- 10 listopada, 2016
- przeczytasz w 5 minut
Triumf Donalda J. Trumpa nie byłby możliwy bez zdecydowanego wsparcia białych ewangelikałów (evangelicals) – pokazują pierwsze analizy wyników wyborów prezydenckich w USA. Syn legendarnego ewangelisty Billy'ego Grahama, ogłosił nawet, że sam Bóg interweniował ...
Prezydent Donald Trump i jego dług wobec ewangelikalnych chrześcijan
Triumf Donalda J. Trumpa nie byłby możliwy bez zdecydowanego wsparcia białych ewangelikałów (evangelicals) – pokazują pierwsze analizy wyników wyborów prezydenckich w USA. Syn legendarnego ewangelisty Billy’ego Grahama, ogłosił nawet, że sam Bóg interweniował w wyborczy wieczór przeciwko bezbożnej agendzie.
Środowiska ewangelikalne nie ukrywały specjalnie, że chcą poprzeć Trumpa, głównie ze względu na jego zdecydowane stanowisko w sprawie aborcji. Ewangelikalni, stanowiący 1/4 elektoratu, nie zawiedli frekwencją i liczbą oddanych głosów na Trumpa.
Wielki dług
Przypomnijmy, że Trump obiecał podjąć próbę zaostrzenia przepisów aborcyjnych poprzez konserwatywne nominacje do Sądu Najwyższego. Swoją obietnicę podtrzymał podczas jednej z trzech debat prezydenckich z Hillary Clinton, gdy dość obrazowo mówił, że nie zgadza się na wyrywanie dzieci z łona matki. Wprawdzie jego wypowiedź dotyczyła późnych aborcji, to jednak ewangelikalni mają nadzieję, że Trump dotrzyma słowa i podejmie temat aborcji w całej rozciągłości, a może nawet cofnie jeden z flagowych projektów administracji Baracka Obamy, dotyczący legalizacji małżeństw jednopłciowych. Antyestablishmentowa retoryka wpisywała się w narrację wspólnot mówiących o skorumpowanych elitach waszyngtońskich pogrążonych w demonicznym liberalizmie. Ewangelikalnym nie przeszkadzał daleki od konserwatywnej moralności styl życia Trumpa, pogardliwe wypowiedzi skierowane przeciwko kobietom i imigrantom oraz to, że Trump sam był i jest częścią medialnego salonu, ale i elit, nawet jeśli tak mocno się od nich odcinał.
Na oświadczenia liderów ewangelikalnego środowiska nie trzeba było długo czekać. Ralph Reed z Faith & Freedom Coalition obwieścił, że gdyby ewangelikalni chrześcijanie pozostali w domach lub gdyby doszło do Porwania Kościoła to Trump przegrałby wybory. I miał rację.
Wyjaśnienie: Porwanie/Pochwycenie Kościoła, czyli tzw. rapture — chodzi o eschatologiczną doktrynę pochwycenia wybranych do niebo przed lub w trakcie wielkiego ucisku, po którym nastąpi ponowne przyjście Chrystusa, rapture jest częstym motywem filmów i gier komputerowych produkowanych przez ewangelikalny przemysł religijny.
Z kolei Franklin Graham, syn słynnego Billy’ego Grahama i sam jeden z kluczowych kaznodziejów ewangelikalnej Ameryki, ogłosił na Twitterze: “Wierzę, że Boża ręka zainterweniowała we wtorkowy wieczór, aby zatrzymać bezbożną, ateistyczną, postępową agendę od przejęcia kontroli.” W artykule dla Washington Post, Graham wyjaśnia, że media nie zrozumiały “Bożego czynnika”
I believe God’s hand intervened Tuesday night to stop the godless, atheistic progressive agenda from taking control #Godfactor #Election2016
— Franklin Graham (@Franklin_Graham) 10 listopada 2016
Wstępne analizy wyborów prezydenckich pokazują, że Trump uzyskał większe poparcie wśród ewangelikałów niż Mitt Romney, nominat republikanów w poprzednich wyborach. Wprawdzie Romney jest przykładnym konserwatystą, wzorowym mężem i ojcem, to dla części ewangelikałów był niewybieralny ze względu na mormońskie wyznanie. A Kościół Jezusa Chrystusa Dni Ostatnich postrzegany jest przez ewangelikalnych i większość Kościołów chrześcijańskich jako sekta (cult). Podczas tegorocznych wyborów prezydenckich mormoni byli najbardziej „zdyscyplinowaną” grupą wyznaniową, obdarzając Trumpa wysokim poparciem (ponad 60%).
Aż 81% białych ewangelikalnych chrześcijan, określających się mianem „nowonarodzonych” zagłosowała na ekscentrycznego milionera. Jedynie 16% z nich na Hillary Clinton. Stało się tak pomimo głośnej krytyki pojedynczych liderów religijnej prawicy i mimo, że Trump nie był zbyt znany z przywiązania do religii. Dopiero walka o nominację republikanów, i późniejsza kampania skłoniły go do poszukiwania poparcia wśród religijnej prawicy, topniejącej, ale wciąż wpływowej i obecnej szczególnie na przedmieściach i prowincji wielu stanów, także tych tradycyjnie kojarzonych z demokratami, a w których Clinton o włos przegrała.
Według Roberta P. Jonesa, dyrektora wykonawczego prestiżowego Public Religion Research Institute, Trump wysłał do ewangelikalnych chrześcijan czytelny komunikat ‘Jestem waszą ostatnią szansą’. Liczba ewangelikalnych chrześcijan spada, podobnie jak liczba chrześcijan w ogóle – co roku o przynajmniej 1 %.
Biali ewangelikałowie nie głosowali tym razem za wartościami, ale byli wyborcami spod znaku nostalgii ‘Uczyńmy Amerykę znów wielką i wspaniałą’ – przekonuje Jones. Było to wyraźne nawiązanie do ‘złotych czasów’, kiedy ewangelikałowie dysponowali gigantyczną siłą sprawczą, a teraz złapali drugi oddech i poczuli siłę, gdyż w wielu hrabstwach i stanach przechylili szalę zwycięstwa na rzecz Trumpa. Na ile ewangelikalni zachowają wpływy, mimo słabnących statystyk, zależy od wielu czynników, nie tylko religijno-demograficznych.
Katolicki głos za Trumpem, choć…
Hillary Clinton nie pomógł hiszpańskojęzyczny i rzymskokatolicki kandydat na wiceprezydenta, senator Tim Kaine. Jednak rozłożenie ‘katolickiego głosu’ miało również kontekst rasowy, gdyż 60% białych katolików wsparło Trumpa, a Clinton jedynie 37%. Natomiast wśród latynoskich katolików proporcje były podobne, tyle że na korzyść demokratki (67:27). Uwzględniając ogół katolików można mówić o wyraźnym wskazaniu na Trumpa (52:45).
Najwyraźniej amerykańscy katolicy nie zwrócili większej uwagi na stanowisko papieża Franciszka ws. uchodźców, w tym i jego wypowiedzi, że retoryka budowania murów nie jest chrześcijańska.
Przewodniczący rzymskokatolickiej Konferencji Biskupów USA, metropolita St Louis abp Joseph Kurtz już wyraził nadzieję na współpracę z nowym prezydentem w sprawach etyczno-moralnych. Jeszcze silniejsze wsparcie prezydent-elekt uzyskał z Watykanu – oczywiście nie od papieża Franciszka, a od znanego z konserwatywnych poglądów kurialisty, amerykańskiego kardynała Raymonda Burke’a – Prezydent Trump będzie dbał o wartości chrześcijańskie, a jego wybór wynika z refleksji nad długim kryzysem, z jakim zmagają się USA. Mam nadzieję, że kraj ponownie odkryje prawidłową drogę.
W przypadku wyznań protestanckich głównego nurtu głosy podzielone były mniej więcej po równo – w zależności od ukierunkowania danej konfesji – konserwatywni luteranie chętniej głosowali na Trumpa, umiarkowani i liberalni na Clinton. Podobnie z episkopalianami (anglikanami), oraz wiernymi Kościołów tradycji reformowanej, do której należy sam Trump.
Zgodnie z oczekiwaniami przytłaczająca większość Amerykanów wyznania mojżeszowego wsparła Clinton (71:24), podobnie jak większość osób nie deklarujących żadnej przynależności religijnej (68:28).
I na koniec zupełne ‘zaskoczenie’: euforycznie na wybór Trumpa zareagowały nie tylko Kreml, środowiska nacjonalistyczne w Rosji, ale i Patriarchat Moskiewski.
» Ekumenizm.pl: Walka o Biały Dom i religia