt­pli­wo­ści, że Kon­fe­ren­cja Bisku­pów, posia­da­ją­ca ofi­cjal­nie jedy­nie funk­cję dorad­czą, ma decy­du­ją­ce zna­cze­nie przy podej­mo­wa­niu klu­czo­wych decy­zji. Kil­ka lat temu roz­go­rzał spór o ordy­na­cję kobiet w Koście­le ewan­ge­lic­ko-augs­bur­skim wywo­ła­ny oświad­cze­niem bisku­pów lute­rań­skich. Doku­ment wywo­łał ostre dys­ku­sje w Koście­le i poza nim. Bisku­pi szyb­ko wyco­fa­li się z nie­zręcz­ne­go doku­men­tu, któ­ry pospiesz­nie pod­pi­sa­li. Jeden z bisku­pów stwier­dził nawet, że tak napraw­dę myślał, że pod­pi­su­je coś zupeł­nie inne­go i zdzi­wił się, że tekst mógł zostać ode­bra­ny tak, a nie ina­czej. Nie zmie­nia to jed­nak fak­tu, że oświad­cze­nie wyda­li bisku­pi, spra­wia­jąc wra­że­nie, jako­by byli wład­ni decy­do­wać o sta­no­wi­sku Kościo­ła w kwe­stii ordy­na­cji kobiet.

Pomysł wpro­wa­dze­nia w pol­skim Koście­le lute­rań­skim ustro­ju epi­sko­pal­ne­go spo­tkał się w sze­ro­kich krę­gach kościel­nych z ostrym sprze­ci­wem, jed­nak kwe­stia nie zosta­ła zamknię­ta i moż­na się spo­dzie­wać, że jesz­cze kie­dyś powró­ci na wokan­dę.

Od prze­ja­wów kle­ry­ka­li­zmu nie jest rów­nież wol­ny Kościół zie­lo­no­świąt­ko­wy, któ­re­go synod skła­da się pra­wie wyłącz­nie z duchow­nych. Aktu­al­nie przy­go­to­wy­wa­ne jest nowe pra­wo wewnętrz­ne Kościo­ła, ale tak­że w nim nie prze­wi­du­je się uczest­nic­twa świec­kich w syno­dzie. Naj­gor­sze jest to, że więk­szość duchow­nych w ogó­le nie widzi takiej potrze­by — stwier­dza jeden z pasto­rów ze Ślą­ska. Zbo­ry, któ­re porzu­ci­ły Kościół i zde­cy­do­wa­ły się na peł­ną auto­no­mię pod­kre­śla­ły, że w Koście­le znik­nę­ła atmos­fe­ra dia­lo­gu, a poja­wił się auto­ry­ta­ryzm władz naczel­nych, w tym bisku­pa Kościo­ła.

Kle­ry­ka­lizm defi­nio­wa­ny jest jako chęć Kościo­ła do zdo­mi­no­wa­nia życia spo­łecz­no-poli­tycz­ne­go. Jed­nak­że kle­ry­ka­lizm ma róż­ne obli­cza. Odno­sić się może do kwe­stii fun­da­men­tal­nych, jak sto­sun­ki mię­dzy Pań­stwem a Kościo­łem, ale rów­nież do rela­cji mię­dzy­ludz­kich i wewnątrz­ko­ściel­nych. Kle­ry­ka­lizm bazu­je na dość wyostrzo­nej wraż­li­wo­ści na punk­cie wła­snej god­no­ści i ducho­wej kom­pe­ten­cji, czę­sto ukry­wa­jąc inte­lek­tu­al­ną nie­kom­pe­ten­cję. Chęt­nie posłu­gu­je się socjo­tech­ni­ką i rów­nie ocho­czo popa­da w teatral­ną poboż­ność. Jest pstro­ka­ty i pusty zara­zem.

Powierz­chow­na obser­wa­cja życia spo­łecz­no-reli­gij­ne­go w Pol­sce potwier­dza prze­ko­na­nie, że kle­ry­ka­lizm nad Wisłą wciąż znaj­du­je wie­lu wyznaw­ców. Iden­ty­fi­ko­wa­nie wro­gów kle­ry­ka­li­zmu z lewi­co­wą, czy nawet lewac­ką rewol­tą, było­by poważ­nym błę­dem, ponie­waż suge­ro­wa­ło­by, iż Kościół/Kościoły niczym nie róż­nią się od par­tii poli­tycz­nych, spie­ra­ją­cych się o to, któ­ra z nich jest bar­dziej soli­dar­na. Kościół jest, a przy­naj­mniej powi­nien być prze­strze­nią dia­lo­gu. Na pew­no nie klu­bem dys­ku­syj­nym zim­nych kunk­ta­to­rów czy zawo­do­wych karie­ro­wi­czów. Dia­log wyma­ga współ­pra­cy i part­ner­skiej roz­mo­wy, a tak­że dobrej woli, życz­li­wo­ści.

Ksiądz nie zawsze się prze­cież myli, a świec­cy nie zawsze mają rację…

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.