Społeczeństwo polityka

Wybory prezydenckie w USA: religijny głos wciąż się liczy


Kam­pa­nia wybor­cza w USA wkra­cza w gorą­cą fazę. Głów­ni kon­ku­ren­ci to prak­ty­ku­ją­ca bap­tyst­ka i bez­wy­zna­nio­wy kon­ser­wa­ty­sta. W dru­gim rzę­dzie dwóch kon­wer­ty­tów – jeden z pro­te­stan­ty­zmu, dru­gi z kato­li­cy­zmu.


Już w listo­pa­dzie 2024 roku cały świat wstrzy­ma oddech i oka­że się, kto zosta­nie kolej­nym pre­zy­den­tem lub pre­zy­dent­ką USA. Po stro­nie repu­bli­kań­skiej kan­dy­du­je Donald Trump, wycho­wa­ny w tra­dy­cji pre­zbi­te­riań­skiej (refor­mo­wa­nej), a dziś nie­zwią­za­ny z żad­nym spe­cy­ficz­nym wyzna­niem czy reli­gią w ogó­le. Jego kan­dy­da­tem na wice­pre­zy­den­ta jest kon­ser­wa­tyw­ny J. D. Van­ce, ongiś pro­te­stant, któ­ry kil­ka lat temu przy­jął kato­li­cyzm.

Z kolei z demo­kra­tycz­nej stro­ny jest Kama­la Har­ris, wycho­wa­na w wie­lo­re­li­gij­nym kon­tek­ście chrze­ści­jan­ka z libe­ral­ne­go nur­tu bap­ty­zmu, a jej kan­dy­da­tem na wice­pre­zy­den­ta jest Tim Walz, były kato­lik wycho­wa­ny w rodzi­nie wyzna­nio­wo mie­sza­nej, któ­ry 30 lat temu przy­jął lute­ra­nizm i nale­ży obec­nie do naj­więk­szej deno­mi­na­cji lute­rań­skiej w USA — Ewan­ge­lic­ko-Lute­rań­skie­go Kościo­ła w Ame­ry­ce.

W tak roz­krę­co­nej kam­pa­nii wybor­czej aspekt reli­gij­ny odgry­wa wciąż waż­ną rolę, choć na pew­no nie wszę­dzie. O ile w Tek­sa­sie czy Ala­ba­mie – naj­bar­dziej poboż­nych sta­nach – wia­rę w Boga dekla­ru­je przy­tła­cza­ją­ca więk­szość Ame­ry­ka­nów, o tyle w takich sta­nach jak Ore­gon, New Hamp­shi­re czy Maine pro­por­cje są zgo­ła inne. Wia­do­mo, że w ame­ry­kań­skim sys­te­mie wybor­czym nie liczy się to, ile gło­sów zdo­był dany kan­dy­dat czy kan­dy­dat­ka (popu­lar vote), ale ile gło­sów elek­tor­skich dane­go sta­nu zdołał/a zebrać.

Zasad­ni­czo mniej wię­cej wia­do­mo, jak zagło­su­je dany stan z wyjąt­kiem tzw. sta­nów waha­ją­cych się (swing sta­tes lub bat­tle­gro­und sta­tes) – głów­nie Pen­syl­wa­nii, Geo­r­gii, ale też Ari­zo­ny, Michi­gan czy Wiscon­sin. Waga sta­nów jest róż­na, a tak­że ich licz­ba (w obec­nych wybo­rach uwzględ­nia się jesz­cze Pół­noc­ną Karo­li­nę i Newa­dę). Ele­ment reli­gij­ny w wie­lu z nich jest waż­ny, szcze­gól­nie w Geo­r­gii, stąd szta­bow­cy przy­wią­zu­ją dużą uwa­gę do kwe­stii, któ­re poru­sza­ją lokal­ne spo­łecz­no­ści, a wśród nich wciąż jest reli­gia.

Ewan­ge­li­kal­ni wciąż roz­da­ją kar­ty

Jak infor­mu­je ame­ry­kań­skie wyda­nie New­swe­eka, z badań prze­pro­wa­dzo­nych przez Asso­cia­ted Press-NORC Cen­ter for Public Affa­irs, Donald Trump cie­szy się nie­zmien­nie spo­rym popar­ciem wśród bia­łych, ewan­ge­li­kal­nych chrze­ści­jan, z któ­rych aż 70% chce oddać głos na repu­bli­kań­skie­go kan­dy­da­ta. Ewan­ge­li­kal­ni chrze­ści­ja­nie to głów­nie pro­te­stan­ci nale­żą­cy do kon­ser­wa­tyw­nych Kościo­łów – nie­któ­re z nich to Kościo­ły o okre­ślo­nej tra­dy­cji wyzna­nio­wej, a jesz­cze są samo­dziel­ny­mi mega­ko­ścio­ła­mi z potęż­ną infra­struk­tu­rą edu­ka­cyj­ną, medial­ną i wpły­wa­mi poli­tycz­ny­mi.

Dla więk­szo­ści ewan­ge­li­kal­nych pro­te­stan­tów Trump był w ostat­nich latach klu­czo­wym punk­tem odnie­sie­nia i nadzie­ją na odwró­ce­nie libe­ral­nej rewo­lu­cji spo­łecz­nej. Z badań jed­nak wyni­ka, że respon­den­ci zapy­ta­ni, czy Trump repre­zen­tu­je ich prze­ko­na­nia reli­gij­ne, już tyl­ko poło­wa z nich odpo­wie­dzia­ła na pyta­nie twier­dzą­co i tyl­ko 20% zade­kla­ro­wa­ło, że sil­nie łączy Trum­pa z chrze­ści­jań­stwem.

Prof. R. Marie Grif­fith, eks­pert­ka ds. reli­gii i poli­ty­ki z Uni­wer­sy­te­tu Waszyng­toń­skie­go w St. Louis, stwier­dzi­ła, że bada­nia poka­zu­ją, iż ewan­ge­li­kal­nych chrze­ści­jan zasad­ni­czo nie obcho­dzi, czy Trump jest reli­gij­ny czy nie. Powyż­sza obser­wa­cja doku­men­tu­je też zmia­nę, jaka zaszła w i tak zróż­ni­co­wa­nym obo­zie ewan­ge­li­kal­nym, któ­ry nie rezy­gnu­jąc z rady­kal­nej reto­ry­ki moral­nej, zupeł­nie igno­ru­je fakt, że rela­cje Trum­pa z ewan­ge­li­kal­nym pro­te­stan­ty­zmem czy chrze­ści­jań­stwem w ogó­le nie bazu­ją na prze­ko­na­niach, a na biz­ne­so­wo-poli­tycz­nej kal­ku­la­cji. Popar­cie za reali­za­cje inte­re­sów reli­gij­nej pra­wi­cy.

Popu­lar­ność Trum­pa wśród ewan­ge­li­kal­nych wybor­ców nie jest abso­lut­na, co poka­za­ły już wybo­ry pre­zy­denc­kie sprzed 4 lat. Od tego cza­su pro­ces seku­la­ry­za­cji w Ame­ry­ce przy­spie­szył, ale jed­no­cze­śnie nastą­pi­ły inte­re­su­ją­ce ruchy w samym ewan­ge­li­ka­li­zmie, któ­ry po stro­nie kon­ser­wa­tyw­nej się zra­dy­ka­li­zo­wał, a ten o libe­ral­nym obli­czu zdo­był nowych, wpły­wo­wych i sze­ro­ko repre­zen­to­wa­nych w mediach spo­łecz­no­ścio­wych zwo­len­ni­ków.

Przy­kła­dem jest dyna­micz­na ini­cja­ty­wa „Ewan­ge­li­kal­ni dla Har­ris” (Evan­ge­li­cals for Har­ris), któ­ra zdo­by­ła już popar­cie ponad 200 tys. osób. To gru­pa ewan­ge­li­ka­łów, i to nie tyl­ko lewi­cu­ją­cych, uwa­ża, że Trump jest nie tyl­ko zagro­że­niem dla demo­kra­cji, ale też dla przy­szło­ści chrze­ści­jań­stwa w USA. Wska­zu­ją, że w nie­któ­rych krę­gach chrze­ści­jań­skich, Trum­po­wi przy­pi­sy­wa­ne są mesjań­skie przy­mio­ty, że czę­sto sta­wia­ny jest obok Jezu­sa, a maso­wa pro­duk­cja gadge­tów wybor­czych, w tym cza­pek base­bal­lo­wych z napi­sem „Jezus jest moim zba­wi­cie­lem, Trump moim pre­zy­den­tem”, to tyl­ko symp­tom więk­sze­go pro­ble­mu.

W mediach emi­to­wa­ne są kli­py, któ­re mają poka­zać, że Trump instru­men­ta­li­zu­je chrze­ści­jań­stwo i tak napraw­dę nie ma z nim za wie­le wspól­ne­go, licząc na głos chrze­ści­jan.

Pod­czas kam­pa­nii Trump już zaape­lo­wał do chrze­ści­jan, że jeśli na nie­go zagło­su­ją to już nie będą wię­cej musie­li, bo wszyst­ko zosta­nie zała­twio­ne. Pod­czas tego same­go wystą­pie­nia Trump stwier­dził, że kocha chrze­ści­jan, ale sam… chrze­ści­ja­ni­nem nie jest, co w innym świe­tle sta­wia pozo­wa­ne gesty z Biblią w ręku czy pod­czas modli­twy.

Laty­no­si podzie­le­ni ze wska­za­niem na Trum­pa

War­to przy­po­mnieć, że w poprzed­nich wybo­rach pre­zy­denc­kich Trump utrzy­mał wyso­kie popar­cie wśród bia­łych ewan­ge­li­kal­nych. Joe Bide­no­wi uda­ło się jed­nak uszczk­nąć z tego tor­tu spo­rą część, szcze­gól­nie wśród Afro­ame­ry­ka­nów i Laty­no­sów, zdo­by­wa­jąc aż 30% popar­cia wśród ewan­ge­li­kal­ne­go elek­to­ra­tu. Nie zmie­nia to fak­tu, że wśród ewan­ge­li­kal­nych Laty­no­sów Trump może liczyć na ponad 60% popar­cia, a Har­ris na nie­speł­na 30%.

Elek­to­rat ten jest o tyle istot­ny, gdyż demo­gra­ficz­nie rzecz ujmu­jąc, Laty­no­sów przy­by­wa. Jed­nak cie­ka­wa jest rów­nież inna ten­den­cja. W ostat­nich latach wśród Laty­no­sów nie tyl­ko spa­dła licz­ba kato­li­ków, ale wzro­sła też zna­czą­co licz­ba bez­wy­zna­niow­ców – w porów­na­niu z rokiem 2010 aż o ponad 20%. Laty­no­si dekla­ru­ją­cy się jako bez­wy­zna­niow­cy, ate­iści lub przy­na­le­żą­cy do wyznań pro­te­stanc­kich głów­ne­go nur­tu, w pre­fe­ren­cjach wybor­czych wska­zu­ją na Kama­lę Har­ris.

Kato­lic­ki głos

Powo­dy do zmar­twień kam­pa­nia Trum­pa ma rów­nież w kwe­stii tego, jak będą gło­so­wać kato­li­cy. Mówi się, że kto wygra wśród kato­li­ków, ten wygra wybo­ry. Daw­niej więk­szość kato­li­ków gło­so­wa­ła na demo­kra­tów, jed­nak naj­póź­niej od pre­zy­den­tu­ry Nixo­na kato­lic­ki elek­to­rat zaczął coraz czę­ściej gło­so­wać na repu­bli­ka­nów. Naj­now­sze bada­nia poka­zu­ją, że sym­pa­tie kato­li­ków wobec Har­ris rosną, nawet jeśli ze stro­ny nie­któ­rych bisku­pów pada­ją sło­wa, któ­re ostro kry­ty­ku­ją pro­abor­cyj­ną poli­ty­kę Har­ris. Jed­nak, co cie­ka­we, bada­nia poka­zu­ją, że ame­ry­kań­scy kato­li­cy są mniej podat­ni na poli­tycz­ne suge­stie swo­ich paste­rzy niż wła­śnie ewan­ge­li­kal­ni pro­te­stan­ci.

Popar­cie dla Trum­pa wśród kon­ser­wa­tyw­nych kato­li­ków było zawsze duże i umoc­ni­ło się po tym, jak kan­dy­da­tem, na wice­pre­zy­den­ta został kato­lic­ki kon­wer­ty­ta J. D. Van­ce. Jed­nak naj­szer­sza gru­pa umiar­ko­wa­nych i libe­ral­nych kato­li­ków wciąż przy­chyl­nie spo­glą­da na Har­ris, a ostat­nie wypo­wie­dzi papie­ża Fran­cisz­ka, że wszy­scy kan­dy­da­ci są prze­ciw­ko życiu i kato­li­cy sto­ją przed wybo­rem mniej­sze­go zła, nie­ja­ko zwal­nia ich z wewnętrz­nej koniecz­no­ści gło­so­wa­nia na anty­abor­cyj­ne­go kan­dy­da­ta, obie­cu­ją­ce­go przy­krę­ce­nie śru­by w tema­cie.

Prze­ciw­ko chrze­ści­jań­skie­mu nacjo­na­li­zmo­wi

Jed­nym z klu­czo­wych haseł w reli­gij­nym pej­za­żu Ame­ry­ki ostat­nich lat jest poję­cie chrze­ści­jań­skie­go nacjo­na­li­zmu (Chri­stian natio­na­lism), któ­ry wymie­nia­ny jest czę­ściej niż ‘reli­gij­na pra­wi­ca’ (reli­gio­us right). Skraj­nie pra­wi­co­we i mesja­ni­stycz­ne ruchy w USA zawsze miał koniunk­tu­rę, ale wraz z pola­ry­za­cją wal­ki poli­tycz­nej, obóz reli­gij­nej pra­wi­cy uległ wzmoc­nie­niu i rady­ka­li­za­cji, tak­że dzię­ki same­mu Trum­po­wi.

Chrze­ści­jań­ski nacjo­na­lizm coraz bar­dziej nie­po­koi umiar­ko­wa­nych lide­rów reli­gij­nych. Ponad 200 z nich pod­pi­sa­ło oświad­cze­nie przed wybo­ra­mi, w któ­rym stwier­dzi­li, że Ame­ry­ka stoi przed testem wia­ry i kry­zy­sem demo­kra­cji. Sygna­ta­riu­sze ubo­le­wa­ją nad wzro­stem anty­de­mo­kra­tycz­nych sen­ty­men­tów i nacjo­na­li­stycz­nych ide­olo­gii, prze­ko­nu­jąc, że zagra­ża­ją one glo­bal­ne­mu poko­jo­wi. – Chrze­ści­jań­stwo mia­ło ambi­wa­lent­ny i cza­sa­mi wro­gi sto­su­nek do demo­kra­cji, co poka­zu­je kolo­nial­na domi­na­cja, wywłasz­cza­nie lud­no­ści natyw­nej, bru­tal­ne znie­wo­le­nie Afry­kań­czy­ków czy odrzu­ca­nie praw kobiet. W tym okre­sie wybor­czym każ­dy z nas musi sta­nąć w obro­nie przy­szło­ści demo­kra­cji – napi­sa­li duchow­ni.

Ekumenizm.pl działa dzięki swoim Czytelnikom!
Portal ekumenizm.pl działa na zasadzie charytatywnej pracy naszej redakcji. Zachęcamy do wsparcia poprzez darowizny i Patronite.