
- 28 października, 2015
- przeczytasz w 3 minuty
W tym miesiącu w polskich mediach można było przeczytać następujący ciąg informacji: W ośrodku dla uchodźców w Belgii wykryto gruźlicę; Gruźlica w Belgii: choroba wybuchła w ośrodku dla uchodźców; Belgia: w obozie dla uchodźców wybuchła epidemia gruźlicy!
Uchodźca, mahometanin, gruźlik
W tym miesiącu w polskich mediach można było przeczytać następujący ciąg informacji: W ośrodku dla uchodźców w Belgii wykryto gruźlicę; Gruźlica w Belgii: choroba wybuchła w ośrodku dla uchodźców; Belgia: w obozie dla uchodźców wybuchła epidemia gruźlicy!
To, że znacznie trudniej znaleźć było takie informacje po angielsku i że nie wiemy co dalej z tym jednym wykrytym przypadkiem gruźlicy oczywiście o niczym nie świadczy. Ważne, że do zagrożenia ze strony nielegalnych imigrantów doszło jeszcze jedno.
Akurat tak się złożyło, że w czasie kiedy w internecie publikowano alarmujące teksty, w Warszawie odbywał się prestiżowy Konkurs, w którym utalentowani pianiści z całego świata grali muzykę skomponowaną przez naszego wybitnego Rodaka. Problem w tym, że te same określenia, co użyte w tytule, można odnieść właśnie do Fryderyka Chopina, a co więcej tak go postrzegano. No może nie wszędzie, ale wśród pobożnego, katolickiego ludu Majorki owszem.
Jak wiadomo — Fryderyk Chopin ze swoją ówczesną towarzyszką życia — francuską pisarką o pseudonimie George Sand i jej dziećmi dla poratowania zdrowia swojego i syna Sand spędzili kilka jesienno-zimowych miesięcy na Majorce. We wspomnieniach z tego okresu w wydanej przez George Sand książce można przeczytać jak bardzo obecność słynnego kompozytora, jego styl życia oraz choroba przeszkadzały obywatelom Majorki. Poganin, mahometanin, żyd i gruźlik — takimi określeniami darzono naszego Wielkiego Rodaka i życzono mu szybkiej śmierci, po której miał oczywiście znaleźć się w piekle jako gruźlik i jako osoba nie praktykująca religijnie. I gdyby nie pomoc nielicznych to z dużym prawdopodobieństwem nasz Rodak nie byłby aż tak znany i nie byłoby prestiżowego Konkursu, gdyż zakończyłby życie 10 lat wcześniej na niegościnnej Majorce. Jej mieszkańcy nie chcieli nawet sprzedawać żywności “mahometaninowi” i gruźlikowi utwierdzani w swoich uprzedzeniach przez miejscowego proboszcza. Co więcej, nawet grobu by nie miał, bo zapowiadali, że nikt go nie pochowa, a sama George Sand (oprócz oczywiście nieakceptowalnego bezbożnictwa i “genderyzmu”) była krytykowana za to, że pozwala swoim dzieciom na pomaganie gruźlikowi.
Nie twierdzę, że gruźlik z obozu dla uchodźców w Belgii to może następny genialny muzyk czy artysta. Jednak Chopin też nie liczył się dla Majorkańczyków jako muzyk. Ale też nie widzieli w nim bliźniego, tak jak i spora część z nas nie widzi bliźniego w tym uchodźcy z Belgii, a tylko zagrożenie. Zagrożenie dla swojego stylu życia, dla zachowania zdrowia. Nie byłoby tych artykułów o “epidemii” wśród emigrantów gdyby nie to, że świetnie się “klikają” bo potwierdzają nasze przekonanie o tym, że mamy rację nie widząc w uchodźcach ludzi potrzebujących pomocy a tylko zagrożenie. To wszystko jest w zasadzie normalne, ludzkie i wytłumaczalne tylko gdzie w tym wszystkim jest chrześcijaństwo i czy ono nie jest przypadkiem kulturowym wyborem przekonań jakie nam pasują w danej chwili?