Społeczeństwo polityka

Od mesjasza do prawie męczennika oraz turbo-katolik w drużynie Trumpa


Donald Trump od daw­na cie­szy się aurą mesja­sza Ame­ry­ki. Do jego atry­bu­tów doszło pra­wie-męczeń­stwo, dla repu­bli­ka­nów cał­kiem real­ne. Z kolei nomi­nat Par­tii Repu­bli­kań­skiej na wice­pre­zy­den­ta sena­tor J. D. Van­ce to cel­ny wybór – obóz Trum­pa może roz­po­cząć obie­cu­ją­ce żni­wa wśród kato­lic­kie­go elek­to­ra­tu, na któ­re szans nigdy nie miał Joe Biden.


Nie­uda­ny zamach nie tyl­ko zelek­try­zo­wał, ale jesz­cze bar­dziej spo­la­ry­zo­wał podzie­lo­ne spo­łe­czeń­stwo USA. Po ata­ku na Trum­pa sam poszko­do­wa­ny i jego rodzi­na ape­lo­wa­li w oświad­cze­niach o obni­że­nie tem­pe­ra­tu­ry spo­ru i wska­zy­wa­li na koniecz­ność zjed­no­cze­nia naro­du. Oczy­wi­ście, reto­ry­ka ta wca­le nie musi być odczy­ty­wa­na kon­cy­lia­cyj­nie, ale jako spraw­ny zabieg reto­rycz­ny poli­tycz­ne­go mar­ke­tin­gu. Jed­nak istot­ne jest, że ofi­cjal­ny już nomi­nat repu­bli­ka­nów nie dolał przy­sło­wio­wej oli­wy do ognia, a uczy­ni­li to za nie­go inni – par­tyj­ne kole­żan­ki i kole­dzy oraz kon­sor­cjum medial­ne koja­rzo­ne z reli­gij­ną pra­wi­cą.

Tak­że w chrze­ści­jań­skim spek­trum – podob­nie jak w pozo­sta­łej czę­ści ame­ry­kań­skie­go spo­łe­czeń­stwa – poja­wi­ły się gło­sy wpły­wo­wych lide­rów chrze­ści­jań­skich, wzy­wa­ją­cych do powścią­gli­wo­ści i dia­lo­gu. Opu­bli­ko­wa­no set­ki tek­stów o koniecz­no­ści pie­lę­gno­wa­nia ame­ry­kań­skich i chrze­ści­jań­skich cnót, w tym modli­twy za ina­czej myślą­cych, rezy­gna­cji z prze­mo­cy.

Jed­no­cze­śnie, szcze­gól­nie w obo­zie Trum­pa, nie zabra­kło gło­sów, któ­re – od cza­su, kie­dy Trump na sta­łe zago­ścił w poli­ty­ce – oce­ni­ły wyda­rze­nia ostat­nie­go tygo­dnia jako potwier­dze­nie boskie­go posłan­nic­twa Trum­pa. Do tego docho­dzą licz­ne teo­rie spi­sko­we, prze­ko­nu­ją­ce, że zamach to zasad­ni­czo spraw­ka demo­kra­tów lub lewi­co­wej ide­olo­gii. Tę teo­rię dupli­ku­ją rów­nież nie­któ­rzy poli­ty­cy nad Wisłą.

Że Trump nie speł­nia potocz­nych wyobra­żeń o świę­to­ści? Nic podob­ne­go! Licz­ne posta­ci ze Sta­re­go, a nawet Nowe­go Testa­men­tu poka­zu­ją, że świę­tość moż­na rozu­mieć na róż­ne spo­so­by i bynaj­mniej nie zawsze musi być otu­lo­na w świę­to­bli­we i moral­nie nie­ska­la­ne wzor­ce zacho­wań. Liczą się czyn­ny, siła i per­swa­zja, a tego – komu jak komu – Trum­po­wi nie moż­na odmó­wić, szcze­gól­nie nie po tym, jak iko­nicz­ne zdję­cia z zama­chu obie­gły cały glob. Sam Trump przy­pi­sał swo­je oca­le­nie Bogu … albo szczę­ściu.

Trum­po­wa teo­lo­gia

Jeden z wpły­wo­wych lide­rów reli­gij­nej pra­wi­cy, bap­ty­stycz­ny pastor Robert Jef­fress z Dal­las stwier­dził, że fakt, iż Trump prze­żył „było demon­stra­cją siły Boga Wszech­mo­gą­ce­go”, a celem było to, aby Trump jako kolej­ny pre­zy­dent USA „wezwał nasz naród z powro­tem do judeo-chrze­ści­jań­skich fun­da­men­tów”. To odważ­na teza, bio­rąc pod uwa­gę fakt, że nawet wyso­ki sto­pień ure­li­gij­nie­nia poli­ty­ki nie zmie­nia sta­ty­styk uka­zu­ją­cych duży wzrost licz­by Ame­ry­ka­nów, nie iden­ty­fi­ku­ją­cych się z jaką­kol­wiek reli­gią. Co cie­ka­we, tak­że wśród tej gru­py Trump może liczyć na duże popar­cie, tak­że coraz bar­dziej wśród mniej­szo­ści etnicz­nych, co jesz­cze nie­daw­no wyda­wa­ło się mało real­ne.

Trum­po­wa teo­lo­gia łączy dość dowol­nie naro­do­wo-mesja­ni­stycz­ne wyobra­że­nia ze spe­cy­ficz­nym rozu­mie­niem Boga. To mię­dzy inny­mi dla­te­go postać Trump i treść jego wystą­pień są tak bli­skie pol­skiej pra­wi­cy.

Bóg w nar­ra­cji Trum­pa to bar­dziej suro­wy sędzia i egze­ku­tor, któ­ry wpraw­dzie kocha wszyst­kich ludzi, ale ma swój nowy, uko­cha­ny lud wybra­ny – Ame­ri­ca first! Bóg w ‘teo­lo­gii Trum­pa’ ma siłę prze­bi­cia wbrew wszyst­kim prze­ciw­no­ściom, inter­we­niu­je, ratu­jąc – no mat­ter what – jest Bogiem trium­fu i nie oka­zu­je sła­bo­ści, ani zmę­cze­nia.

Ta nar­ra­cja jest oczy­wi­ście przed­mio­tem pole­mi­ki. – Cie­szę się, że Donald Trump żyje i jestem pewien, że Bóg rów­nież. Ale moje rozu­mie­nie chrze­ści­jań­skiej teo­lo­gii upew­nia mnie, że Bóg nie ura­to­wał byłe­go pre­zy­den­ta od zama­chu – napi­sał Sha­ne Cla­ir­bor­ne, publi­cy­sta naj­więk­sze­go ame­ry­kań­skie­go ser­wi­su reli­gij­ne­go RNS, przy­wo­łu­jąc tak­że przy­to­czo­ne powy­żej gło­sy lide­rów ruchu ewan­ge­li­kal­ne­go. Cla­ir­bor­ne argu­men­tu­je, że przy­ję­cie takiej reto­ry­ki ozna­cza­ło­by, że Bóg ratu­jąc Trum­pa skie­ro­wał kulę na stra­ża­ka, ojca rodzi­ny, albo że przy­my­kał oko, gdy w ostat­nich latach uzbro­je­ni sza­leń­cy doko­ny­wa­li masa­kry w ame­ry­kań­skich szko­łach zabi­ja­jąc nie­win­nych uczniów i nauczy­cie­li.

Pod­czas par­tyj­nej kon­wen­cji repu­bli­ka­nów (RNC) 15 lip­ca modli­twę dzięk­czyn­ną za oca­le­nie Trum­pa zma­wiał lute­rań­ski duchow­ny, ks. James Roem­ke (Lute­rań­ski Kościół Syno­du Mis­so­uri): “Dzię­ku­je­my Ci, Boże, że zacho­wa­łeś pre­zy­den­ta Trum­pa w bez­pie­czeń­stwie. Modli­my się za rodzi­ny dotknię­te demo­nicz­ną prze­mo­cą pod­czas sobot­nie­go wie­cu i modli­my się do Cie­bie, abyś wysłał swo­je świę­te anio­ły, aby strze­gły i zacho­wy­wa­ły pre­zy­den­ta Trum­pa od wszel­kiej szko­dy i nie­bez­pie­czeń­stwa.” Duchow­ny zapy­ta­ny o swo­ją modli­twę pod­kre­ślił, że jest wdzięcz­ny za oca­le­nie Trum­pa. — Gdy­by sta­ło się ina­czej to był­bym wście­kły, ale też bym to zaak­cep­to­wał jako Bożą wolę. Jako chrze­ści­ja­nin chcę, aby pre­zy­dent Trump był bez­piecz­ny, podob­nie jak chcę, aby pre­zy­dent Biden był bez­piecz­ny. Chcę, aby ludzie na uli­cy byli bez­piecz­ni. — dodał duchow­ny. Roem­ke zanim zaczął swo­ją modli­twę w paru zda­niach naśla­do­wał spo­sób mówie­nia Trum­pa i wywo­łał zachwyt uczest­ni­ków kon­wen­cji, w tym same­go Trum­pa. Wide­oklip bije rekor­dy popu­lar­no­ści w USA.

Zastrze­że­nia nie­któ­rych teo­lo­gów i komen­ta­to­rów nie zra­ża­ją pra­wi­cy reli­gij­nej, a opo­wieść o Trum­pie jako męczen­ni­ku, sta­ła się już żywą legen­dą, a te nie muszą być z grun­tu fał­szy­we czy praw­dzi­we. Waż­ne, że pory­wa­ją masy, pod­bi­ja­ją zain­te­re­so­wa­nie, niko­go nie zosta­wia­ją obo­jęt­nym i napę­dza­ją dat­ki na kam­pa­nię wybor­czą. W mediach spo­łecz­no­ścio­wych mul­ti­pli­ko­wa­ne są gra­fi­ki uka­zu­ją­ce­go Trum­pa za mów­ni­cą i zbli­ża­ją­cą się do nie­go kulę, któ­rą swo­ją ręką powstrzy­mu­je led­wo zary­so­wa­na postać Jezu­sa.

Trump – co nale­ży uznać – nigdy nie znik­nął z ame­ry­kań­skiej poli­ty­ki i wyka­zał się wytrwa­ło­ścią. Gdy po ata­ku na Kapi­tol wyda­wa­ło się, że teraz jego losy są już prze­są­dzo­ne, to z oskar­żeń wycho­dzi pra­wie obron­ną ręką. Gdy jest ska­zy­wa­ny w pro­ce­sach oby­cza­jo­wych (prze­ku­pie­nie aktor­ki fil­mów por­no) albo gdy zarzu­ty wobec nie­go są odda­la­ne z przy­czyn pro­ce­du­ral­nych to trium­fu­je w jed­na­ko­wy spo­sób, a jego zwo­len­ni­ków nie uby­wa, a wręcz przy­by­wa. To wszyst­ko może być i jest odczy­ty­wa­ne jako dowód na szcze­gól­ne wybra­nie i przy­chyl­ność Opatrz­no­ści. Być może pobrzmie­wa­ją tutaj echa dość spe­cy­ficz­nie rozu­mia­nej pro­te­stanc­kiej nauki o pre­de­sty­na­cji, a Trump, jak wia­do­mo, choć nie­szcze­gól­nie reli­gij­ny, ukształ­to­wa­ny był wła­śnie w tra­dy­cji refor­mo­wa­nej i dziś okre­śla się raczej jako chrze­ści­ja­nin bez­wy­zna­nio­wy.

Tur­bo-kato­lik na wice­pre­zy­den­ta

Z kolei wybór J. D. Vance’a na kan­dy­da­ta na wice­pre­zy­den­ta z per­spek­ty­wy stra­te­gii wybor­czej to strzał w 10. Van­ce nie jest umiar­ko­wa­nym Mike Pen­cem, któ­re­go ogło­szo­no zdraj­cą. Van­ce jest mło­dym neo­fi­tą, a ci zasad­ni­czo w gor­li­wo­ści i rady­kal­no­ści nie usta­ją. Van­ce był zago­rza­łym kry­ty­kiem Trum­pa, któ­re­go porów­ny­wał do Hitle­ra, ale po poli­tycz­nym nawró­ce­niu, dołą­czył do gro­na wyznaw­ców Trum­pa. Praw­do­po­do­bień­stwo, że „zdra­dzi” jest zni­ko­me, gdyż w wąskim okien­ku cza­so­wym ame­ry­kań­skiej poli­ty­ki per­spek­ty­wa nomi­na­cji w 2028 roku wca­le nie jest odle­gła.

Dodat­ko­wym atu­tem kan­dy­da­ta na wice­pre­zy­den­ta jest jego tło reli­gij­ne – był ewan­ge­li­ka­łem, co praw­da bez kon­kret­nej afi­lia­cji wyzna­nio­wej, ale był jed­nym z wie­lu poli­ty­ków ame­ry­kań­skiej pra­wi­cy reli­gij­nej luź­no powią­za­nym z pro­te­stanc­kim ewan­ge­li­ka­li­zmem.

W 2019 roku przy­jął kato­li­cyzm i jeśli obóz Trum­pa wygra, będzie dru­gim w histo­rii USA wice­pre­zy­den­tem USA wyzna­nia kato­lic­kie­go (pierw­szym był urzę­du­ją­cy pre­zy­dent Joe Biden).

W wywia­dach Van­ce przy­znał, że miał fazę ate­istycz­ną w swo­im życiu, ale póź­niej znów nastą­pił okres głę­bo­kie­go zanu­rze­nia w spra­wy reli­gii. Kon­wer­sja na kato­li­cyzm była tego efek­tem. Jak prze­ko­ny­wał, odkrył, że kato­li­cyzm jest praw­dzi­wy – inte­lek­tu­al­nie i ducho­wo, a w szcze­gól­no­ści inspi­ru­je go kato­lic­ka nauka spo­łecz­na, a raczej to, w jaki spo­sób ją rozu­mie.

Van­ce jest ogrom­nym atu­tem dla Trum­pa, bowiem uosa­bia ogrom­na licz­bę ame­ry­kań­skich (i nie tyl­ko) kato­li­ków, któ­rzy mają pro­blem z obec­nym pon­ty­fi­ka­tem, choć nie­ko­niecz­nie w kwe­stii ukra­iń­skiej. Przede wszyst­kim jed­nak Van­ce jest przed­sta­wi­cie­lem bez­kom­pro­mi­so­we­go kato­li­cy­zmu w opo­zy­cji do moder­ni­stycz­no-inklu­zyw­ne­go kato­li­cy­zmu Joe Bide­na, któ­re­go pra­wo­wier­ność pod­da­wa­na jest pod wąt­pli­wość nie tyl­ko przez część epi­sko­pa­tu, ale głów­nie kon­ser­wa­tyw­nych wier­nych, któ­rzy nie widzą w urzę­du­ją­cym pre­zy­den­cie jed­ne­go ze swo­ich. Van­ce będzie/jest uka­zy­wa­ny jako ten praw­dzi­wy kato­lik.

Abor­cje ‘nie”, ale…

Zarów­no Trump, jak i Van­ce zręcz­nie gra­ją tema­tem abor­cji, któ­ra ponow­nie sta­je się jed­nym z tema­tów kam­pa­nij­nych. Media wypo­mnia­ły Vance’owi, że od pozy­cji skraj­nie kon­ser­wa­tyw­nych (brak zgo­dy na usu­nie­cie cią­ży, gdy jest wyni­kiem gwał­tu), poli­tyk zaczął rela­ty­wi­zo­wać swo­je podej­ście, bio­rąc pod uwa­gę, że to samo czy­nił Trump i że jego nazwi­sko poja­wia­ło się wśród poten­cjal­nych „run­ning mate”.

Ewan­ge­li­kal­ny maga­zyn Chri­stia­ni­ty Today przy­to­czył opi­nię zna­ne­go, kon­ser­wa­tyw­ne­go pasto­ra lute­rań­skie­go dr. Jor­da­na B. Coope­ra, któ­ry na plat­for­mie X stwier­dził, że nie będzie świę­to­wać wybo­ru zwo­len­ni­ka sto­so­wa­nia sub­stan­cji przy wyko­ny­wa­niu abor­cji – Nie obcho­dzi mnie, że przy­jaź­ni się z ludź­mi, któ­rych lubię. Jest tchó­rzem, któ­ry zarzu­cił swo­je zasa­dy pro life, gdy było mu to na rękę – napi­sał ks. Cooper.

Z kolei w pre­sti­żo­wym maga­zy­nie reli­gij­nym First Things uka­zał się tekst, opi­su­ją­cy kan­dy­da­ta na wice­pre­zy­den­ta jako „mniej kon­wen­cjo­nal­ne­go kon­ser­wa­ty­stę, a bar­dziej popu­li­stę. Van­ce został przed­sta­wio­ny jako model alter­na­tyw­ne­go kon­ser­wa­ty­zmu, któ­ry zry­wa z wzor­ca­mi daw­nej Par­tii Repu­bli­kań­skiej. Autor arty­ku­łu Mat­thew Schitz napi­sał swój tekst jesz­cze w maju 2024 roku, a więc przed zama­chem i nomi­na­cją Vance’a. Stwier­dził, że jeśli reli­gij­ny kon­ser­wa­tyzm jest rze­czy­wi­ście mar­twy to jeste­śmy świad­ka­mi wyła­nia­ją­ce­go się reli­gij­ne­go popu­li­zmu.

Do nie­go dosko­na­le pasu­je i Trump, i Van­ce.

Czy nale­ży się bać?

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.