Nie odkładajcie miłości — refleksja po Wielkanocy
- 22 kwietnia, 2004
- przeczytasz w 2 minuty
W tym roku Święta Wielkanocne były piękne, wyjątkowo ciepłe; dużo słońca i świeża zieleń, której z dnia na dzień przybywało. I rezurekcja w mojej parafii też wypadła uroczyście i tłumnie, chociaż radosne Alleluja w procesji rozlegało się dość anemicznie. Na wszystkich nabożeństwach świątecznych było nas dużo. Jednak radość świąt Zmartwychwstania Pańskiego i radość z wczesnego nadejścia wiosny mąciły komunikaty radiowe i obrazy w telewizji pokazujące wojnę w Iraku. “Nie odkładajcie na później […]
W tym roku Święta Wielkanocne były piękne, wyjątkowo ciepłe; dużo słońca i świeża zieleń, której z dnia na dzień przybywało. I rezurekcja w mojej parafii też wypadła uroczyście i tłumnie, chociaż radosne Alleluja w procesji rozlegało się dość anemicznie. Na wszystkich nabożeństwach świątecznych było nas dużo. Jednak radość świąt Zmartwychwstania Pańskiego i radość z wczesnego nadejścia wiosny mąciły komunikaty radiowe i obrazy w telewizji pokazujące wojnę w Iraku.
“Nie odkładajcie na później piosenki, dentysty… ale przede wszystkim nie odkładajcie miłości” A. Osiecka
W kraju tym, gdzie jeszcze niedawno można było podziwiać zabytki, wspaniałe krajobrazy, nie ma pokoju, nie ma świąt, ale jest wojna, w której bierze udział nowoczesny sprzęt do zabijania i niszczenia. I tylko teoretycznie wydaje się, że jesteśmy od tego dalecy. W końcu nasi żołnierze pełnią w Iraku służbę i są w samym środku wojennej pożogi.
To, co pokazuje telewizja jest przerażające: łuny pożarów, zniszczone domy, terrorystyczne egzekucje, tłumy ludzi z małymi dziećmi koczujące pod gołym niebem bez wody, bez ustępów, ludzie starzy, przestraszeni i umęczeni. Tacy, którzy nie znają się na polityce i nie mają na nią wpływu!
Z niedowierzaniem, przerażony, patrzę w ekran telewizora i czekam na wiadomość, że się „dogadali”. Niestety, walki trwają dalej i nie widać ich szybkiego końca. Obraz dziecięcych twarzy jest szczególnie wstrząsający. One nigdy nie zapomną tej strasznej wojny; spalonego domu, zabitego ojca, zagubionej ulubionej zabawki, głodu, zapłakanej matki…
Tak, jak Polacy pamiętają „naszą” wojnę, by całe lata śnić te okropieństwa, które przeżyli w dzieciństwie. Rozumiem ten ludzki dramat i nie umiem się cieszyć świętami i wiosną. Modlę się do Boga, by to się wreszcie skończyło, by ludzie przestali się poniewierać i mogli wrócić do swojej ojczyzny.
Umiemy niszczyć, mordować, grabić, bo dużo w nas nienawiści. Bliźniego nie traktujemy jak brata, a jak wroga. Nie kochamy i jest to przyczyna wszelkich nieszczęść w rodzinach, w kraju, między narodami. A przecież Jezus powiedział: „Przykazanie moje daję wam, byście się wzajemnie miłowali.”.
Czy warto było za nas, za odkupienie naszych win, tak strasznie cierpieć i umierać? Ciągle umierać na nowo, gdyż my ciągle nie przestajemy grzeszyć. Czy warto nas kochać?
Panie Jezu, oświeć nas i dodaj nam miłości abyśmy potrafili miłować i przebaczać. A zmartwychwstały Chrystus niech uczy nas miłością zwyciężać wszelkie zło.